Impas przełamany! Towarzystwo mobilizuje
Opublikowane w pon., 12/05/2014 - 10:37
Miniony weekend upewnił mnie, ze udało mi się przezwyciężyć impas. Przez ostatnie kilka tygodni trenowałam zdecydowanie mniej, niż powinnam. Praca, praca brak dyscypliny, ehhhh... Jednak ostatni tydzień należy zdecydowanie do udanych.
Biegałam w tygodniu jak i w sobotę czy niedziele, i to zdecydowanie dłużej, niż podczas poprzednich treningów. Znalazłam wreszcie miejsca, w których biega mi się dobrze, czyli takie, które pomagają mi złapać rytm.
W niedziele zrobiłam podwójny trening, tzn zrobiłam po raz pierwszy serie podbiegów pod górkę. Nie za długie, nie za krótkie, takie w sam raz. Tak zalecał Wojtek Staszewski, aby wzmocnić nogi. Zdecydowanie wolę krótkie, intensywne serie, niż długie wybiegania. Zaplanowałam ich 10.
Po kilku pierwszych nie byłam pewna, czy uda mi się zrobić całą dziesiątkę. Jednak przy ósmej, endorfiny zaczęły pracować i ostatecznie zrobiłam… 11. Czuje się super! Stress i wyrzuty sumienia, które były powodowane tym, że nie biegam i nie przygotowuje się odpowiednio, zaczynały mnie już poważnie zgryzać.
Rozwiązaniem na ten moment okazało się wsparcie oraz motywacja, którą dali mi znajomi. Pierwszym, małym krokiem ku przełamaniu złej passy, był marszobieg z koleżanką. Prawie 10 km minęło tak szybko i przyjemnie, że nie mogłam uwierzyć. Myślę, że aspekt socjalny w bieganiu jest bardzo ważny, a ja go do tej pory pomijałam.
Porozmawiałam z kilkoma znajomymi i zdecydowałyśmy się na wspólne bieganie. Nawet jeżeli nie uda mi się zgrać z którąś z dziewczyn, to jednak sam fakt, że wiem, że któraś z nich biegała, działa motywacyjnie.
Natomiast niedzielne podbiegi nie odbyły by się bez motywacyjnego wsparcia kolegi. Zostałam poinformowana. że zostanę rozliczona z tego, co zrobiłam w niedzielę. Pomyślałam sobie ok, czemu nie spróbuje, a potem już samo poszło.
W przyszła sobotę stanę na starcie biegu przełajowego, który organizuje jeszcze inny znajomy. Będzie błoto i pijawki, wiec nie będzie to typowy trening. Jednak ważne jest, aby aktywności przygotowujące do startu stały się częścią mojej codziennej praktyki.
Dlatego poszukam też sobie kilku mini biegów, tak aby wpaść w rutynę uczestnictwa w imprezach, jak i również po to, by czerpać energię i motywację na zapas. Doświadczenie nauczyło mnie tego, że przebywanie z ludźmi, którzy trenują oraz uprawiają sporty regularnie, jest podstawowym lekarstwem na moje „nie chce mi się”. Dlatego też już nie mogę się doczekać sobotniego biegu!
Anka