Afera Marathon Travel – neverending story? O problemach dowiedzieli się...
Opublikowane w śr., 28/11/2018 - 09:05
Marathon Travel Poland to firma, o której głośno już od jakiegoś czasu. Wielu polskim biegaczom spędza sen z powiek, jeszcze większej grupie zepsuła zaplanowane od dawna wyjazdy i zrujnowała marzenia. Swoim klientom jest dłużna sporo a wciąż zgłaszają się kolejni oszukani. Chociaż właścicielka firmy po klapie wyjazdu na NYC Marathon zadeklarowała, że to koniec działalności, próbowała zorganizować kolejny wyjazd. Niedoszli uczestnicy wyprawy na Athens Classic Marathon o tym, że wyjazd odwołano dowiedzieli się na kilkanaście godzin przed planowanym wylotem a niektórzy dopiero na lotnisku…
Jako pierwszy zgłosił się do nas pan Robert:
– Wiosną tego roku zgłosiłem chęć wyjazdu na Maraton w Atenach razem z firmą Marathon Travel. Podpisałem umowę i wpłaciłem zaliczkę za mnie i moją dziewczynę jako osobę towarzyszącą. Biegam prawie od czterech lat i ten maraton był moim marzeniem – opowiadał nam biegacz. – W sierpniu zapłaciłem druga część raty, ale niestety pod koniec miesiąca zaczęły się problemy zdrowotne. Po szeregu badań byłem zmuszony całkowicie przestać biegać, a co za tym idzie, zrezygnować z maratonu ateńskiego. Zgłosiłem ten fakt właścicielce firmy Marathon Travel i dostałem zapewnienie, zwrotu pieniędzy. Mówiła, że nie wpłaciła jeszcze żadnych zaliczek a także nie rezerwowała hotelu. Poprosiła mnie ponadto o dokumentację medyczną, którą chciała wysłać do organizatora maratonu, żeby załatwić zwrot wpisowego. Pierwszy obiecany termin minął, później dostałem zapewnienie telefoniczne oraz mailowe o zwrocie, kolejny termin minął… Tym razem już Pani Edyta nie odbierała, tylko napisała, że pamięta i podała kolejny termin. Oczywiście, nie dotrzymała go. Kolejne moje wiadomości pozostały bez odzewu. Firma ta jest mi winna 3500 zł.
– O firmie dowiedziałem się od kuriera, który dostarczał mi paczkę i zobaczył koszulkę maratonu. Chwalił sobie Marathon Travel. W maju napisałem do firmy, w sierpniu podpisałem umowę. Co ciekawe, oni jej nie podpisali – opowiada pan Zbigniew. – 2 października dostałem wiadomość, żeby szybko wpłacić drugą ratę, chociaż termin był 8.10., bo pani Edyta musi pozamawiać bilety. Wpłaciłem, dostałem potwierdzenie i od tej pory kontakt się urwał. 7 listopada o godz. 23:35 dostałem e-maila z informacją, że Urząd Skarbowy zajął konta firmy i nie ma funduszy na wyjazd, więc go odwołuje. Tę wiadomość wysłała tylko do siedmiu osób z grupy. Pozostała część pojechała na lotnisko. Najpierw napisałem do właścicielki firmy, że różne sytuacje zdarzają się w życiu, ale ważne, jak my z nich wybrniemy, więc czekamy, jak ona się z nami rozliczy. Niestety, do dzisiaj nie ma żadnej informacji – przyznaje. – My zorganizowaliśmy się w trójkę i polecieliśmy do Aten 9 listopada, ponosząc dodatkowe koszty. Wiadomo, jeśli kupuje się wcześniej, to bilet z Warszawy kosztuje 75 zł i można lecieć na kawę. My, z dnia na dzień, zapłaciliśmy 2300, ale byliśmy tak nastawieni na ten maraton…
Informowanie o odwołaniu wyjazdu na kilkanaście godzin przed wylotem wydaje się szokujące, ale… nie wszyscy uczestnicy feralnej wycieczki mieli tyle „szczęścia”. Połowa uczestników wybrała się na lotnisko nieświadoma zaistniałej sytuacji. O problemach firmy Marathon Travel dowiedzieli się dopiero, kiedy w umówionym miejscu nie stawił się jej przedstawiciel a linie lotnicze poinformowały, że nikt nie wykupił biletów na ich nazwiska.
– Byłem na lotnisku – przyznaje pan Mariusz, który ostatecznie nie pobiegł w Atenach. – O firmie dowiedziałem się podczas pobytu w Lizbonie, gdzie spotkałem grupę biegaczy, która z nią przyjechała. Prześwietliłem firmę, sprawdziłem na portalach społecznościowych, ceny mieli kuszące… Pomyślałem, czemu im nie zaufać. Skusiłem się na wycieczkę życia, maraton i sześć dni w Atenach. Na szczęście znajomi, którzy mieli lecieć ze mną zrezygnowali. Tak bym sobie nie wybaczył, że ich namówiłem… Postanowiłem się spotkać z panią Edytą na żywo. Spotkaliśmy się w restauracji, bo powiedziała, że nie ma biura. Tłumaczyła się problemami z synem. Podpisaliśmy umowę. Wtedy zwróciłem uwagę, że na umowie jest Marathon Event zamiast Marathon Travel, ale właścicielka tłumaczyła to rebrandingiem nazwy i tym, że poprzednią firmę prowadził jej były mąż. Uwierzyłem, chociaż już tutaj coś mi nie pasowało… Wtedy nie chciała całej kwoty, tylko 1750 zł pierwszej raty. Cały czas mieliśmy kontakt. Aż na początku października poprosiła o wcześniejszą wpłatę raty, bo musi opłacić hotel. Wpłaciłem i kontakt się urwał, Wkurzyłem się, pisałem, dzwoniłem… Oddzwoniła z wyjaśnieniami, poprosiłem o adres hotelu, ale nie potrafiła go podać… Kiedy spytałem o bilety lotnicze, zaczęła tłumaczyć, że to XXI wiek i ona wszystko załatwi. Dostałem tylko maila z informacją, że będzie czekała na lotnisku o 17:40 z tabliczką „Marathon Travel”. Przyjechałem, czekałem… Nikt się nie pojawił, pani Edyta nie odbierała telefonów. Podszedłem do stanowiska linii lotniczych, podałem nazwę biura podróży… nic, swoje nazwisko… nic. Usłyszałem „Proszę pana, nie ma pana na liście pasażerów”. Proszę sobie wyobrazić tę tragedię. Odlot miał być o 19:40 no i ja w tym samolocie… Niestety, minęła 20.00 a ja nadal stałem i przeżywam osobistą tragedię... Koniec marzeń.
– Teraz zacznie się prawdziwa walka! – zapowiada Pan Mariusz.
Minęły prawie trzy tygodnie a telefony firmy Maraton Travel milczą. Uczestnicy feralnego wyjazdu nie mogą liczyć na zwrot wpłaconych środków ani na żadną rekompensatę za stracone pakiety startowe. Złożyli doniesienia o popełnieniu przestępstwa i planują nie odpuścić. Będą walczyć o swoje, podobnie jak uczestnicy wyjazdów do Nowego Jorku, Tokio i Londyny. Wyjazdów, które nigdy nie doszły do skutku. Tymczasem na stronie internetowej firmy wciąż widnieje aktualna oferta, w której możemy znaleźć między inny wyjazd na maraton na Cyprze. Czy znajdą się kolejni chętni?
KM
fot. whyathens.com, Victah Sailer / AMA