Alpejczyk Długosz zaczyna sezon od wygranej na Rokošu. "Teraz szybkie przetarcie w Biegu Sądeczan"
Opublikowane w wt., 07/05/2019 - 22:19
Jak zacząć sezon, to z przytupem! Tak uczynił Andrzej Długosz, jeden z najlepszych specjalistów od biegania w stylu alpejskim. Formuła ta zakłada – najkrócej mówiąc – bieg cały czas (albo w przeważającej większości) pod górę, z metą zwykle na samym szczycie.
Niespełna 41-letni biegacz z Mlodowa, miejscowości pomiędzy Rytrem i Piwniczną, wygrał w Słowacji Bieg na Rokoš poprawiając o prawie minutę własny rekord trasy i ogrywając cała koalicję miejscowych biegaczy, walczących o punkty w Pucharze Słowacji.
Bieg na Rokoš, wysoki na 1010 m n. p. m. szczyt Gór Strażowskich w słowackich Karpatach Zachodnich, był zorganizowany po raz trzeci. Andrzej Długosz startował w nim po raz drugi – i po raz drugi zwyciężył, ponownie z rekordowym wynikiem. Trasę długości 6,5 kilometra z przewyższeniem 700 metrów pokonał w czasie 36 minut i 53 sekund, o 55 sekund szybciej niż w roku 2018.
– Impreza w Nitrzańskim Rudnie jest dobrze zorganizowana i gromadzi silną stawkę zawodników – powiedział nam Andrzej Długosz, który drugiego na szczycie, młodszego o 16 lat Andreja Paulena, pokonał o 20 sekund. Trzeci na podium Miroslav Hraško, był wolniejszy od Polaka już o ponad 2 minuty.
– Trasa zawodów na Rokoš jest bardzo wymagająca. Dwa początkowe kilometry wiodą po asfalcie, a potem jest dosyć mocna góra. Z szybkiego biegania ostro wchodzi się w górę – opisuje trasę Andrzej Długosz. – Spodziewałem się, że mogę zakręcić się koło rekordu, czasy z treningów pokazywały formę podobną do ubiegłorocznej czy tej sprzed 3-4 lat. Swoje zrobiła, oczywiście, mocna konkurencja: jeśli nie ma z kim się ścigać i biegnie się samemu, trudno zmusić się do maksymalnego wysiłku i bić rekordy. Tu miałem do czynienia i z bardzo dobrymi „góralami”, i wieloma szybkimi biegaczami ulicznymi. To w końcu Puchar Słowacji, obsada musi być mocna – twierdzi zwycięzca Biegu na Rokoš.
Tak jak Długosz wśród mężczyzn, także wśród pań bezkonkurencyjna była biegaczka z naszego kraju. 19-letnia narciarka z Istebnej Magdalena Kobielusz wbiegła na szczyt Rokoša w czasie 48 minut i 20 sekund, wyprzedzając Katarinę Gundovą o ponad minutę. Miejsce 16 zajęła o 4 lata młodsza (a więc zaledwie 15-letnia!) siostra triumfatorki Anna Marta Kobielusz (1:03:03). Startowało niespełna 50 zawodniczek.
Natomiast w rywalizacji mężczyzn, oprócz Długosza i plejady prawie 200 Słowaków, wystartował jeszcze jeden Polak. 17-letni Artur Bożek z Buczkowic koło Szczyrku zajął 18 miejsce z czasem 44:09.
Andrzej Długosz wydaje się być świetnie przygotowany do kolejnego sezonu swoich startów. Zimę przepracował bardzo mocno, biegał po ponad 500 km miesięcznie. Sam jednak nieco bagatelizuje swe treningowe osiągi. – Nic nadzwyczajnego, ja nie trenuję już tak mocno jak kiedyś, mam 41 lat i nie powinienem nawet trenować tak intensywnie. Dla amatora to pewnie jest i mocne bieganie, ale dla mnie, w porównaniu z tym, co robiłem wcześniej - nawet i ponad 600 km miesięcznie - to był trening dość spokojny – uważa.
W rozpoczętym sezonie Andrzej Długosz zamierza nadal koncentrować się na startach w biegach alpejskich. – Staram się wybierać już prawie wyłącznie biegi alpejskie. Lata lecą, nie jestem już zbyt młody i biegi anglosaskie (góra dół – red.) są już zbyt uciążliwe dla mojego zdrowia. Alpejskie lubię i jestem w nich mocny, a najsilniejsze strony trzeba wykorzystywać – śmieje się zawodnik spod Rytra.
– W najbliższym czasie, na przetarcie szybkościowe, wystartuję w Starym Sączu w organizowanym przez was 6. Biegu Sądeczan z Kryniczanką, a jeśli zdrowie nie zastrajkuje i, odpukać, nic nie strzeli w nodze, w końcu maja wezmę udział w fajnym biegu Ötscher-Mountain-Run na 20 km w Austrii, w którym brałem udział już kilka razy i jestem nawet posiadaczem rekordu trasy – zdradza nam najbliższe plany Andrzej Długosz.
Biegacz tłumaczy, że nie ma jednak w tym sezonie konkretnego startu docelowego. – Wybrałem sobie 10 fajnych biegów alpejskich w ciągu całego roku, w których chcę mieć formę i dobrze wypaść. We wrześniu zależy mi na przykład na biegach na Schneeberg (w austriackich Alpach Wapiennych - red.), na Hochfelln (Alpy Wapienne w niemieckiej Bawarii), gdzie w tym roku odbywają się zawody Pucharu Świata. A pozostałe starty będą trochę „po drodze”, nie stawiam już sobie jakichś szczególnych wyzwań, tak żeby traktować priorytetowo na przykład mistrzostwa Polski. Z wiekiem mija parcie na zaszczyty i tytuły – śmieje się nasz mocarz biegania pod górę i zauważa, że wybór biegów alpejskich nie jest zbyt duży.
– Teraz w górach dominują biegi ultra, a to są wszystko biegi w formule anglosaskiej, nie ma długich biegów tylko pod górę – konstatuje Długosz. – W Polsce biegów alpejskich mamy dosłownie kilka, m. in. na Wielką Sowę, Babią Górę, Pilsko, Kasprowy Wierch czy Górę Żar, a także na Ślężę, gdzie w połowie maja odbędą się MP na krótkim dystansie i na Śnieżnik w Międzygórzu z alpejskimi mistrzostwami Polski. W porównaniu z biegami ultra to kropla w morzu. W Europie zresztą tendencja jest ta sama. Zostało tylko trochę starych biegów, organizowanych, jak pamiętam, od nawet 30 lat.
Piotr Falkowski