Nowy rekord trasy Kima Trophy, czyli nie samym UTMB żyje ultras
Opublikowane w pon., 01/09/2014 - 12:54
Ukończenie Trofeo Kima nie jest prostą sprawą. Na tak technicznej trasie, jaką raz na dwa lata udostępniają organizatorzy 52-kilometrowego biegu we Włoszech, trzeba mieć cechy kozicy górskiej, pewnie trzymać się łańcuchów i nie patrzeć zbyt często w dół.
O sukcesie w Kima decyduje techniczna wspinaczka, pewnie dlatego zazwyczaj wygrywa tu Kilian Jornet. Przed startem odpowiadając na pytania Ian’a Corlessa powiedział: „Tu nie chodzi o to, jak jesteś silny, ani jak szybki, wszystko zależy od tego, jak się wspinasz”.
W niedzielę to słynny Katalończyk wspinał się najszybciej i został zwycięzcą Trofeo Kima już po raz trzeci z rzędu. Ukończył trasę o 8400-metrowej sumie przewyższeń w 6 godzin, 12 minut i 20 sekund. Tym samym ustanowił nowy rekord trasy. Poprzedni również należał do niego.
Niewiele później na metę dotarł inny Hiszpan Manu Merillas (6:28:33). To stosunkowo nowe nazwisko na scenie skyrunningu, ale warte zapamiętania.
Wśród pań wydawało się, że murowaną kandydatką do zwycięstwa jest Emelie Forsberg. Niestety około 20. kilometra zgubiła się i straciła godzinę. Pokazała jednak klasę nadrabiając stratę przez resztę trasy. Ostatecznie zakończyła bieg na drugiej pozycji z czasem 8:22:13. Metę przywitała we łzach. Trasa Trofeo Kima jest dla niej stworzona i nie ma wątpliwości, że jeszcze nie raz stanie na najwyższym stopniu podium.
Tymczasem w ciągu godzinnej nieobecności Emelie Forsberg, na prowadzenie wysunęła się Amerykanka Kasie Enman, która do Włoch przyleciała ze swoimi dziećmi, 4 letnią córką i zaledwie rocznym synem. Szybkość, z jaką wróciła do formy budzi podziw. Zwyciężczyni przekroczyła linię mety po 7 godzinach, 53 minutach i 42 sekundach.
W tym roku na mokrą od nocnego deszczu trasę wyruszyło 235 zawodników. Wśród nich nie było Polaków.
IB
fot. Facebook Kiliana Jorneta