Ambasador zadowolony z biegu w Otwocku i Wiązownie
Opublikowane w pon., 10/03/2014 - 16:16
Kto chciał sobie pobiegać w weekend w okolicach Warszawy, to miał dobrą okazję – przekonuje Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój, uczestnik Biegów Górskich 360o i Półmaratonu w Wiązownie.
W sobotę wybrałem się na Biegi Górskie 360o w Otwocku…
Miałem odpoczywać przed półmaratonem, ale zadzwonił kolega Andrzej i stwierdził, że moglibyśmy tam pobiegać. Ja, jak dzieciak łasy na cukierki, od razu się zgodziłem.
Otwockie biegi odbywają się cyklicznie od tego roku na tzw. Łysej Górze w Otwocku. Do przebiegnięcia są 4 pętle po 2,2 km, z tym, że można wybrać dystans 2,2 km, 4,4 km lub 8,8 km. Przed dwoma tygodniami do dystansu głównego, do którego i ja przystąpiłem, zgłosiło się 38 osób.
Trasa przebiega po lesie sosnowym z trzema dość krótkimi, ale stromymi podbiegami i trzema niewielkimi podbiegami, na niektórych odcinkach przy trzecim wzniesieniu trzeba biec po miękkim, luźnym piasku, co niesamowicie wysysa siły. Pogoda dobra: 4-5 stopni ciepła, sucho i bezwietrznie. Z lekkim opóźnieniem wystartowaliśmy po godz. 10:30.
Od razu ostry ok. 100-metrowy podbieg na wydmę. Wyrwałem jak oszalały usiłując dotrzymać kroku kilku młodym biegaczkom, które jednak biegły na krótszy dystans. Już po paru minutach na szczycie pierwszej wydmy zrozumiałem, że popełniłem duży błąd, od razu mnie zatkało i przez całe okrążenie brak mi było oddechu. Do jako takiej równowagi doszedłem dopiero w połowie drugiego okrążenia, ale straty były już nie do odrobienia, Andrzej odszedł z 500m do przodu. Podbiegi generalnie ciężkie, raczej krótkie, ale dość strome, tak że trudno utrzymać na nich tempo biegu. Do tego wyczerpujące odcinki luźnego piasku.
Ostatecznie przybiegłem na 22. miejscu z czasem 47:15,przy tętnie średnim 155 bps. Po biegu ciepła herbata. Ogólnie fajny, kameralny, jeszcze raczkujący bieg dla pasjonatów biegania po górkach. Atmosfera miła i rodzinna. Na pewno dobry trening wytrzymałościowy.
… a w niedzielę 34. już Półmaraton w Wiązownie.
Bieg kultowy, z tradycjami, świetny sprawdzian na rozpoczęcie sezonu biegów. Trasa taka jak zawsze 10,5 km z agrafką. Niestety od kilku lat opłata startowa urosła dość znacznie, co skutkuje spadkiem frekwencji.
Pogoda jak na Wiązownę wymarzona. 1 stopień ciepła, niebo zachmurzone, ale nie pada. Za to tradycyjnie wieje dość zimny wiatr. Punktualnie w południe strzał z działa obwieszcza start. Ruszamy dość ostro, elita w I sektorze reszta według przewidywanych czasów biegu. Ja zaczynam tempem 4:30min/km.
Przez pierwsze dwa kilometry czuję jeszcze trudy biegu po otwockich górkach. Później to mija. Po 5 zakrętach i pokonaniu 4 km wybiegamy na otwartą przestrzeń, staram się trzymać równe tempo około 4:50 min/km. Wiatr zaczyna silnie wiać raz z prawej raz z lewej, przed nami około 6 km dość płaskiej drogi, z jednym niedużym zbiegiem w okolicy 9. kilometra. Trasa wije się delikatnie wśród wiosek, ale jest w zasadzie prawie prosta.
Koło 8. kilometra zaczynają nadbiegać z przeciwka pierwsi biegacze, którzy już pokonali nawrót oraz ci, którzy wystartowali pół godziny wcześniej. Co około 5 km rozstawione są bufety z wodą i herbatą, które podają dzieciaki. Na razie nie korzystam z nich. Na 10 km mam czas 48 min - jest zupełnie dobrze!
Półmetek i nawrót mijam z czasem około 51 min., jeszcze lekki podbieg na 11. kilometrze i biegniemy po płaskim z powrotem. Cały czas biegnę równym tempem 4:50. Wyprzedza mnie kilka osób ale czuję, że nie dam rady przyspieszyć. Wiatr na szczęście wieje teraz z tyłu ułatwiając trochę bieg. Na 16 km popijam herbatę z bufetu i biegnę dalej, jaszcze tylko kilka zakrętów i jestem już na ostatniej prostej.
Widać już metę ale cięgle jest z 800m do przebiegnięcia. Trochę forsowny i przydługi jak na mnie finisz. Lekko przyspieszam, ale mimo to wyprzedza mnie kilka osób. W końcu jest meta. Przybiegam zziajany, ale w dobrej kondycji odbieram medal w formie liścia wiązu i wodę, czas 1:42:34.
Do życiówki zabrakło 2 min., ale jestem bardzo zadowolony - to najlepszy mój czas od 2011 r. Średnie tempo 4:51 min/km, przy średnim tętnie 145 bps. Odbieram medal i wodę, niestety na grochówkę nie zdążyłem, zostały już same bułki.
Zajmuję 362/758 miejsce. Gratulacje dla koleżanek i kolegów, którzy mnie wyprzedzili, chwilę rozmawiamy, ale szybko trzeba się ogarnąć jestem cały mokry a wiatr ciągle mocno chłodzi.
Podsumowując bieg w Wiązownie - świetna impreza, szybki wyścig, wspaniała atmosfera, grochówkę daruję. A opłatę startową pozostawiam bez komentarza…
A weekend w sumie bardzo pracowity i męczący.
Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój