Wrocław, najpiekniejszy półmaraton, nocna aura, 12 tysięcy biegaczy...
Opublikowane w ndz., 19/06/2022 - 22:26
Chyba przereklamowany okazał się ten Wrocław... Takie duże miasto, a wyszła... masa hejtu od niezadowolonych uczestników. Już po biegu wiedziałem że tak będzie. Bo pakiet startowy to numer startowy+koszulka. Ludzie płacili po 80, po 100, a nawet 150 zł za.. koszulkę?
Na bezpłatnych biegach czy takich tam za 20, za 40 zł są bogatsze pakiety niż tu. Jeśli ktoś nie biega za gadżety, za upominki od sponsorów, to proszę oddawać mi. Będę wiedział, co z tym zrobić:)
Opóźniony start. Niby stały jakieś tam auta, gdzie nie powinny byłi stać.. Więc to jakby dla bezpieczeństwa uczestników. Ok, rozumiem. No szkoda bo dobrych pół godziny trzeba było stać w strefie startowej, czekać aż ochłoniesz. Rozgrzewka poszła sobie gdzieś.
Zajączki na 1:30 i na 1:35 ustawiły się blisko siebie, prawie razem. I jak cały tłum ruszył, to w tej ciemności już ciężko było zobaczyć który gdzie jest i kogo mam się trzymać.
Trasa. Sporo kostki, sporo podbiegów. Tak, może małych, delikatnych, ale dużo. Da się utrzymywać tempo, ale tracisz więcej sił. Punkty serwisowe bardzo słabe. Na taki duży bieg, tyle uczestników, 21 km, i tylko trzy punkty. Trochę mało. Z samą wodą. Bez jedzenia. Na taki upał. Duszno, gorąco, suche usta, gardło.
Na mecie posiłek regeneracyjny. Banan, batonik, kubek wody. Dobrze chociaż nie pilnowali kto ile bierze, to trochę tam wziąłem tych bananów i batoników. Byłem głodny jak wilk. Aa, no i gdzieś tam dalej było piwko. Na kategorie wiekowe ja nie pretendowałem, więc brak dekoracji mało mnie obchodził.
Tyle z organizacji tego biegu.
No a u mnie sam bieg to był całkowity spontan. I całe szczęście że ja nie płaciłem za niego! Dobra dusza w piątek oddała mi pakiet, w sobotę rano był znaleziony transport, wieczorem pojechałem.
Nie było w planach półmaratonu, nie było przygotowań, potrzebnych treningów, długich wybiegań. Jednak odważnie ruszyłem na 1:30, bo ostatnie dwa razy udało się to zrobić. Zgodnie z planem tak do 13, do 15 km. A dalej widocznie zabrakło paliwa. No bo jadłem w domu o 16 chyba, plus czas w drodze, na miejscu batonik i żel. Okazało się tego za mało. I jak już wspominałem, wysoka temperatura, mało wody na trasie, brak przekąsek jakichkolwiek.
Grupa mi uciekła, już było wiadomo że muszę walczyć o przetrwanie. Ostatni 3 km trasy były chyba najpiękniejsze, ale dla mnie najwolniejsze i ciągnęły się w nieskończoność. Dotruchtałem jakoś. 1:35:09
Szału nie ma, trasa nie na życiówkę, organizacja kiepska, raczej już tu nie wrócę. (Viktor Volkov, Ambasador Festiwalu Biegowego)