Gorce Winter Trail Zimny Wdżar 34km- relacja Marka Grunda
Opublikowane w śr., 22/03/2023 - 11:07
Trasa biegu dobrze mi znana z zeszłego roku, ale track jak zawsze mi towarzyszył. Trasa była jednak tak perfekcyjnie oznaczona że track był zupełnie zbędny. Po filmikach i zdjęciach przedstawionych przez organizatorów wiedziałem że będzie ciężko. W głowie miałem plan aby wykorzystywać wszystkie fragmenty gdzie była szansa na jakikolwiek bieg, a wierzcie mi było tych fragmentów bardzo mało. Więc nawet jeśli trasa była mocno pod górę, ale podłoże pozwalało na bieg, to robiłem to i paliłem płuca w górę... Trasa w większości pokryta była zmarzniętym śniegiem po roztopach, śnieg jednak dalej dosyć wysoki. Nogi zapadały się regularnie więc utrzymanie równowagi było ciężkie nawet w szybkim marszu, nie mówiąc już o bieganiu.
Od początku rzuciłem się do walki, do bardzo mocnej walki. Od startu padał deszcz który po 2km zamienił się w śnieg, chwile potem ustał całkowicie. Wiatr regularnie o sobie jednak przypominał, ale nie sprawiał dużych kłopotów. Po kilku kilometrach udało mi się wyprowadzić na 3 pozycje, byłem w sporym szoku, ponieważ dobrze znałem stawkę biegaczy i wiedziałem że to nie jest moje miejsce w szeregu. Pomyślałem sobie jednak, weź "nie pier.." i rób swoje. Biegłem, maszerowałem, wywracałem się i znów biegłem. Zostawiałem tam masę energii. Na 10km spojrzałem na zegarek i widzę 1,20h, że co!?
W zeszłym roku miałem tu 58min... uświadomiłem sobie jeszcze bardziej jak trudna jest dziś trasa, nie mniej jednak podupadłem trochę na wierze w swoje możliwości. Po chwili jednak zaczął się zbieg na którym rozwinąłem skrzydła i przywróciłem swoją wiarę. Na pierwszym punkcie kontrolnym, który był na lekkim wzniesieniu widziałem jak sporą mam przewagę nad resztą chłopaków. Nie miałem jednak zamiaru odpuszczać i zaczynałem atak na Lubań. Ciągnął się oczywiście nie miłosiernie, ale brnąłem w tą górę. Na 500m przed Lubaniem nagle usłyszałem za sobą głosy, odwracam się i widzę 4 chłopaków za mną... ale że jak? Czy ja tak opadłem z sił i tego nie widzę? Czy to oni pokonali dużo szybciej i mocniej to wzniesienie? Na Lubań wbiegliśmy praktycznie wszyscy razem. Popędziłem mocno w dół i zacząłem im uciekać. Nerwowo jednak spoglądałem w tył, nie wiem dlaczego, nie mam tego w zwyczaju, jednak w głowie tliła się dla mnie szansa której ni cholera nie chciałem odpuścić. Chciałem odbić sobie ten pechowy Turbacz i pokazać że też umiem. Przyśpieszałem, czułem co raz bardziej jak wiele mnie to kosztuje, jak ból brzucha był co raz to większy, jak potykałem się o własne nogi. Ale widziałem że uciekam, więc starałem się to trzymać, co chwile jednak żółta kurtka pojawiła się gdzieś za plecami i zmuszała do wytężenia swoich wysiłków. Ból rośnie, czy jestem w stanie to wytrzymać? Czy warto? O taaaak! Wiedziałem że zaraz będzie ostatni 2km zbieg w dół do samej mety, rzuciłem się na niego i biegłem już na złamanie karku. brzuch bolał tak mocno, że myślałem ze zaraz zwymiotuje, ale to już nie miało znaczenia. Nie spoglądałem już w tył, była już tylko ona... META, a za nią płacz szczęścia... kontrola obowiązkowego sprzętu, potwierdzenie że wszystko jest ok. No i teraz ta radość! Ten krzyk...
Ta pasja, to spełnienie, ten dreszcz, ta gęsia skórka...
Kocham ten stan!
3 miejsce open z czasem 3:58:42.
Dzięki Gorce Ultra-Trail za super imprezę!
Foto: Zwiedzanie Przez Bieganie