Katarzyna Wójs: "Błędy amatorów bywają kosztowne"

 

Katarzyna Wójs: "Błędy amatorów bywają kosztowne"


Opublikowane w pt., 11/10/2013 - 15:57

Rok temu na trasie maratonu w Poznaniu zmarł mężczyzna. Kilka dni temu do kolejnej tragedii doszło w Biegnij Warszawo. Czy naprawdę musiało dojść do tych tragedii? Dietetyk sportowy i fizjolog Katarzyna Wójs opowiada o błędach amatorów, które mogą mieć poważne konsekwencje dla naszego zdrowia.

Na trasie Biegnij Warszawo, podobnie jak  rok temu na trasie maratonu w Poznaniu, doszło do tragedii.

Nie można oprzeć się wrażeniu, że wina, przynajmniej częściowo, leży po stronie samych startujących, którzy nie byli odpowiednio przygotowani. Błędy kończą się tragediami.

Tacy amatorzy są nieprzygotowani wydolnościowo. Ich układ krążenia nie jest przygotowany nawet na krótkie dystanse. Ludzie, którzy pracują za biurkiem i chodzą dwa-trzy razy w tygodniu na fitness, myślą, że są w formie i są w stanie przebiec taki dystans, nawet te 10 kilometrów. To duże obciążenie dla normalnego człowieka.

Mężczyzna, który zasłabł podczas Biegnij Warszawo, zmarł z powodu niewydolności krażeniowo-oddechowej.

Amatorzy nie mają odpowiednio wytrenowanych organizmów, choćby odpowiednio pogrubionych obu ścian serca i zdarza się, że w trakcie oddychania podczas wysiłku ich serce nie pracuje odpowiednio.

Trzeba się badać?

Tak. Tylko ludzie w Polsce nie chcą robić żadnych badań. U mnie, kiedy ja prowadzę zawodnika, nie ma możliwości rozpisania diety bez badań, które ja zlecę. A Polacy boją się chodzić do lekarza, zrobić podstawową morfologię, badania moczu.

A startują chętnie.

Chętnie. Widziałam na maratonie rowerowym nawet osoby otyłe. Najlepsi dystans pokonywali w czasie czterech godzin, a oni dojeżdżali po ośmiu godzinach.

Długotrwałe obciążenie organizmu raczej mu nie sprzyja.

Tak, ale większość organizatorów o tym nie mówi. Biorą pieniądze i tyle. Teraz niemal każdy może sobie zrobić maraton. Niedawno widziałam maraton rowerowy bez zabezpieczeń normalnie w ruchu ulicznym. Między samochodami. Jeden zawodnik już nie będzie chodził, drugi ma uszkodzony pień mózgu.

A co z  błędami samych sportowców-amatorów? Weźmy pod uwagę te związane z odżywianiem.

Ludzie nie są przygotowani na duże obciążenia fizyczne. Nie stosują odpowiedniej diety dostosowanej do aktywności potrzebnej na maratonach. Nie jedzą odpowiedniej ilości białek, węglowodanów. Bardzo często próbują w krótkim czasie zbić masę ciała, a robią to drastycznymi dietami. W efekcie zawodnik jest chudy, ale ma duży stosunek tkanki tłuszczowej do mięśniowej i nie ma siły. Po drugie są to ludzie, którzy bardzo często w ogóle startują po raz pierwszy. Nie wiedzą, jak należy jeść przed wyścigiem, jak jeść w trakcie, jak jeść po. Często nie jedzą podczas biegu, nie piją. Nie wiedzą, że przede wszystkim organizm musi być nawodniony. Jeśli nie jest, automatycznie następuje odcięcie energii, a czasami może dojść do całkowitego odwodnienia. Kolejna sprawa: amatorzy często nie są prawidłowo ubrani i jeszcze szybciej się wychładzają.  Może dojść do hipotermii i zatrzymania akcji serca.

Może też dojść do przegrania. Także z powodu braku nawodnienia. Duża utrata płynów może powodować osłabienie wydolności, spadek intensywności mięśni nawet o jedną trzecią, znużenie cieplne, halucynacje, a nawet udar cieplny.

