Nie musisz zwariować, by biegać długie dystane. Wystarczy się przygotować
Opublikowane w śr., 18/05/2022 - 01:36
Czy ja byłem przygotowany? Na pewno - nie do końca. W lutym dość przyzwoicie nabiegałem kilometrów, w marcu ciut mniej. Potem już poszły półmaratony, maraton, piątka, dziesiątka... Mniej wybiegań, więcej regeneracji. Jednak nastrój był dobry.
Zresztą nie fizyczny, ale psychologiczny wpływ otwiera nowe możliwości. To chyba po to uczucie zawsze gonią się w Ultra, to właśnie przezwyciężenie psychiki otwiera nowe możliwości w życiu.
Kiedy biegasz przez cały dzień lub dłużej bez przerwy, bez snu, fizyka nie ma tam już znaczenia, tam poza ludzkimi możliwościami stoi zadanie aby wytrzymać psychicznie i nie złamać się. I co tu zrobisz, jak nic nie zrobisz.
Na początku nawet wszystko dobrze szło. Komfortowe tempo, takie na hamulcu, bardzo spokojne. Jedzonko, picie na przemian na każdym okrążeniu. Dobra pogoda, tylko jakaś zmienna. To gorąco, to zimno.. wkurzało to chyba niejednego zawodnika.
Po maratonie mój zegarek zwariował. Zaczął nabijać mi kilometry z kosmiczną prędkością. Wyłączyłem go.
50 km w 5 godzin. Jest OK.
Na 60 mały kryzys, ale spoko. A potem tak wszystkiego po trochu nazbieralo się. Podobnie jakieś odwodnienie, coś tam czy z sercem czy z mięśniem. Zaczęło odzywać się kolano... Dawno nie bolało. Ale pamiętam kiedy bolało, to męczyło mnie to strasznie. Ani maści, ani przerwy w bieganiu nie pomagały.
I tu nie wiem. Czy głowa przegrała, czy odwrotnie - wygrała, bo nie chciałem ryzykować z obciążeniem. Myślałem - skończyć na 75 km, albo na dwóch maratonach. No, jak zobaczyłem że jest szansa dokręcić do stówki w 12 godzin to tak i postanowiłem.
Nawet łatwiej mi się zrobiło, jak wyliczałem okrążenia do końca. Dodalo to trochę motywacji, sił i tempa. Może te Ultra to nie jest moja bajka? Biegać, maszerować niewiadomo ile. Muszę mieć dystans do zrobienia i koniec.
Podziwiam tych twardzieli co chodzą, spacerują, odpoczywają, znowu idą. To nie jest wstyd chodzić w ultra. Też chodziłem. Ale wolę żeby bieg był biegiem. Jeśli zdrowy rozsądek wygrał, nie doprowadził do większej krzywdy, to też dobrze.100,079,58 km w czasie 11:52:54 Oficjalnie zaliczone 100 km po raz pierwszy w życiu.
Czy jestem zadowolony? Raczej tak. Czy będę się bawił w te wasze Ultra? Raczej nie. Wielkie dzięki wszystkim, którzy kibicowali, trzymali kciuki, wspierali, dawali cenne wskazówki, pomagali w punkcie serwisowym i strefie supportu.
Gratulacje dla wszystkich ultrasów, którzy pokonali swoje słabości! Brawo za rekordy Polski, Ukrainy, Serbii, Czechii, za rekord świata! Brawo dla organizatora, klubu "O co biega" Pabianice! (Wiktor Wołkow, Ambasador Festiwalu Biegów)