Marek Podraza: wrażenia z każdego Festiwalu Biegowego są niesamowite
Opublikowane w śr., 22/05/2024 - 08:09
- W Festiwalu Biegowym uczestniczę, jak dobrze pamiętam, chyba już od 10 lat - sięga pamięcią Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegowego. - Moim ulubionym biegiem był Bieg Nocny na trasie Krynica – Tylicz, panowała tam wyjątkowa atmosfera, ale też różne biegi na krótszych dystansach. Z chwilą zmiany miejsca Festiwalu na Piwniczną-Zdrój czas pozwala tylko na krótsze dystanse.
Tak się składa, że prawie zawsze z terminem Festiwalu pokrywają się kolejne rocznice ślubu i trzeba pogodzić jedno z drugim. Wrażenia z każdego Festiwalu nie tylko z ostatniego są niesamowite, zawsze można tam spotkać wielu znajomych, biegaczy, ambasadorów i poznać nowych.
- Jako zwykły amator i miłośnik biegania jakoś nie przywiązuję wagi do uzyskanych czasów, czy miejsc - mówi Marek Podraza. - Wiek już nie bardzo pozwala na rewelacyjne wyniki. Dla mnie najważniejszym celem jest ukończenie każdego biegu, a jeżeli są za mną dużo młodsi biegacze, to radość jest podwójna. Wiadomo, często są trudne momenty, ja biegnę zawsze swoim tempem, jeżeli przychodzi trudny moment, zawsze można przejść do wolniejszego truchtania, byle do przodu. Jak na razie ten przepis pozwolił mi ukończyć wszystkie biegi, a nawet czasem zająć jakieś miejsce na podium.
Czy Ambasador poleciliby innym udział w Festiwalu Biegowym? - Oczywiście, że tak; to wspaniała impreza - odpowiada. - Powoli odnajduję się w Piwnicznej-Zdroju i z roku na rok jest coraz lepiej. Wiadomo, że nie dorówna Krynicy-Zdroju, gdzie było większość edycji, ale kto wie, może z czasem się to uda.
Podczas 15. Festiwalu Biegowego Marek Podraza jest już zapisany na kilka dystansów. - Tych krótszych, wybrałem nawet Bieg Nocny i Sądecka Dychę, ale nie ukrywam że kusi mnie Bieg w szpilkach - śmieje się. - Jeśli się nie mylę, regulamin dopuszcza również mężczyzn. Dystans jest krótki, tylko jako go przebiec?
Jak przygotowuje się do startów? - Biegam sobie na spokojnie 3- 4 razy w tygodniu przeważnie w godzinach popołudniowo – wieczornych dystanse około 10 kilometrów i to wystarcza. W rejonie Gorlic nie brakuje miejsc do biegania, a moim ulubionym jest ścieżka rowerowa z Gorlic do Szymbarku i z powrotem.
- Oj trochę tych imprez było i będą kolejne - mówi biegacz z Gorlic, pytany o ostanie imprezy, w których startował. - Staram się w miesiącu pobiec ze dwa, trzy razy w różnych biegach, choć nie zawsze czas na to pozwala. Z tych ostatnich, w pamięci utkwił Bieg Wokół Jeziora Tarnobrzeskiego na 10 km, bieg darmowy i piękna trasa wokół Jeziora Tarnobrzeskiego, jak i wspaniała atmosfera,oraz Zimowy Bieg Beskidnika (zimowy tylko z nazwy). Kto na Beskidnika raz zawita, wraca tutaj co roku. Był też Mini Maraton Cracovia. To, tak, w wielkim skrócie.
Co zdecydowało, że Marek Podraza wybrał bieganie? - Jest pewna moda na uprawianie sportu, a bieganie jest tego najprostszą formą - odpowiada. - Jeżeli ktoś chce biegać, wszędzie znajdzie miejsce. Najważniejsza jest chęć. Ja swoją przygodę z bieganiem zacząłem w wieku około 13 lat, w mojej rodzinnej Jodłowej (kiedyś Małopolska, obecnie Podkarpacie), będąc jeszcze uczniem tamtejszej szkoły podstawowej, a potem LO Jodłowa.
Był to początek lat 80, w których o prawdziwych butach do biegania można było tylko pomarzyć. Biegało się, w czym się dało. Było trochę sukcesów w szkole, jak dobrze pamiętam udało się wywalczyć nawet rekord na 1000 metrów. Informacje o biegach wyszukiwałem wówczas w gazetach, bo internetu nie było. W latach 1982 - 1986 startowałem na różnych dystansach.
Pamiętam półmaraton w Radomyślu Wielkim, który wygrałem w swojej kategorii wiekowej, po czym nastąpiła długa przerwa. Do biegania wróciłem około 20 lat temu, dzięki bieżącym kontaktom ze wspaniałym środowiskiem biegaczy i… przybywającym z roku na rok kilogramom. Dzięki „biegowej cud-diecie”, zaczęły znikać.
Traktuję bieganie jako wspaniałą formę poznawania nowych przyjaciół, których łączy pasja spędzenia wolnego czasu „w biegu”. Nieważne są dla mnie zajęte miejsca, osiągnięte czasy, ale ukończenie każdego biegu w doborowym towarzystwie, wspólne wyjazdy oraz spotkania z biegaczami. Za sukces uważam swój powrót do tego sportu.
Średnio trzy, cztery razy w miesiącu uczestniczę w biegach na różnych dystansach, najczęściej w Małopolsce i Podkarpaciu, ale nie tylko. Udało się potrenować nawet na Wyspach Zielonego Przylądka, Malediwach, Dubaju, ostatnio na Sardynii, a nawet uczestniczyć w biegu na Węgrzech.
Jako biegający dziennikarz mam też możliwość promowania tej dyscypliny w mediach, w tym również na stronie Festiwalu Biegów. Wraz z innymi sympatykami biegania udało się stworzyć Gorlicką Grupę Biegową, która biega cały czas oraz zarazić tym braci i ich rodziny. Czasem uda się coś wygrać… Nawet kilka razy załapałem się w kategorii najstarszy zawodnik. Warto biegać nawet dla takich chwil, a gdy dużo młodsi są daleko za mną, to radość jest podwójna. (opr. t.kowalski@festoiwalbiegow.pl) Fot. Marek Podraza