Kolejna farsa PZLA w biegach górskich. Mistrzostwa Polski ultra, których... nie było!

 

Kolejna farsa PZLA w biegach górskich. Mistrzostwa Polski ultra, których... nie było!


Opublikowane w czw., 03/01/2019 - 19:59

Organizator Łemkowyna Ultra-Trail® powiedział nam, że jedynym wymogiem, które przedstawił PZLA w związku z organizacją MP, była wysokość nagród i zwiększenie ich liczby do 6 w obu klasyfikacjach generalnych, kobiet i mężczyzn. „To życzenie spełniliśmy, a żadnych innych wymogów formalnych nie było. Dlatego, skoro jeszcze w czerwcu Pan Puchacz odpowiedział na mojego maila, nie informując, że coś jest nie tak w sprawie MP, nie mieliśmy podstaw, żeby cokolwiek podejrzewać – powiedział Krzysztof Gajdziński.

Organizator Łemkowyny, który jest jednocześnie polskim delegatem do organizacji ITRA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Biegów Terenowych), poinformował nas również, że zgodnie z propozycją PZLA wysuniętą przez Andrzej Puchacza, wybór imprezy mistrzowskiej i czuwanie nad mistrzostwami miało w kolejnych latach leżeć w gestii polskich reprezentantów ITRA. Gajdziński mocno się zatem zdziwił dowiadując się od nas, że na rok 2019 PZLA przyznał organizację PZU Maratonowi Karkonoskiemu! „Przecież sam PZLA chciał, byśmy to my za to odpowiadali” – stwierdził.

Andrzej Puchacz odmówił rozmowy i wyjaśnień, musimy zatem zdać się na informacje nieoficjalne z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Według naszych źródeł, rozmowy na linii PZLA – Łemkowyna nigdy nie zostały sfinalizowane, a bieg ŁUT-70 - wpisany do kalendarza Mistrzostw Polski PZLA. Dlatego też związek nie zajmował żadnego stanowiska w sprawie dyskwalifikacji Edyty Lewandowskiej.

Dlaczego jednak PZLA nigdy publicznie i oficjalnie o tym nie powiedział? Dlaczego nigdy nie podał informacji, że ŁUT-70 nie ma prawa używać tytułu „MP w biegu górskim na dystansie ultra”? Tego nie wie, a przynajmniej nie chce powiedzieć nikt.

Po naszej rozmowie, Krzysztof Gajdziński skontaktował się z przedstawicielem PZLA. – Pan Puchacz potwierdził, że ŁUT 70 nie był mistrzostwami PZLA, ale skoro już tak nazwaliśmy bieg, to przecież mogły to być Mistrzostwa Polski ITRA i będzie po problemie, a sprawy nie musimy nagłaśniać – relacjonuje Gajdziński. – Zapytany o powody, pan Puchacz powiedział, że nie dopełniliśmy terminu podania nazwy zawodów, a on miał czas do kwietnia, by wpisać imprezę w kalendarz PZLA. Nas wcześniej o takim terminie nie informował. A skoro w czerwcu odpisywał mi w sprawie kategorii wiekowych na MP wiedząc już, że nas w kalendarzu nie ma, to chyba nie my o czymś zapomnieliśmy… – mówi dyrektor ŁUT.

– Jeśli postanowiono nam przyznać mistrzostwa i obie strony się na to zgodziły, to dobrze byłoby też nas poinformować o tym, że jednak ktoś zmienił zdanie. Na marginesie… ciekawe, że w kalendarzu Mistrzostw Polski PZLA na 2018 rok nie znalazły się ŻADNE zawody w biegach górskich – mówi Krzysztof Gajdziński.

– W całej sytuacji najbardziej szkoda mi jest zawodników, którzy mieli świadomość walki w MP organizowanych we współpracy ITRA i PZLA, niektórzy liczyli na klasy sportowe, a potem okazało się, że ktoś nie wpisał czegoś do kalendarza – dodaje dyrektor Łemkowyna Ultra-Trail®. – Jako organizatorzy biegu naprawdę nic byśmy nie stracili, gdyby tych MP nie było, ale trzeba było nas poinformować, byśmy mogli przekazać konkretne informacje zawodnikom przed zawodami.

A co na to wszystko najbardziej poszkodowani, czyli zawodnicy? Katarzyna Solińska, która po dyskwalifikacji Edyty Lewandowskiej mogła czuć się mistrzynią Polski (choć, jak od razu twierdziła, taki tytuł nie sprawił jej przyjemności) powiedziała nam: – Przez zamieszanie z wynikami zupełnie nie traktowałam tego jako moje wyjątkowe osiągniecie, nie cieszyłam się z takiego mistrzostwa, wiec nie będę się martwić, jeśli je odbiorą. Bardziej mnie smuci, że ludzie między sobą nie potrafią się dogadać i ustalić coś raz, a porządnie. Zapisując się na ŁUT nie wiedziałam, że to będę mistrzostwa Polski, chciałam wziąć udział w biegu, a nie w mistrzostwach. Swój cel osiągnęłam, bo na trasie dałam z siebie wszystko, świetnie się bawiłam i spędziłam czas z ludźmi, których lubię.

Rozczarowany i smutny był za to Kamil Leśniak. Zwycięzca ŁUT-70 o tym, że nie jest mistrzem Polski dowiedział się przypadkowo, kilka tygodni po zawodach. Skontaktował się wtedy z Andrzejem Puchaczem z PZLA by dowiedzieć się, jakie możliwości stypendialne daje klasa sportowa, którą uzyskał dzięki zdobyciu tytułu. – Jestem studentem i to jest dla mnie ważne – wyjaśnia torunianin studiujący w Poznaniu. – Andrzej Puchacz uświadomił mnie wtedy, że tak naprawdę Łemkowyna nie była umocowana w PZLA i z racji zwycięstwa w ŁUT nie mam żadnych korzyści. Na szczęście klasę sportową uzyskałem dzięki startowi w barwach narodowych na MŚ w Karpaczu, ale… To kolejna farsa w wykonaniu PZLA wobec biegaczy górskich. Dostałem potem przeprosiny od Krzycha Gajdzińskiego, ale... Myślę, że ani on, ani też Andrzej Puchacz nie są tutaj winni. Doszło raczej do jakiegoś niedogadania czy nieporozumienia – mówi Kamil Leśniak.

Cała sytuacja jako żywo przypomina wydarzenia sprzed 2 lat, kiedy to PZLA ni z tego, ni z owego pozbawił Festiwal Biegowy w Krynicy-Zdroju mistrzostw Polski w biegu górskim na  dystansie ultra. Po 3 latach współpracy w latach 2014-16 (trzykrotnie mistrzem Polski został wtedy Marcin Świerc) i wysokich nakładach finansowych, które organizatorzy Festiwalu ponieśli przede wszystkim na nagrody dla najlepszych, PZLA bez uzasadnienia, jakichkolwiek rozmów, negocjacji czy np. wytknięcia błędów, nie przedłużył umowy. Mistrzostwa Polski w roku 2017 rozegrano w Szczawnicy, a w 2018… nie odbyły się, jak widać, nigdzie. Śmieszne tylko, że okazało się to długo po zawodach.

Piotr Falkowski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce