Będziński Bieg Trzech Zamków: kolejny, piękny medal i nowe, piękne wspomnienie

Niedzielne zmagania na trasie będzińskiego Biegu Trzech Zamków - jak się okazuję to był ostatni bieg z cyklu. Nie wiem jak to się stało, że przegapiłam poprzednie dwa biegi, które odbywały się w Siewierzu oraz Sławkowie. Cała triada została organizowana przez powiat będziński z okazji jego 155-lecia i była bezpłatna.

Biuro zawodów oraz start biegu - ulokowane na Zamku w Będzinie. Jak to powiedział spiker Krzysztof - a jednocześnie jeden z moich przyjaciół biegowych, z którym stawiałam pierwsze kroki biegowe na Pogorii - w takich biegach lokalnych fajne jest to, że wyglądają jak wielki zjazd rodzinny.

Niektórych bardzo dawno nie widzieliśmy, a to wspaniała okazja, żeby się spotkać i porozmawiać. Zawsze znajdzie się wkurzający wujek dobra rada oraz ciocia, która będzie wpychała przed startem cukierki, żeby lepiej się biegło. Już w biurze zawodów spotykam znajome twarze. Masa uścisków, uśmiechów i dużo pozytywnej energii. Odebrałam pakiet startowy, szybko trzeba się przebierać i lecieć na start.

Bieg odbywał się na pętli 2,5 km którą pokonywaliśmy dwa razy. Piękna słoneczna pogoda, masa znajomych i... osobliwa trasa zaczynająca się od podbiegu. Czegóż można było się spodziewać, skoro przy biegu majstrowała Biegowa Kuźnia, a trasę układał Tomek Kowal : )

Na zakończenie powiedział mi tylko: ciesz się, że nie musiałaś biegać po schodach.- Pomyślałam tylko, no, klasyczny Kowal! Również na pętli 2,5 km były podbiegi, zbiegi, asfalt, ścieżki, obok rzeka, dwa mosty, kawałek parku i wymieniony wcześniej zamek oraz cała masa fotografów, czyli coś, na co czekają wszyscy biegacze.

Do kolekcji wpadł kolejny piękny medal oraz nowe piękne wspomnienie. (Sandra Pawlik-Niedziela)