'Jadę tam walczyć'. Darek Laksa o europejskim etapie projektu 7 Kontynentów 7 Maratonów 7 Szkół
Opublikowane w sob., 05/04/2014 - 19:59
Darka Laksę na dzień przed wyjazdem do Bratysławy, gdzie pobiegnie drugi maraton w ramach projektu 7 Kontynentów 7 Maratonów 7 Szkół, spotykam… na polu Golfowym Armada - Srebrne Stawy, jednego ze sponsorów akcji. Uczy się grać w golfa w ramach relaksu przed najważniejszym startem. Chwilę później jednak pędzi do szkoły, w której uczy, do domu i w kilka miejsc, gdzie musi dograć ostatnie sprawy przed wyjazdem. Właściwie w biegu udaje nam się porozmawiać o kolejnym etapie projektu i przygotowaniach do niego.
Za trzy dni biegniesz kolejny maraton w ramach projektu 7K 7M 7S. Jak się czujesz przed tym startem?
Bardzo dobrze. Czuję, że przede wszystkim doszedłem do siebie po Saharze. Było dla mnie dużym zaskoczeniem, że to tak długo trwało. Ale na trzy dni przed kolejnym maratonem mogę powiedzieć, że wypocząłem i jadę tam walczyć. Założeniem minimum w całym projekcie było przebiec każdy maraton poniżej trzech godzin, ale Bratysława jest pierwszym maratonem projektu w warunkach, do których jestem przyzwyczajony, czyli po asfalcie i chciałbym zawalczyć o rekord życiowy. Obecnie on wynosi 2:44:41, ale chciałabym zejść poniżej 2:40. Myślę, że jestem na to gotowy, aczkolwiek trasa wszystko zweryfikuje i dopiero po 30 km, kiedy zacznie się prawdziwe bieganie maratonu, będę wiedział, czy jestem w stanie tak szybko biegać w tak krótkim odstępie czasu.
Jak się przygotowywałeś do maratonu? Pracujesz, i to nie tylko w jednym miejscu, masz niewiele czasu a mimo tego podjąłeś wymagający projekt i jeszcze próbujesz poprawić życiówkę…
I to jest najbardziej niekonwencjonalne. Między jednym a drugim maratonem zrobiłem cztery treningi typowo biegowe a resztę czasu spędzałem na odpoczynku i na lekkich rozbieganiach, żeby po prostu nie siedzieć w domu. Myślę, że najbardziej rozsądnym było zwyczajnie dać organizmowi wypocząć po bardzo wyczerpującym pierwszym maratonie, zwłaszcza, że bardzo długo po nim dochodziłem do siebie.
A jaką masz strategię bezpośrednio przed startem? Wiadomo, jedni robią kilka dni przerwy, inni treningi na określonym dystansie, koniecznie tyle i tyle dni przed biegiem…
Poza odpoczynkiem? Na pięć dni przed maratonem zrobiłem kilka odcinków w tempie samego maratonu – bardzo krótkich odcinków na krótkiej przerwie…
Co to są „krótkie odcinki na krótkiej przerwie”?
No ja jestem typem osoby, która nie mówi o swoich przygotowaniach treningowych bezpośrednio. Każdy zawodnik ma taką swoją tajemnicę. Ja akurat robię na cztery, pięć dni przed startem pobudzenie a potem już tylko odpoczywam.
Stosujesz jakąś specjalną dietę? Pijesz osławiony sok z buraków?
Sok z buraków i inne soki z warzyw lubię i piję na co dzień. Prawdę powiedziawszy nie mam czasu na specjalną dietę i przyrządzanie specjalnych posiłków z racji mojego trybu życia – jeżdżę z pracy do pracy, trenuję rano, między jedną a drugą pracą albo wieczorem. Trudno tu mówić o diecie, bo w niej chodzi o regularność a ja nie mogę sobie na to pozwolić.
Czujesz presję związaną ze startem? Przed Saharą byłeś raczej anonimowy, teraz wiele osób o tobie słyszało..
Presję czuję, ale nie względem innych osób, ale względem siebie, swojej ambicji i tego, co chciałbym osiągnąć. Czasami stawiam sobie cele, które zdroworozsądkowo nie są do zrealizowania, ale tylko dzięki temu, że je sobie stawiam, jestem w stanie się do nich zbliżyć a nawet je osiągnąć, co udało mi się na przykład na Saharze. A presja innych…
Tak, wielu ludzi, którzy mnie spotykają, zwłaszcza podczas treningów, gratuluje mi i mówi, że liczą na kolejne pudła i wygrane. Prawda jest taka, że z każdym kolejnym maratonem będzie coraz trudniej. Dlatego, że Bratysława jest druga, postanowiłem powalczyć tam o jak najlepszy wynik. Kolejne maratony będę musiał zdroworozsądkowo odpuścić i po prostu przebiec je poniżej 3 godzin, bez ścigania się i walki o jak najlepszy wynik. To wszystko z szacunku do swojego organizmu, żeby go nie wyeksploatować tak, żeby istniało ryzyko nieukończenia projektu.
No właśnie, skoro już o projekcie mowa. Są już jakieś jego owoce?
Zależy, co rozumiemy przez owoce. Na pewno owocem jest drugie miejsce na Saharze, większa liczba osób, które dowiedziały się o projekcie i trzymają kciuki za jego powodzenie. Jeśli chodzi o dzieci… Kiedy byłem w jednej ze szkół, dla której staramy się załatwić darmowe lekcje na basenie, zaskoczyła mnie radość dzieciaków w chwili, gdy nauczyciel przekazał im tą informację. To mnie upewniło w słuszności realizowania tego projektu. To jest bezcenne, dlatego warto takie rzeczy robić.
Druga kwestia to aspekt materialny, który nie jest już taki łatwy. Choć początek projektu zapowiadał, że pójdzie łatwo i gładko, niestety tak nie jest. Dodatkowe środki, które pochłonęły zdarzenia losowe, trudno jest załatać. Inna sprawa to załatwić sponsora na lot na jakiś kontynent, inna na nocleg albo wyżywienie, które zawsze kupuję we własnym zakresie. Cały czas szukam sponsorów, ale nie jest to proste. Sponsorzy dla szkół to jeszcze trudniejsza sprawa. Niestety nie wszyscy widzą sens i cel w darowaniu czegoś za darmo.
Udało się już zrobić coś konkretnego?
Podsumowanie projektu będzie po ostatnim maratonie. Na dzień dzisiejszy firma Intersport funduje sprzęt sportowy, mamy nadzieję, że uda się porozumieć z firmą tak, aby sprzętu starczyło dla dwóch szkół. Czekam na odpowiedź z OSiRu w Bytomiu, czy zgodzi się zrealizować darmowe lekcje na basenie dla dzieci z podstawówki numer 3. Poprosiłem też firmę Castorama o ufundowanie kafli dla jednej ze szkół, która musi rozbudować świetlicę dla dzieci.
Cały czas mam nadzieję, że znajdą się osoby, które pomogą szukać sponsorów… Nie jest łatwo pogodzić wszystkie elementy życia codziennego, pracy, treningów, szukania sponsorów, rezerwowania lotów i zapisywania na maratony… Na szczęście biuro tłumaczeń Diuna z Warszawy wspiera czynnie projekt, zakupiło dla mnie między innymi kamerkę. Ich pracownik Szymon Fertacz zajmuje się wyszukiwaniem najtańszych lotów i rezerwacją noclegów, to mi bardzo ułatwia działanie.
A nie masz wrażenia, że ten projekt, który przecież dopiero zacząłeś, pochłania ogromną część twojego prywatnego życia?
Mam takie wrażenie, odczuwam to na co dzień. Wszystko będzie w porządku, jeśli projekt zostanie zrealizowany i przyniesie coś dobrego dla szkół, dla dzieci i społeczeństwa, dla świadomości, że warto coś robić dla innych, nawet wysokim kosztem prywatnego czasu i pieniędzy. Bo takie są realia, że muszę wkładać sporo własnych pieniążków, żeby projekt miał szanse powodzenia. Ale warto.
Rozmawiała Katarzyna Marondel