Biegacze rozwinęli skrzydła w I Biegu Instytutu Lotnictwa [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 19/10/2014 - 19:09
Ponad 300 zawodników stanęło na starcie I Biegu Instytutu Lotnictwa w Warszawie. Do pokonania mieli 5 km w bardzo nietypowym miejscu.
Na każdym kroku było widać, że bieg odbywa się w Instytucie Lotnictwa. Na trasie stały samoloty, puchary czekały na zwycięzców na skrzydle samolotowym, lotnicze elementy znalazły się na medalu, a tuż za siatką ogrodzenia, na pasie lotniska lądowały samoloty rejsowe. Widok był niecodzienny, więc biegacze wykorzystywali chwile przed biegiem na robienie zdjęć tym maszynom. Zresztą to właśnie ciekawość samego Instytutu przyciągnęła tutaj biegaczy.
- Zdecydowaliśmy się na ten bieg, bo jest blisko domu. No i trochę byliśmy ciekawi, jak tu wygląda w środku, na co dzień nie ma tu wstępu. Dystans 5 kilometrów nie jest straszny, więc czemu nie skorzystać - mówili przed startem Jerzy Rudnicki i Konrad Mirowski.
- Właściwie dwie rzeczy mnie przekonały do udziału w biegu: bardzo fajny dystans i oczywiście samo miejsce. Zawsze chciałem zobaczyć, co tu się znajduje i naprawdę mi się podoba. Do tego idealna pogoda. Na pewno będzie fajnie - opowiadał przed biegiem Maciej Nuckowski
Po wspólnej rozgrzewce biegacze ruszyli na wąskie uliczki pomiędzy budynkami Instytutu. Trasa miała skomplikowany przebieg i obfitowała w zakręty. Na pewno nie był to bieg obliczony na bicie rekordów.
- Trasa nie jest zbyt szybka. Dużo tu zakrętów, a bliskość lotniska i otwarty teren powodują, że wiatr wdziera się między budynki i są takie jego porywy, że można stanąć dęba. W sumie to był bardzo ciężki bieg - powiedział nam zdobywca drugiego miejsca Piotr Mielewczyk, który za tydzień planuje bieg 10-kilometrowy. On też był ciekawy, jak wygląda zamknięty na co dzień teren, zwłaszcza że kiedyś mieszkał i regularnie trenował w pobliżu.
Słoneczna pogoda, lotnisko z nietypowej perspektywy, a przede wszystkim klimat biegu, spodobały się biegaczom. Bieg przypominał swoją atmosferą piknik lotniczy.
- Jestem też pod wrażeniem organizacji, ale gdy za coś bierze się młodzież naszego Instytutu Lotnictwa, to wiadomo, że nie będzie żadnych zastrzeżeń. Poradzili sobie wspaniale i na pewno nie jest to ostatnia edycja biegu - stwierdził Witold Wiśniowski, prezes Instytutu Lotnictwa oceniając pracę swoich podwładnych. Bieg bowiem, był inicjatywą oddolną. Wymyślili go pracownicy, którzy sami biegają i startują w różnych imprezach w Polsce. Tym razem zaprosili biegaczy do siebie.
Po głównym biegu odbyły się jeszcze zawody dla dzieci. Córka państwa Filipowiczów wzięła udział w obydwu biegach, chociaż ten pierwszy spędziła w wózku.
- Moja córka bardzo lubi takie biegi, najczęściej przesypia całą trasę. Dzisiaj kibicowała tacie, który też z nami biegł. Przez cały czas krzyczała „tata, brawo”. Mamy jakoś nie dopingowała. Trasa miała różne progi i to trochę utrudniało bieg z wózkiem – oceniła Agnieszka Filipowicz. Później role się zamieniły i to rodzice dopingowali młodą zawodniczkę podczas Biegu Krasnala na dystansie 100m.
Po biegu i dekoracji zawodnicy niechętnie opuszczali teren Instytutu. Pozostało jeszcze kilka nieodkrytych zakamarków na przyszły rok.
- Niespodziewanie dużo zawodników wzięło udział w naszym biegu. Reprezentowali wiele różnych środowisk i klubów biegowych. Bardzo mnie cieszy, że tak licznie odwiedzili nas studenci Politechniki Warszawskiej. To szansa, że im się u nas spodoba i po studiach będą chcieli u nas pracować. Wydaje się, że wszyscy dobrze się bawili - podsumował imprezę prezes Instytutu.
Wyniki biegu znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.
IB