Co słychać u zwycięzców Iron Run? Nadal biegają. I to jak!
Opublikowane w wt., 16/09/2014 - 09:00
Podczas PZU Festiwali Biegowego przebiegli trasy 8 biegów w 3 dni. Pokonali blisko 120 km. Doskwierał im brak czasu na sen i regenerację. W niedzielę 7 września, po ukończeniu Koral Maratonu mieli dosyć. Poranieni, osłabieni i zmęczeni, marzyli tylko o tym, żeby już nie musieć biegać.
Eduard Hapak podsumował cykl Iron Run nazywając go masakrą. Jarosław Gniewek, zwycięzca Iron Run, ostatni bieg przypłacił wizytą w karetce. Od pierwszego biegu śledziliśmy poczynania dwóch zawodników, którzy, jak się okazało, zajęli ostatecznie pierwsze i drugie miejsce w rywalizacji. Minął tydzień od tamtego startu. Co u nich słychać dzisiaj?
Jarosław Gniewek (na zdjęciu) okazał się być tytanowym, a nie tylko żelaznym biegaczem. Trudno w to uwierzyć, ale właśnie ukończył kolejny maraton i zrobił tam... swoją życiówkę!
- Szybko wróciłem do codziennych obowiązków. Bardzo miło było przyjmować wszystkie gratulacje i życzenia powodzenia w kolejnych biegach. To mnie umocniło psychicznie. Warto dążyć do celu, a nasza moc tkwi w psychice. Z regeneracją nie poszło najlepiej. Już wcześniej obiecałem wziąć udział w maratonie w Wolfsburgu. To miasto partnerskie Bielska-Białej. Słowa dotrzymałem i pobiegłem. Bez żadnego dodatkowego treningu. To był mój czwarty maraton i udało mi się uzyskać mój najlepszy wynik - 2 godziny, 38 minut i 33 sekundy. Zająłem tam drugie miejsce - powiedział nam Jarek, który powoli zaczyna myśleć o startach na dystansach ultra. Może więc zobaczymy go kiedyś na trasie B7D.
Na szczęście Jarek nie tylko biegał. Była też odrobina luzu:
- Pozwoliłem sobie na trochę więcej luzu. Prowadziłem trochę mniej zdrowy tryb życia i częściej żywiłem się fast foodem - dodał Jarek. Jego twarz już się zagoiła, a po upadku podczas 36-kilometrowego Biegu Górskiego została jeszcze niewielka szrama.
Oskar Mika, który w Krynicy zajął 2. miejsce, też szybko wrócił do obowiązków.
- W ciągu ostatniego tygodnia zrobiłem już parę treningów i byłem nawet na zawodach. Uczestniczę w Grand Prix Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Akurat w sobotę wypadł bieg 10-kilometrowy. Zająłem w nim drugie miejsce. Nie poszło mi najlepiej, bo jeszcze czułem w nogach w Krynicę - powiedział nam Oskar, który jest liderem cyklu Grand Prix.
- Ogólnie wróciłem w dobrej kondycji, może trochę stopy mnie bolały. Nie było czasu na jakąś wielką regenerację. Trzeba było wracać do pracy - dodał Oskar, który już zapomniał o trudach rywalizacji i chętnie wróci do Krynicy, by spróbować jeszcze raz.
- Słyszałem, że w przyszłym roku ma być bieg 66-kilometrowy. To mnie dodatkowo zachęca - twierdzi drugi zawodnik Iron Run.
IB