#Szykuj(ą)sienaKrynice robiąc interwały [WIDEO]
Opublikowane w pt., 25/08/2017 - 10:03
Wakacje się skończyły, we wtorek nawet lato jakby odeszło w dal, a przynajmniej wzięło się w nawias. W deszczu spotkaliśmy się znów w komplecie z ekipą #Szykujsienakrynice. Zaplanowaliśmy interwały w formie trzech sztafet. Ale musieliśmy zmienić ten plan jeszcze przed treningiem.
Magda (z prawej, obok Kingi) zgłosiła kontuzję. Kurcze blade. Bolący Achilles. W zeszłym tygodniu był pobolewającym Achillesem, a teraz zmienił się w piekący. Nie można w takiej sytuacji robić mocnego treningu, ani w ogóle żadnego treningu – Magda przetruchtała na stadionie kilka okrążeń, bo fizjoterapeuci zawsze pozwalają na ruch do granicy bólu. Ten ruch był po to, żeby podnieść trochę temperaturę mięśni i zrobić potem efektywne rozciąganie. Przy kontuzji nie może ono być mocne, żeby nie naderwać bardziej uszkodzonych włókien. Ale długotrwałe, konsekwentne, spokojne.
Teraz Magda wybiera się do fizjoterapeuty, bo nie ma co przewlekać leczenia. Czasem samo przejdzie, ale w pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć, że tym razem nie przechodzi i iść do specjalisty. Czekam na info co dalej.
Zły jestem – jak każdy biegacz i każdy trener jest zły na kontuzję. Jechaliśmy mocno, dużo było podbiegów, po drodze był jeszcze obóz, na którym Magda – która pierwszy raz była w górach (tu jest dłuższa opowieść, filmik z obozu) – okazała się świetna zwłaszcza w zbiegach. Szło tak dobrze, aż organizm powiedział: za mocno i poprosił o zwolnienie. Miejmy nadzieję, że na chwilę.
UPDATE – NEWS – z ostatniej chwili. Właśnie Magda przysłała maila: osteopata orzekł, że to nic groźnego, niewielkie zapalenie kaletki, porozluźniał powięzi, mięśnie, założył tejpy i kazał (sic!) biegać. Hurra!!! Zaraz siadam do planu treningowego Magdy, żeby go zaadaptować do nowej sytuacji.
Potem chroniąc się przed deszczem pod drzewem zrobiliśmy odprawę. Podział na teamy – musieliśmy je na nowo zestawić w związku z kontuzją Magdy. Wyjaśnienie zasad sztafety – zespoły są dwuosobowe, każdy przebiega odcinek 800 m, zespół robi to w sumie sześć razy (każdy trzy odcinki) i przerwa, a potem jeszcze raz to samo. Rozumiecie? Klasyczne interwały 6 razy 800 m (czyli 3 minuty z kawałkiem, a jak ktoś mocny, to bez kawałka) tyle że z trochę dłuższymi przerwami – 3, a nie 2 minuty. A sztafeta po to, żeby każdy dawał z siebie więcej, bo rywalizacja, bo odpowiedzialność za zespół.
Na odprawie koło mnie stoi Kuba zawiedziony trochę ostatnim startem na 10 km (42 min. na krosowej trasie), wyszedł rzeczywiście poniżej jego możliwości. A już powinniśmy łapać formę.
No i właśnie po to są interwały. Żeby przyspieszyć. Żeby osiągnąć maksymalną dyspozycję w dniu startu. Żeby dodać tlenu do ognia.
Chciałbym to dokładniej wyjaśnić, bo czasem ludzie dziwią się: po co przed górskim, długim i wolnym biegiem trenować szybkie i krótkie odcinki. Chodzi o to, że doprowadzając się do zadyszki zmuszamy organizm do usprawnienia mechanizmu zasilania w tlen. Czyli powiększamy VO2max, maksymalny pobór tlenu. Trenujemy pęcherzyki płucne, żeby absorbowały więcej tlenu z powietrza. Ta umiejętność przyda nam się potem bardzo przy długich wysiłkach tlenowych. Np. na Festiwalu Biegowym w Krynicy, na 17-kilometrowym biegu Runek Run, który biegniemy we dwóch z Kubą. Na 34 km, które ma biec Magda. Na 64, na których wystartuje Asia (w środku) i na 100, które pobiegnie Tomek (obok).
Tomek, który zmienia tu pałeczkę z Kubą (byli jednym teamem), może być ze swojego startu kontrolnego bardzo zadowolony. Dwa tygodnie temu biegł w Ultra Maratonie Gorce na dystansie 40 km i zajął 13 miejsce open! Czas 4:35 na 43 km – to oczywiście nie do końca wymierne, ale – imponuje.
Asia, która pojechała na ten bieg z Tomkiem (wiecie, że są małżeństwem i to Asia ujęła nas na samym początku deklaracją, że „chciałaby wreszcie dogonić męża”?) na dystansie 20 km zajęła 5 miejsce wśród kobiet (z czasem 2:24), a do podium zabrakło jej tylko 3 minut! Z pewnego punktu widzenia można by powiedzieć, że Asia przegoniła męża o 8 miejsc.
Rozpisałem się strasznie, a umówiłem się z Moją Sportową Żoną, że przejmuję Młodego Yodę na podwórku, będziemy kopać piłkę. Jeszcze ostatnie zdjęcie – zmieniam pałeczkę z Asią. Jak chcecie zobaczyć nasz trening – to na Facebooku KS Staszewscy można znaleźć relację na żywo.
Do miłego zobaczenia.
Trener Wojciech Staszewski