W Bielsku-Białej weszli na Szyndzielnię. Bo lubią [ZDJĘCIA]
Opublikowane w pon., 01/09/2014 - 19:44
31 sierpnia w Bielsku-Białej odbyła się trzecia edycja akcji „Chodzę Bo Lubię” przeznaczonej dla miłośników nordic walking. A może lepiej napisać: dla fanów tej formy aktywności i tych, którzy dopiero się z nią zapoznają. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie…
Fundacja „Na Przełaj”, organizator imprezy, przygotowała szeroki wybór tras. Od 5 km dla początkujących, przez bardziej wymagające 8 km dla wszystkich, po trudne 13 km dla najwytrwalszych. Największa grupa zdecydowała się na drugą trasę, którą przemierzano w bardzo różnym tempie. Byli tacy, którzy próbowali się na niej ścigać i sprawdzać swój czas, ale i całe rodziny z małymi dziećmi, które pokonywały ten dystans rekreacyjnym spacerem. Trzeba przyznać, że trasy poprowadzono w bardzo urokliwym miejscu, ze stacji Dębowiec po zboczach Szyndzielni, więc było czym nacieszyć oczy.
Pomiaru czasu dokonywano tylko na najdłuższej trasie. Miała ona także najwyższy stopień trudności i w regulaminie została określona jako „wymagająca”. Całkiem słusznie! Okazało się, że prowadziła na szczyt Szyndzielni czerwonym szlakiem a to oznaczało, że przez 6,5 km wiodła nieprzerwanie pod górę. Tam zmęczeni zawodnicy mogli ugasić pragnienie… przed szaleńczym zejściem tą samą drogą. Schodzenie po stromych zboczach może nie jest trudniejsze niż wspinanie się na nie, ale z pewnością bardziej niebezpieczne. W nordic walking trzeba się też bardzo pilnować, bo siła ciężkości robi swoje i całkiem automatycznie z chodu robi się bieg a to już niedozwolone…
Niestety na trasie zabrakło sędziów czy wolontariuszy, którzy dopilnowaliby przestrzegania zasad, brakło też ducha walki fair play i niektórzy zawodnicy zbiegali w dół trasy, oszukując.
„Chodzę Bo Lubię” zorganizowano bardzo dobrze. Począwszy od promocji wydarzenia, przez niską opłatę startową, przez oprawę artystyczną, po posiłek i nagrody po zawodach. Brakło tylko jednego – wody na trasie. Bo chociaż na prawie 7 km marszu zazwyczaj nie trzeba uzupełniać płynów, to kiedy te 7 km wiedzie ostro pod górę, pragnienie i potrzeba schłodzenia organizmu stają się ogromne. Idealnym rozwiązaniem byłoby ustawienie choć jednego stolika z wodą w połowie podejścia.
Imprezę oceniano bardzo pozytywnie. – Przyjeżdżamy to od początku, w tym roku już trzeci raz – mówiła pani Joanna, która pokonała z koleżankami trasę rekreacyjną. – Na co dzień chodzimy razem, ale kiedy jest okazja startujemy tutaj. Gdzie indziej nie bardzo mamy odwagę, bo startują tacy wyścigowi zawodnicy… Tutaj jest to rozdzielone i nie musimy się krępować. W dodatku dostajemy za to medal!
– Przyjechaliśmy całą rodziną – mówi roześmiane małżeństwo, pozując do zdjęć z kilkuletnimi pociechami. – Udało się nam pokonać trasę 8 km, dzieciaki prawie całą przeszły samodzielnie i są szalenie dumne z medali. Fajnie, że są takie imprezy, które promują zdrowy tryb życia i pozwalają wziąć udział całą rodziną. Naprawdę wspaniale spędziliśmy dzięki temu niedzielę. Teraz idziemy na lody, bo zasłużyliśmy.
KM
Polecamy również:
Cofnij