„Paryska biegowa przygoda” Ambasadorów [ZDJĘCIA]
Opublikowane w wt., 15/04/2014 - 14:51
Kryzys…
Do 25 kilometra miałem jeszcze nadzieję na złamanie bariery 4 godzin. Potem dopadł mnie kryzys, z którym nie bardzo potrafiłem sobie poradzić. Dobrze, że słońce schowało się za chmury, bo byłoby jeszcze trudniej. W słabym tempie, ale parłem naprzód.
Ostatnie kilometry przebiegały przyjemnymi drogami Lasku Bulońskiego, ale większość z nas czuła już silne zmęczenie, ból i skurcze mięśni.
Wreszcie 42 kilometr! Wbiegamy na Aleję Focha, gdzie robi się głośno. Setki kibiców dopinguje biegaczy na ostatnich kilkuset metrach do zielonej bramy.
Meta! Czas 4:16:54!
Mogło być lepiej...
Czuję lekki niedosyt, w głowie rodzi się pytanie: co zrobiłem źle w przygotowaniach? Chyba rzeczywiście jestem „mistrzem treningów”?! Za chwilę przyszła jednak radość z pięknego medalu oraz wielka satysfakcja, że po raz 17. pokonałem maratońską trasę, we wspaniałej atmosferze i w niezwykłym mieście.
Z żoną Basią, córką Martyną i Mateuszem Golonką spotkaliśmy się dopiero po 45 minutach. Zmęczenie spowodowało, że niełatwo było mi przejść przez wspaniale zorganizowane, wielkie maratońskie miasteczko i strefę kibica. Były jednak chwile wspólnej radości, tym bardziej, że Mateusz zrobił wspaniałą życiówkę - 2 godziny, 48 minut i 40 sekund!
Wspominał, że bardzo mu pomogło bieganie ramię w ramię na drugiej części dystansu z młodym Irlandczykiem Thomasem Garrahy. Pozwoliło mu to zająć 239. miejsce wśród 39 115 biegaczy, którzy ukończyli tegoroczną edycję maratonu.
Od dziewczyn, które w strefie kibica na ogromnym telebimie oglądały końcówkę biegu dowiadujemy się, że wygrał zgodnie z oczekiwaniami Kenenisa Bekele w czasie 2:05:04. Wraz w setkami innych biegaczy docieramy do metra.
…ale i tak zwycięstwo!
Po odpoczynku w hotelu i obiedzie decydujemy się na spacer w okolicach Opery Garniera. Jest czas na chwilę refleksji w kościele św. Magdaleny. Wieczorem „błąkamy się” od Placu Zgody, przechodzimy obok Grand Palaise przez most Aleksandra III, aż do kompleksu Inwalidów z grobem Napoleona. Symbolicznie kończymy ten dzień, bo my także dzisiaj odnieśliśmy zwycięstwo!
Poniedziałkowy poranek zaczęliśmy od przeglądu prasy. W l'Equipe znaleźliśmy specjalny dodatek z listą wszystkich, którzy ukończyli 38 Marathon de Paris. Cieszy nas ta kolejna, obok koszulki i pięknego medalu maratońska pamiątka.
Lot powrotny mamy o 19.30, więc wykorzystujemy poniedziałek na kolejny spacer, tym razem po nieodległej dzielnicy Montmartre. Ruszamy z "naszej" stacji metra Chateau d'Eau i po 10 minutach jesteśmy u stóp Bazyliki Sacre Coeur. Dalej błądzimy po wąskich uliczkach malowniczej dzielnicy. Zachwyca nas małe, lecz bardzo ciekawe muzeum w domu A. Renoira. Wewnątrz ekspozycja w żywym, komiksowym stylu prowadzi nas po czasach Pabla Picassa i jego przyjaciół. Wracamy po raz ostatni do hotelu przez plac Pigalle i plac Blanche. Potem już tylko podróż na lotnisko, spokojny lot i powrót do polskiej rzeczywistości. Paryska biegowa przygoda dobiegła końca.
Czy to nie był tylko sen? Chyba nie, bo chłód pięknego maratońskiego medalu jest bardzo realny.
Marek Dziedziak, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój