Emil Dobrowolski - od... nielegalnego maratonu do wygranej w 16. PKO Poznań Maratonie. "Wierzyłem"
Opublikowane w czw., 15/10/2015 - 10:58
Często, gdy dzielisz się z wrażeniami po swoim biegu pada słowo kolka. Nie ominęła Cię podczas 2. BMW Półmaratonu Praskiego, pojawiła się także w Poznaniu? Znasz receptę na tę dolegliwość?
Kolki towarzyszyły mi chyba w każdym maratonie. W większości był to ból do wytrzymania, szybko przechodził. W zeszłym roku w Poznaniu złapała mnie zupełnie inna kolka. Zaczęła się na 25. kilometrze i trwała przez 10 km. Była tak mocna, że biegłem mocno pochylony. Dziwiłem się wtedy, że nikt mnie nie wyprzedza. Dobiegłem wtedy do mety bez większego zmęczenia, zły, że przez kolkę puściłem czołówkę. Myślałem wtedy, że to może wina żeli.
Historia powtórzyła się w tym roku na BMW Półmaratonie Praskim, gdzie... nie stosowałem żeli. Po 15. kiloemtrze zacząłem truchtać po 3:40 min./km, znowu dobiegając do mety jakbym kończył trening. Po biegu znajomy fizjoterapeuta powiedział mi, że może to być wina przepony i polecił ćwiczenia, które mogą pomóc. W minioną niedzielę również towarzyszyły mi kolki, ale nie były na tyle mocne, by znacząco wpłynąć na wynik biegu.
Ubiegły sezon przyniósł Ci wiele medali Mistrzostw Polski. Uznałeś go wtedy za najlepszy w karierze. Teraz wygrałeś Półmaraton w Dallas i Poznań Maraton z nową życiówką 2:13.50. Na koncie masz też srebro Otwartych Mistrzostw Polski w biegu na 5 km. Jaki był więc ten rok?
Już mogę powiedzieć, że najlepszy w karierze. Mimo, że jeszcze się nie skończył. Wprawdzie mam tylko jeden medal Mistrzostw Polski, ale poprawiłem wszystkie rekordy życiowe od 5 km do maratonu. Zająłem kilka miejsc na podium dużych biegów, odniosłem też między innymi dwa wspomniane zwycięstwa.
Twoja maratońska życiówka - 2:13.50 - pozwoliłaby Ci obronić tytuł Wicemistrza Polski na królewskim dystansie. Żałujesz trochę, że forma nie przyszła na wiosnę?
Każdy maraton jest inny. Trasa, obsada, pogoda mają wpływ na przebieg rywalizacji. Nie wiadomo czy w zeszłą niedzielę na trasie w Warszawie w panujących tam warunkach pobiegłbym podobnie. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba się nastawić na przyszłoroczne Mistrzostwa Polski.
Od 2013 roku w maratonie startujesz bardzo regularnie – dwa razy do roku. W 2015 roky był to Orlen Warsaw Marathon i PKO Poznań Maraton. Czy w przyszłym roku wrócisz do Wielkopolski bronić tytułu? A może kusi Cię jakiś zagraniczny maraton?
Każdy start w maratonie wymaga przemyślenia wszystkich za i przeciw. Trasa, prowadzenie, nagrody, obsada i warunki startu mają wpływ na wybór. Przyszły rok to rok olimpijski. Jeśli udałoby mi się zakwalifikować do startu w Rio, pewnie odpuściłbym sobie jesienny maraton. Poznań zaliczyłem już 4 razy, chętnie tu wracałem. Teraz mam dodatkowy argument, żeby spróbować powtórzyć zwycięstwo.
Ostatecznie minimum do Rio wynosi 2:11:30. Szanse na udział w imprezie ma też najlepszy zawodnik Mistrzostw Polski z wynikiem 2:12.30. Jak oceniasz swoje szanse na bilet do Brazylii?
Zawsze byłem ambitnym zawodnikiem. Start w Igrzyskach to marzenie większości sportowców. Moim też, więc zamierzam po raz kolejny na wiosnę spróbować atakować minimum. Decyzja PZLA jest jak najbardziej słuszna. To poprzednie minimum powinno być zaskoczeniem dla wszystkim, bo mimo, że potęgą światowego maratonu nie byliśmy, to mieliśmy jedno z najtrudniejszych minimów (2:10:30 - red).
Dziękuje bardzo za rozmowę. I raz jeszcze gratulujemy wygranej. Bardzo ważnej dla naszego biegowego środowiska.
Dziękuje bardzo.
Rozmawiał Robert Zakrzewski