Zygmunt Berdychowski zdobył najwyższą górę Antarktydy!

 

Zygmunt Berdychowski zdobył najwyższą górę Antarktydy!


Opublikowane w wt., 11/01/2011 - 13:52

Zygmunt Berdychowski – pomysłodawca, główny organizator i uczestnik (maraton) Festiwalu Biegowego Forum Ekonomicznego zdobył w środę (5 stycznia) Masyw Vinsona, najwyższy szczyt Antarktydy, położony na wysokości 4892 m n.p.m. i jest coraz bliżej zdobycia Korony Ziemi, największych gór 7 kontynentów.

Zdobywanie Korony Ziemi Zygmunt Berdychowski rozpoczął w 2007 roku od wejścia na Mont Blanc (4810 m n.p. m), najwyższy szczyt Europy. Potem dla pewności zdobył jeszcze Elbrus (5642 m), największą górę Kaukazu, zaliczaną przez część geografów do Starego Kontynentu. A dalej: Kilimandżaro (5895 m n.p.m.), najwyższy szczyt Afryce i Aconcagua (6960 m n.p.m.), największa góra Ameryce Południowej.

Ubiegłoroczna, kwietniowa wyprawa na McKinley (6195 m n.p.m.) na Alasce, najwyższy szczyt Ameryki Północnej, była nieudana, pan Zygmunt mało jej nie przepłacił życiem i będzie się musiał wrócić na Alaskę. Do kompletu pozostał mu „spacer” na Górę Kościuszki (2230 m n.p.m.), najwyższy szczyt Australii ewentualnie jeszcze „zaliczenie” Puncak Jaya (4884 m n.p.m.) w Nowej Zelandii i oczywiście Mount Everest (8848 m n.p.m.) w Himalajach, najwyższa góra Ziemi.

– Po sześciu godzinach ciężkiego marszu z bazy położonej na wysokości 3700 metrów o godzinie 15.30 czasu miejscowego postawiłem stopę na szczycie Masywu Vinsona – mówił przez telefon satelitarny parę minut po północy w czwartek (6 stycznia) Przewodniczący Rady Programowej Forum Ekonomicznego. Tydzień będzie trwała jego podróż powrotna do Polski.

Berdychowski uczestniczył w wyprawie międzynarodowej: czwórka Polaków, Rosjanin i Włoch. Skrzyknęli się przez Internet. – Z Polaków był ze mną chłopak z Czechowic-Dziedzic oraz matka z synem z Zakopanego, wszyscy, cała piątka, to doświadczeni turyści i wspaniali współtowarzysze wyprawy. Za przewodników mieliśmy dwóch Rosjan, którzy nie pierwszy raz wędrowali w tym rejonie Antarktydy – opowiadał.

Po dotarciu do Chile, pierwszym etapem był przelot do amerykańskiej bazy Patriot Hills, położonej na zachodnim wybrzeżu Antarktydy, głównego punktu wypadowego w Masyw Vinsona i na Biegun Południowy. Tam kilkudniowa aklimatyzacja i przejście najpierw do obozu pierwszego, położonego na wysokości 2700 m n.p.m., a potem do drugiego - High Camp, a to już wysokość 3700 m n.p.m., skąd miał nastąpić szturm na Masyw Vinsona. – I to był najtrudniejszy moment wyprawy – relacjonował pan Zygmunt. - W połowie drogi zaskoczyła nas burza śnieżna, widoczność zmalała do dwóch metrów, wiatr zatykał nos, straszne zimno, ale udało się. Samo wejście na Masyw Vinsona było już łatwiejsze…

red.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce