Kraków: Wasze medale, korony i rekordy [ZDJĘCIA]
Opublikowane w pon., 16/05/2016 - 16:25
Jubileuszowy 15. PZU Cracovia Maraton ukończyło o 172 więcej maratończyków niż w dotychczasowej rekordowej edycji z 2014 roku. Na mecie zameldowało się też o blisko tysiąc biegaczy więcej niż rok temu. U osób kończących zmagania na twarzach malowała się radość oraz grymas bólu. Każdy z ulgą odbierał efektowny medal.
Dla części uczestników bieg w Krakowie był jednym z przystanków do ukończenia Korony Maratonów Polskich. Przypomnijmy, aby uzyskać ten tytuł trzeba ukończyć pięć biegów - Maraton w Dębnie, Cracovia Maraton, Wrocław Maraton, Maraton Warszawski i Poznań Maraton - w ciągu 24 miesięcy.
- Robię Koronę Maratonów. Przebiegłam już Warszawę, Dębno no i teraz Kraków. Mam więc odpoczynek do jesieni. Chcę skończyć w Poznaniu. Moim zdaniem było fantastycznie. Pogoda dopisała. Temperatura była też dobra. Co prawda trochę wiało, ale chowałam się za mężczyznami. Do tej pory wszystkie maratony pokonałam w okolicach 3:28.00. Chciałam ukończyć „Koronę” ze wszystkimi czasami poniżej 3:30.00. Dziś wystartowałam z zającem na 3:15.00. Na 32. kilometrze, gdy uznałam, że mam siłę, wyprzedziłam go. Ostatecznie mój czas to 3:11.47. Jestem bardzo szczęśliwa. Marzeniem jest złamać 3:00.00. Jednak muszę jeszcze potrenować - powiedziała Justyna Śliwiak z Warszawy.
Dla wielu osób był to pierwszy start w Cracovia Maratonie.
- Jesienią brałem udział w tutejszym półmaratonie. Spodobała mi się tutejsza trasa, która jest wydała mi się przyjemna i łatwa. Z drugiej strony, zastanawiam się teraz czy to nie jest po prostu kwestia odpowiedniego przygotowania. Jedynym minusem był wiatr, który utrudniał bieg na niektórych odcinkach trasy. Na szczęście czasami wiało też w plecy, więc można przyjąć, że wyszło na remis. Chciałem pobić rekord życiowy i połamać trzy godziny. Udało się (2:53.25 - red). - powiedział Andrzej Głuszek z Rudy Śląskiej.
Nie zabrakło też uczestników o bogatszym stażu w krakowskiej imprezie.
- Po raz trzeci już startuję w Krakowie. Lubię tu biegać, bo jestem ze Śląska więc mam blisko, podoba mi się też atmosfera. Tym razem biegło mi się okropnie. Przez większości trasy biegłam pod wiatr. Trasa jest ciężka. Nie jest to raczej maraton dobry do ustanawianie rekordów życiowych. Chciałam pobiec poniżej wyniku 2:52.00, ale nie udało się. Mój czas to 2:58.38. Nie jestem, więc zadowolona. Umierałam przez sporą część dystansu, biegłam sama, nie miałam się za kogo schować. Dopiero po połowie dystansu ktoś się pojawił. Taka samotność maratończyka - powiedziała nam Agnieszka Kobierska z Gliwic.
Uczestnicy mieli różne drogi do osiągnięcia dobrego wyniku. Jedni przygotowali się na własną rękę inni wybrali opiekę trenera.
- Biegło mi się fajnie. Starałem się trzymać równe tempo. Chciałem złamać trzy godziny i z tego co wiem to udało się (2:58:57- red). Mam więc nowy rekord życiowy, Nogi na 35. kilometrze zaczęły boleć, ale udało się przezwyciężyć te problemy. Trochę pracy w przygotowania włożyłem. Ostatnie 2 - 3 miesiące biegałem po 100 km tygodniowo. Wszystko starałem się robić razem z kolegami, samemu staraliśmy się szukać wiedzy. Wszystko robimy totalnie amatorsko. Biegłem w Krakowie już w zeszłym roku. Podobała mi się ta impreza i postanowiłem tu wystartować po raz kolejny - powiedział Piotr Wielgosz, który zajął zaszczytne setne miejsce w kategorii open.
- To był już chyba mój 31. maraton w przygodzie z bieganiem. Czas 2:57.29 jak najbardziej mnie cieszy. Chciałem pobiec 2:55.00, ale nie ma co narzekać. Wiatr nie ułatwiał zadania zwłaszcza nad Wisłą. To był mój drugi start w Krakowie. Trasa jest dużo lepsza niż ta, gdy biegliśmy na Nową Hutę. Wtedy długą to była długa prosta, nie było kibiców, nikogo. Chciałem też za pomoc w przygotowaniach podziękować mojemu trenerowi - Arturowi Jabłońskiemu. Dzięki pracy z nim, już po raz trzeci pobiegłem poniżej 3 godzin - cieszył się Radosław Selke z Milanówka
Dodajmy, że w klasyfikacji drużynowej zwyciężyła drużyna Night Runners.
RZ