Maraton Bieszczadzki: Młodszy brat słynnego Rzeźnika dobrze się spisał [ZDJĘCIA]
Opublikowane w pon., 14/10/2013 - 12:28
Dokładnie 234 zawodniczek i zawodników (z 275 zapisanych i opłaconych numerów startowych) stanęło na starcie sobotniego I Maratonu Bieszczadzkiego – młodszego brata słynnego Biegu Rzeźnika. Z opinii uczestników zawodów i organizatora wynika, że półmaratoński debiut OTK Rzeźnik wypadł obiecująco.
Mimo maratońskiej nazwy, trasa bieszczadzkiego biegu była nieco dłuższa – ok. 48,5 km (faktycznie nieco ponad 50 km). Prowadziła m.in. przez Wetlinę, Smerek, Okrąglik, Paprotną czy Jawornik (przewyższenie trasy to 1280 m). Wiodła głownie szlakami turystycznymi, ale nie zabrakło też dłuższych fragmentów asfaltowych czy szutrowych. – Takie jest założenie naszej imprezy, która ma łączyć elementy klasycznego maratonu oraz biegu górskiego, oczywiście z zachowaniem standardów dla obu konkurencji – mówi Jakub Lengiewicz z OTK Rzeźnik.
Pomysł, ale i wykonanie (trasa była oznaczona co 1 km, do dyspozycji biegaczy były punkty odżywcze, wyniki „na żywo” z wykorzystaniem systemu GPS) przypadł do gustu biegaczom. Do mety nie dotarło tylko pięcioro uczestników.
– Początek trasy był bardzo szybki: można było sobie pozwolić na to, by się rozpędzić. Później już trzeba było zachować ostrożność. Ostre zbiegi, nie bardzo było widać co jest pod nogami, ale sama końcówka też bardzo przyjemna: po płaskim terenie można było docisnąć na sam koniec do mety. Jestem bardzo szczęśliwy – podsumował Bartosz Gorczyca, pierwszy zwycięzca Maratonu Bieszczadzkiego.
Czas, jaki osiągnął p. Bartosz, zaskoczył organizatorów górskiego maratonu. – Tempo zwycięzcy było wręcz absurdalne, bo wyniosło ok. 3:06 / km (faktycznie ok. 4:30 / km - red.). Takie wyniki spotyka się w biegach płaskich, a nie górskich! – zachodzi w głowę Mirosław Bieniecki, prezes OTK Rzeźnik. – Przewyższenie trasy było spore, podbiegi strome, zbiegi wymagające, bo pokryte śliskimi liśćmi, tymczasem taki wynik. Brawo dla Bartka – dodaje Jakub Lengiewicz.
Co ciekawe, Bartosz Gorczyca narzekał nieco na chłód i mgły, które zastał na trasie. Gdyby nie aura, wynik mógłby być więc jeszcze lepszy!?.
Bieszczadzką imprezą, szczególnie trasą i kibicami, zachwyciła się także Agnieszka Łęcka, zwyciężczyni rywalizacji kobiet. – Cudowna trasa! Dużo kibiców, którzy bardzo wspierali nawet w najtrudniejszych momentach. Byli wszędzie, nawet w górach! – stwierdziła na mecie. – Trasa piękna, malownicza, bardzo kolorowa, aż chciało się biec. Najbardziej przerażające były mokre liście, które przykrywały kamienie i nie bardzo było wiadomo, co mamy pod nogami, ale poza tym – rewelacja! Bardzo cieszę się, że pobiegłam!
– Bardzo Nas cieszą takie opinie. Już rozmyślamy nad przyszłoroczną edycją, już mamy nawet plany związane z przebiegiem trasy. Chcemy, by zgromadziła jeszcze więcej zawodników, w tym amatorów. Maraton Bieszczadzki to szybki ultramaraton górski, zachowujący standardy rywalizacji na szosie, ale nie maksymalnie hardkorowy. Ale przez to, że wymagający, idealnie nadaje się na debiut – zachęca Jacek Gardener.
Wyniki:
1. GORCZYCA Bartosz – 3:34:37
2. JABŁOŃSKI Artur - 3:35:07
3. GEDIMINAS Grinius – 3:53:08
4. PAKUŁA Paweł 4:11:45
5. CICHOŃ Maciej – 4:32:42
Kobiety
1. ŁĘCKA Agnieszka – 4:47:12
2. ŁYJAK Olga – 4:48:46
3. TUROSZ Iwona – 5:30:23
4. TARCZYŃSKA Halina – 5:42:12
5. MATUSZEWICZ Ewa – 5:42:24
GR
Fot. Organizator