Tropem Wilczym Łódź: Podwójne zaskoczenie zawodniczki z podium [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 03/03/2019 - 18:35
Rekordowa liczba 539 uczestników stanęła w niedzielne południe 2 marca na starcie łódzkiego Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”. Te upamiętniające naszą trudną niedawną historię zawody rozegrano tutaj po raz siódmy, a piąty w obecnym kształcie. Ze startem i metą przy stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego, od 2015 roku organizuje je Stowarzyszenie Kibiców ŁKS, we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja oraz Miejską Areną Kultury i Sportu.
Wcześniej, o 11:00 wystartował towarzyszący bieg dziecięco-młodzieżowy na 1963 metry, symbolizujący datę śmierci ostatniego czynnego partyzanta niepodległościowego podziemia, Józefa „Lalka” Franczaka. Obie trasy przebiegały ziemnymi i asfaltowymi alejkami Parku im. J. Piłsudskiego (parku na Zdrowiu), w pobliżu rezerwatu „Polesie Konstantynowskie” oraz ZOO. Jak nam opowiedział współorganizator imprezy, festiwalowy ambasador Szymon Drab, tym razem trasa biegu głównego została dopracowana i dokładniej zmierzona kółkiem pomiarowym, by uzyskać równy dystans pięciu kilometrów.
Tuż przed startem przestał mżyć deszcz, jednak zawodnikom przez cały czas towarzyszył wychładzający wiatr. Wkrótce po opuszczeniu terenów stadionu, na czoło wysforowała się grupka pięciu zawodników. Jak nam opowiadał późniejszy zwycięzca Łukasz Wojnicki, rozerwała się ona dopiero na drugim kilometrze. Kutnianin wpadł na metę w czasie 16:42, zdecydowanie wyprzedzając Michała Witkowskiego (16:56) i Roberta Sobczaka (17:16). Wśród pań wygrała Aneta Goździk Zaręba (21:51, netto 21:45) przed Edytą Tworożyńską (22:37, netto 22:28) i Adrianną Brykowską (23:07, netto 22:29).
Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.
Zwycięzca stawał już w poprzednich latach na podium tego biegu, jednak nigdy wcześniej na jego najwyższym stopniu. – Postanowiłem od samego początku ruszyć bardzo szybko, żeby zrobić sobie mocne przetarcie – opowiadał na mecie. – Koledzy naciskali na mnie przez pierwsze dwa kilometry. Później udało mi się oderwać, zwiększyć przewagę i utrzymać ją do końca. Ze swojego wyniku jestem zadowolony, bo na tym etapie przygotowań nie robię jeszcze najmocniejszych jednostek treningowych. Dopiero później na wiosnę chciałbym poprawić życiówkę na piątkę i złamać 16 minut. Na jesień mam ambitne plany, bo chcę z dobrym wynikiem zadebiutować w półmaratonie.
Podwójne zaskoczenie przeżyła druga wśród kobiet Edyta Tworożyńska. Najpierw na mecie dowiedziała się, że znalazła się na najniższym stopniu podium, choć zupełnie nie nastawiała się na tak dobry wynik. Już po odebraniu pucharu i nagród i opuszczeniu terenu stadionu, została wydzwoniona przez organizatorów z przystanku tramwajowego, by wróciła po zamianę pucharu, gdyż faktycznie zajęła... drugie miejsce.
Pani pierwotnie figurująca na tej pozycji nie zjawiła się na dekoracji. Po analizie zdjęć z mety okazało się, że najprawdopodobniej ani ona, ani nikt inny z jej numerem nie wziął udziału w biegu. Jeśli jej pakiet z numerem i chipem został odebrany i znalazł się przypadkowo w tłumie przy urządzeniu pomiarowym w ciągu tych kilkudziesięciu sekund między przybiegnięciem pierwszej i drugiej zawodniczki, to mógł dać odczyt. Karkołomne wytłumaczenie, ale póki co jedyne logiczne – oprócz takiego, że ktoś jednak pobiegł z tym numerem, przekroczył metę, lecz nie załapał się na żadne zdjęcie. Na trzecie miejsce, „zaocznie” z czwartego, wskoczyła więc Adrianna Brykowska.
Robert „Badyl” Sobczak zdobył trzecie miejsce niedługo po wywalczeniu brązowego medalu w swojej kategorii na 800 metrów w halowych MP Masters. – Z czasu nie jestem do końca zadowolony – przyznał – ale ostatnio przygotowywałem się do osiemsetki, a to jest zupełnie inny trening, robi się głównie szybkość. Na wiosnę będę jeszcze biegał piątki i mam nadzieję poprawić wyniki.
Już nie pierwszy raz trasę biegu wspólnie przebyli Magdalena Pola i jej niepełnosprawny przyjaciel Damian na wózku, oboje ze związanej z organizatorami drużyny Łódź Kocha Sport. Jak przyznali, trasa nie była zbyt łatwa dla wózka, ale już mają wprawę w jej pokonywaniu. Warto wspomnieć, że jednej z poprzednich edycji Magda zajęła miejsce na podium. Teraz należy się jej tym większy szacunek, że jest jeszcze w trakcie wychodzenia z poważnej kontuzji.
Na biegu o takiej tematyce nie mogło zabraknąć żołnierskich akcentów. Tradycyjnie w miasteczku zawodów pojawiła się grupa rekonstrukcyjna Stowarzyszenia Historycznego „Strzelcy Kaniowscy” ze swoją ekspozycją. Na mecie na biegaczy czekała wojskowa grochówka, której dla nikogo nie zabrakło.
KW