W żoliborskim Biegu Mikołajkowym czerwonych brodaczy jak na lekarstwo [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 01/12/2013 - 16:43
Zimny wiatr prawie jak z Laponii, przygnał – na szczęście nie przegnał – na start uczestników Żoliborskiego Biegu Mikołajkowego. Bieg tradycyjnie rozegrano na Kempie Potockiej, choć na nieco innej niż zwykle trasie. W zawodach wzięło udział prawie 700 osób i zdaniem organizatorów park większej liczby osób już nie pomieści. Świadczy to tylko o popularności imprezy. Szkoda tylko, że tak nie wielu biegaczy zdecydowało się przebrać w strój św. Mikołaja czy chociażby założyć samą czapkę. Klimat imprezy byłby zupełnie inny. Kilka osób jednak nie zawiodło.
Podążając w kierunku startu minął mnie jeden biegacz w czerwonej czapce z białym pomponem. Miałem nadzieję, więc że na miejscu zobaczę całą masę św. Mikołajów. Niestety większość uczestników zawody potraktowała zawody jak każde inne, choć były i takie, które stanęły na wysokości zadania i włożyły w swój strój trochę pracy. Również panie przyodziały czapki, wąsy i brody. Można było trochę się pośmiać dla rozgrzewki, a jak wiadomo, że śmiech to zdrowie.
Przed biegiem głównym rozegrano zawody tych, którzy najbardziej czekają na przyjście świętego. Dzieci rywalizowały na czterech dystansach: 150, 350, 700 i 1400 m. Po zmaganiach czekało na nich coś smacznego.
Godzinę startu biegu głównego na dystansie 10 km wyznaczono na godz. 12:30. Zawodnicy wyruszyli na trasę jednak z lekkim opóźnieniem, bo kilka chwil zajęło organizatorom wytłumaczenie trasy i przypilnowanie, by na pierwszych metrach nikt nie wchodził na alejkę. W końcu sygnał do startu dał burmistrz dzielnicy Żoliborz.
Od początku wyłoniła się silna grupa zawodników, którzy prowadzili bieg. W czołówce znalazł się Piotr Parfianowicz, Łukasz Kalaszczyński, Sebastian Polak (w czerwonym stroju i czapce św. Mikołaja) oraz nasz portalowy spec od treningu biegowego Mateusz Baran z grupy Warszawiaky.
Stawka mogła być jeszcze mocniejsza, gdyby dotarł Yared Shegumo. Szansa na przyjazd triumfatora 35. Maratonu Warszawskiego była całkiem spora. – Dwa lata temu Yared tu startował. Teraz byliśmy w kontakcie z nim oraz z jego trenerem i managerem i też miał być. Jednak przebywając na obozie w Szklarskiej Porębie nabawił się urazu i wolał nie ryzykować – powiedział nam Sylwester Karczewski organizator biegu.
Zawodnicy musieli pokonać dwa okrążenia po 5 km, co było najlepszym rozwiązaniem, bo z powodu prac prowadzony na Kępie Potockiej pętla mogła być ograniczona tylko do 3300 m. W tedy biegacze oczywiście mieli by do pokonania trzy okrążenia. Na szczęście tak się nie stało. Trasę biegu zabezpieczał Pokojowy Patrol.
– Udało nam się porozumieć z firmą, która dokonuje remontów wiaduktów w taki sposób, by tak rozłożyli prace, aby trasa była dziś dostępna dla biegaczy. Jednak Kępa Potocka po woli pęka w szwach i chyba trzeba przenieść ten bieg na ulice – stwierdził organizator.
W rywalizacji mężczyzn najlepszy okazał się Piotr Parfianowicz. Natomiast wśród Pań zwyciężyła Angelika Mach. Wielu zawodników po biegu narzekało na silny wiatr, który uniemożliwił im dobry występ. Nie był to dzień na bicie rekordów życiowych. Jako nagrodę pocieszenia w miasteczku zawodów można było zrobić sobie zdjęcie z z lodową rzeźbą św. Mikołaja.
Wyniki:
Kobiety
1. MACH Angelika
2. STELMACH Dominika
3. ZIĘTEK Olga
Mężczyźni
1. PARFIANOWICZ Piotr
2. BARAN Mateusz - gratulujemy kolego!
3. KALASZCZYŃSKI Łukasz
RZ