Przypomnijmy, że nawodnienie to nie jest kwestia tylko wody, ale wypłukiwanych związków chemicznych - sodu, potasu.

Tak, ale amatorzy często nawet nie wiedzą, że trzeba dbać o poziom mikroelementów. Jak ja jako dietetyk dostaję zawodnika, przeprowadzam z nim dokładny wywiad dietetyczny, który trwa około godziny. Na tej podstawie ustalam, jakie badania powinien przeprowadzić. Jak widzę, że brakuje komuś wapnia, czy żelaza, to sugeruję uzupełnienie ich w diecie. Jeżeli zauważam jakieś schorzenie, osoba jest kierowana do lekarza.

Co  z udarami?

U nas nie ma skrajnych temperatur. Często jednak amatorzy nie zwracają uwagi na warunki, gdzie startują - temperaturę, wilgotność, wysokość. Im wyższa temperatura i wilgotność, tym więcej trzeba pić. Podczas wysiłku wypłukiwane są mikroelementy, głównie z potem, para wodna jest wydychana i paruje całą powierzchnią ciała, a jak poziom płynów nie jest uzupełniany, dochodzi do odwodnienia i udaru. Trzeba mieć izotonik z mikroelementami i go popijać podczas biegu, a nie tylko czekać na butelkę wody mineralnej na mecie.

Czy czasami odradza pani ludziom uprawianie sportu?

Tak, jeżeli ktoś się zgłasza z anemią i mówi, że chce startować w maratonach, to odradzam i mówię, że jeśli wystartuje, to na własną odpowiedzialność. W takich okolicznościach start w najlepszym przypadku będzie katowaniem organizmu, a nie przyjemnością.

Każdy może biegać?

Moim zdaniem absolutnie nie. Nie powinni biegać ludzie z BMI wyższym niż 23. Z prostej przyczyny. Podczas biegania z dużą masą ciała uszkadza się stawy, szczególnie kolanowe, które są bardzo czułe na wszelkiego rodzaju wstrząsy. Osoby z nadwagą z tego powodu nie powinny biegać. Podobnie odradzam bieganie osobom z nieprawidłową postawą ciała.

Nie można się nauczyć odpowiedniej techniki i postawy?

Można, ale to długo trwa, a amatorzy działają spontanicznie. Usłyszą, że jest impreza i startują, niejako z marszu. Bo znajomi biegną. Bo dają koszulki. Bo jest darmowe jedzenie. A czasem można nie dotrwać do tego darmowego jedzenia.

Jak organizm sygnalizuje, że coś jest nie tak, że dzieje się coś złego?

Zaczyna się od zawrotów i bólów głowy. Jeżeli komuś chce się pić, to znaczy, że już jest odwodniony. Często jest nagłe opadnięcie z sił, mroczki przed oczami, kończyny nie pracują jak powinny. To są sygnały, że coś jest nie tak i warto się wycofać, albo chociaż napić lub coś zjeść. Często się zdarza, że zawodnika odcina.

Nogi z waty, znam to…

Tak, docierają do mety ostatkiem sił. To jest dopiero wykańczające dla organizmu. Pokonanie maratonu nadludzką siłą, gdy głową próbuje się ciągnąć wysiłek, bo mięśnie już wysiadają, jest dla organizmu megaobciążające. Po takim starcie można dochodzić do siebie nawet trzy tygodnie.

Jakie jest rozwiązanie?

Uważam, że każdy przed startem powinien wypełniać ankietę, z wagą, wzrostem, czy coś wcześniej trenował, bo bez tego jest duże ryzyko.

Organizatorzy wyścigów, w których startuje po 10 tysięcy osób, raczej nie będą wymagali od zawodników zaświadczeń od lekarza.

To tylko w Polsce tak jest. Wiem, że zagranicą, żeby w ogóle startować w amatorskich półmaratonach, trzeba mieć specjalną licencję. Nie można przyjść z ulicy i wystartować. Trzeba mieć zaświadczenie od lekarza domowego, że jest się zdolnym do uprawiania aktywności fizycznej. U nas tego nie ma.

Rozmawiał Łukasz Zaranek

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce