Jacek Thomann przekonuje: Biegi ultramaratońskie nie są dla "kosmitów"

 

Jacek Thomann przekonuje: Biegi ultramaratońskie nie są dla "kosmitów"


Opublikowane w śr., 26/02/2014 - 10:13

Ultramaratony. Dla jednych abstrakcja, dla innych głupota. Dla Jacka Thomanna z Katowic to pasja. Lubuje się w biegach zagranicznych, głównie u naszych południowych sąsiadów. Nam opowiada, jak wyglądały jego pierwsze starty i radzi, na co powinni uważać początkujący ultramaratończycy.

Dlaczego zacząłeś biegać?

Jacek Thomann: Myślę, że jak większość, chciałem lepiej wyglądać, w pewnym momencie waga pokazała za dużo. Ubrałem buty i pobiegłem. Pamiętam, że w młodości nie lubiłem biegać, ale na starość gusta się zmieniają (śmiech).

Jak długo trwa twoja przygoda z bieganiem? 

3 lata z małymi przerwami, które wymusiły kontuzje.

Kiedy zdecydowałeś się na swój pierwszy maraton?

Pierwszy maraton przebiegłem po… 3 miesiącach regularnych treningów. W Tychach, Perłę Paprocan… Nie planowałem tego startu.

I jakie były wrażenie po debiucie?

Okazało się, że nie było to takie trudne, jak myślałem. Nie było żadnej ściany, kryzysu w nogach, głowie, problemów na trasie.

Ale chyba za mało emocji. Stąd wzięły się biegi ultra?

Pewnego dnia znajomy wspomniał o biegu na 100 km na orientacje, organizowanym przez harcerzy z Opola. 100 km nie wydawało się takie straszne, skoro prawie połowę tego dystansu przebiegłem z uśmiechem na twarzy.

Jak było w rzeczywistości?

Wynik okazał się totalną katastrofą, Poddałem się na 70. kilometrze, z odparzeniami, odciskami i innymi dolegliwościami. Okazało się, że to zupełnie inny typ biegania, gdzie oprócz kondycji na ukończenie biegu ma wpływ jeszcze wiele innych elementów - odpowiednie żywienie, obuwie, ubiór, silna psychika. Pomimo potwornego zmęczenia, wracając do domu, wiedziałem, że za rok tam wrócę.

Już lepiej przygotowany?

Tak. Rok później wróciłem, mądrzejszy silniejszy, ale znów nie ustrzegłem się błędów. Pomimo przebycia trasy, wiele rzeczy było do poprawy.

Jakie?

Po pierwsze za ciężki plecak, po drugie złe ubranie – 8 godzin permanentnego deszczu, słaba nawigacja w terenie…Jednak chęć ukończenia była tak duża, że pomimo tych przeciwności udało się zmieścić w czasie wyznaczonym przez organizatorów. Kolejna lekcja i postanowienie -  wracam za rok.

Co już wiesz o biegach ultra?

W bieganiu ultra, i w ogóle w bieganiu, nie chodzi o to, że potrzebujemy super wypasionego sprzętu, by to robić. Na mojej trzeciej setce biegł z nami biegacz w trampkach. I ukończył zawody. Dobry sprzęt ułatwia jednak sprawę, poprawia komfort. A to dla mnie bardzo istotna rzecz. Po 10 godzinach nieustannej walki z trasą, pogodą, wiele rzeczy zaczyna przeszkadzać. Najlepiej je eliminować zawczasu.

Umiesz wyciągać wnioski?

Trzecia setka poszła mi już zdecydowanie sprawniej, łatwiej. Oprócz jednego przykrego incydentu, pęknięcia skóry wzdłuż całej stopy, dystans udało się pokonać w miarę komfortowo. 100 km już nie wydawało się takie trudne.

Po setce kolega namówił mnie na start na dystansie 60 km w górach. Stwierdziłem, że warto spróbować, chociaż zupełnie nie wiedziałem „z czym to się je”. Dostałem srogą lekcje jeżeli chodzi o zmianę pogody w górach. Po zgubieniu szlaku - kolejna lekcja, że warto być skupionym, nadrobiłem 12 km i wróciłem przemoczony do suchej nitki. Wybiegłem w krótkim rękawku… Cóż, błędy początkującego.  

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce