45 Półmaraton Wiązowna

23 lutego odbyła się już 45 edycja półmaratonu w Wiązownej pod Warszawą. Trasa asfaltowa. Start i meta w tym samym miejscu. Tym razem nie wiało jak w latach ubiegłych i naprawdę dobrze się biegło. Tym bardziej, że na starcie zrobiło się ciepło. Teoretycznie 4 stopnie na plusie ale słońce podgrzewało cały czas i temperatura rosła. Mi biegło się dobrze, chociaż nie przygotowałem się zupełnie, ponieważ dostałem pakiet w prezencie. Nie miałem w planach biegać już nic powyżej 10km do lata, no ale cóż... Medale ładne, organizacja imprezy również w porządku, chociaż o tym za chwilę. W szkole dostępne były szatnie, depozyty, stołówki z jedzeniem. Tak, stołówki. Zjeść można było w strefie mety na świeżym powietrzu lub w szkole na sali gimnastycznej, lub w mniejszych stołówkach. Wersja wegańska posiłku była tylko w jednym miejscu ale wystarczyło się spytać w którymkolwiek stoisku wydawania posiłków i już pokierowali gdzie trzeba. Oprócz makaronu z warzywami lub mięsem, była herbata i ciasto. Na mecie dodatkowo woda oraz izotonik plus medal oczywiście.

Odbyły się również biegi dla dzieci oraz bieg dodatkowy na dystansie 5km dla mniej zahartowanych biegaczy.

Jeszcze przed startem biegów dziecięcych zaplanowano dekoracje zawodników z półmaratonu. Tu pojawiła się wpadka organizatorów. Ceremonia wręczenia nagród była rozciągnięta w czasie i przerywana. Zdaje się, że prowadzący musiał biegać na start biegów dziecięcych a potem znów na ceremonię wręczania nagród na scenie gdyż co chwilę gdzieś znikał.

W związku z tym wyglądało to jak oglądanie filmu na niepublicznych kanałach TV. Dodatkowo kolega z kategorii 60 plus, czekał na podium ok pięć minut z kolegami na nagrody. Stali we trzech na podium i nie wiedzieli czy już schodzić czy dostaną cokolwiek za zajęte miejsca. Trochę to było śmieszne a trochę straszne.

No cóż. Świat biegowy jest pełen niespodzianek.

Maciej Konarski 
fot. archiwum autora