Marek Wikiera: „Bieganie po asfalcie wydawało mi się strasznie nudne”
Opublikowane w czw., 03/04/2014 - 10:40
Jak z plaży w Dziwnowie trafił pan na piaski pustyni?
Nie od razu. Najpierw był Bieg Katorżnika o nazwie Ucieczka z Alcatraz. Startowaliśmy z kolegą, połączeni łańcuchem o długości metra. Nawet swoje dziecko namówiłem na częściowy start w tym biegu. Potem zacząłem się rozglądać za jakimś wyzwaniem. Okazało się, że tych biegów terenowych jest niewiele. Chciałem zrobić coś ciekawego na swoje 45. urodziny. Kolega podesłał mi link do Marathon de Sables. Na początku pomyślałem sobie, że to fajny link, fajne zdjęcia, ale nie planowałem udziału. Coś tam zaczęło jednak w głowie kiełkować. Często wracałem do tej strony, oglądałem. W końcu podjąłem decyzję i przez rok się przygotowywałem.
To był kaprys 45-latka i prezent za wcześniejsze lata ciężkiej pracy. Podsumowanie jakiegoś etapu życiowego. Żonie nie powiedziałem, że startuję. Dopiero miesiąc przed startem się dowiedziała. Wyjeżdżaliśmy na narty, a ja nie zabrałem nart ze sobą. Nie mogłem na nich jeździć, w obawie przed kontuzją. I tak się wydało.
Po Maratonie Piasków przyszedł czas na wielki projekt. Cztery pustynie, w sumie 1000 km do pokonania. Skąd wziął się pomysł na takie wyzwanie?
Podczas Maratonu Piasków, gdy siedzieliśmy z Andrzejem Gondkiem na pustyni, rozmawialiśmy z rosyjskim zawodnikiem. On coś napomknął o biegu w Mongolii. Zainteresowałem się. Chciałem, żeby powiedział coś więcej. Tak dowiedziałem się o 4 Deserts. Obejrzałem zdjęcia, stronę. Początkowo Andrzej nie chciał zagłębiać się w ten temat. Mówił, że „żona nie pozwala mu się ze mną spotykać, bo razem wpadamy na szalone pomysły” (śmiech). Po MdS udzielaliśmy wywiadu w TVN i zostaliśmy zapytani, co zamierzamy robić dalej. No i tak jakoś wspomniałem, że jest parę ciekawych opcji. Mongolia na przykład, Chiny, Antarktyda. Potem wysłałem Andrzejowi film. Spodobał mu się i w końcu ustaliliśmy, że to robimy .
Wtedy było Was tylko dwóch, a projekt realizujecie jako czteroosobowy zespół?
Jak już się zapisaliśmy na listę startową 4 Deserts, to okazało się, że podobny pomysł miało dwóch innych biegaczy. Wtedy zupełnie się nie znaliśmy. Skontaktowaliśmy się ze sobą i od tamtej pory funkcjonujemy jako team.
Powodzenia na Gobi!
Rozmawiała Ilona Berezowska