Kazurka jak Prehyba? "Trzeba mieć dobrą wydolność, żeby się odnaleźć" [ZDJĘCIA]
Opublikowane w śr., 13/04/2016 - 09:02
Po rocznej przerwie powrócił cykl biegów Monte Kazura. Uczestnicy imprezy bez konieczności wyjeżdżania z Warszawy znów mogą sprawdzić formę w biegu górskim. Warunku ku temu są znakomite, bo trasa przypomina wielki rollercaoster.
We wtorkowy wieczór, tuż po zachodzie słońca, wystartował pierwszy z pięciu etapów cyklu. Impreza rozgrywana jest tradycyjnie na Górce Kazurówce, tuż przy Lesie Kabackim. Wzniesienie powstało w latach 70. ubiegłego wieku, jako usypisko ziemi wywożonej z placu budowy osiedla Ursynów.
Organizatorzy na wstępie ostrzegali, by nie zaczynać biegu zbyt szybko. Mimo krótkiej, zapętlonej trasy nie jest to dobra taktyka na okiełznanie licznych podbiegów. Łączne przewyższenie wynosi tu ok. 300 metrów. Wiedzieli co mówią. Chociaż nie były to Beskidy, Tatry czy Bieszczady, to gdy robiło się ciemno przed oczami, można było poczuć się jak w prawdziwych górach.
Zwycięzcą pierwszego etapu okazał się Mateusz Belowski z czasem 26:06. O wygraną walczył z Krzysztofem Dołęgowski, współorganizatorem imprezy.
– Biegło mi się bardzo. Trasa jest bardzo fajna, lubię takie fragmenty, gdy raz biegnie się w górę, a za chwilę jest mocno w dół. Dzięki temu można się dobrze zmęczyć. Z czasu jestem raczej zadowolony, ale wynik trudno ocenić, bo trudno ocenić tempo biegu. Najtrudniejszy był ostatni podbieg. Czułem, że o zwycięstwo walczy ze mną Krzysiek, ale nie udało mu się (śmiech) – relacjonował na mecie zwycięzca. - To bardzo fajna impreza, kierowana do lokalnych biegaczy – zachęcał.
Wśród pań najlepsza okazała się Tamara Mieloch, która zwyciężyła z czasem 28:52.
– Nawet nie wiedziałam, że jestem pierwsza (śmiech). Było trochę gorąco, było czuć, że zbiera się na deszcz. Trasa była wymagająca. Ostatnia górka i podbieg były bardzo strome. Tam ludzie przechodzili już do marszu. Gdyby padał jeszcze deszcz, to mogło być bardzo ślisko i pewnie część osób by zjeżdżała – zauważyła triumfatorka, która pomagała w wytyczaniu trasy.
– Pomagałam w rozstawieniu trasy, więc podziwiam wszystkich którzy wystartowali. Ta trasa naprawdę daje w kość. Nie można tego biegu porównać do rywalizacji w biegu ulicznym, bo tam serce pracuje szybko ale na tym samym poziomie. A tu jest górka, dołek, górka i znów dołek. Trzeba mieć dobrą wydolność, żeby w tym się odnaleźć. To jest dobry trening. Ja miałam dziś nie biec, bo mam problemy z nogą, ale sport to też jakieś uzależnienie – dodała Tamara Mieloch.
W premierowym biegu wzięło udział blisko 140 osób. Zdaniem organizatorów był to udany powrót.
– Nie myśleliśmy o tym, czy biegacze pamiętają jeszcze o tym cyklu, czy też nie. Widzimy po prostu, że coraz więcej osób chce uczestniczyć w biegach górskich. Biegacze szukają takich zawodów w samej Warszawie. Formuła Monte Kazury jest na tyle fajna, że przyciąga ludzi. Wszystko robimy w koleżeńskim klimacie. Ktoś mnie nazywa głównym organizatorem, a ja przed chwilą skończyłem bieg. Jestem trochę zaskoczony, tym że tak dobrze mi poszło. Dawno nie startowałem. Kiedyś mieszkałem 2 km od Kazurki, teraz przeprowadziłem się do Bielska Białej, pod większą górę. Może stąd ten skok formy – opowiadał Krzysztof Dołęgowski.
Drugi etap Monte Kazura zaplanowano na 10 maja. Start o godzinie 19. Do klasyfikacji generalnej liczą się trzy najlepsze starty.
Monte Kazura w naszym KALENDARZU IMPREZ.
RZ