Marriott Everest Run. Ambasadorka... rymuje

 

Marriott Everest Run. Ambasadorka... rymuje


Opublikowane w wt., 09/02/2016 - 14:50

Marriott Everest Run
Hotel Marriott, 42 piętra, Warszawa. 
Za pomysł 24 godzinnego biegu po schodach należą się brawa. 

Już po raz drugi na udział się zdecydowałam 
Jedynie, że zapisać się nie zdążę mocno się bałam. 
Bo tylko w teorii Bieg trwa 24 godziny
A szczęśliwe są najbardziej uczestników z 9:00 miny 

To oni mogą korzystać z całej doby 
A wśród takich szczęśliwców są nieliczne osoby 
Dokładnie to 40 osób rusza o 9:00 rano 
Następnym 40 - tu szansę o 10, 11, 12 i 13:00 dano. 

Zaczynając załóżmy o godzinie 13:00 w południe 
By zdążyć wejść na Everest ( 65 razy) musisz napierać żmudnie. 
Podczas zeszłej edycji wiele osób przekonało się że impreza ta zachodu warta 
Lecz w tym roku trzeba było mieć niezłego farta. 

A może bardziej cierpliwości pokłady 
Gdyż serwer nie dawał z zapisami rady. 
Obsuwa się straszna zrobiła 
A przez to i atmosfera raczej niemiła. 

Gdy po jakimś czasie serwer uległ naprawie 
Nie było mowy o żadnej zabawie 
Już po 30 sekundach miejsca na 9:00 się wyczerpały. 
Na szczęście jakieś na 10:00 jeszcze pozostały. 

Szybko siebie i moja mamę zapisałam 
Ale dość duży żal o marny refleks miałam 
Gdyż już w zeszłym roku weszłam 72.. razy bez problemu 
To w drugiej edycji postanowiłam wejść 100 razy nie wiedzieć czemu.

Taki był początkowy zamysł 
Niestety wchodzenie o godzinę krócej skutecznie weryfikuje ten pomysł

Gdyż jestem z 5 wejść od razu w plecy 
No nie myślałam że z zapisami będzie tyle hecy 
Przede wszystkim to skutecznie pozbawiło mnie motywacji 
Gdyż byłam święcie przekonana że o 9:00 rusze do akcji 

Na szczęście pewna Pani się pojawiła 
I na zamianę ze mną godziny się jakimś cudem zgodziła 
Z tego miejsca pragnę jeszcze raz podziękować Pani Marcie 
Dzięki której miałam przyjemność o 9:00 być na starcie. 

Do stolicy udałyśmy się pendolinem w piątek 
I tak się rozpoczął po raz kolejny przygody początek 
Bagażu miałyśmy ogromne ilości 
Przede wszystkim mnóstwo żywności 

Bo nikt nie będzie przecież szukał czegoś do zjedzenia w Warszawie
Szczególnie, że ja niestety niewiele rzeczy dobrze trawie. 
2 michy różnych makaronów, naleśniki i piersi z kurczaka 
Przecież nie będę w trakcie wyskakiwała do Maca.

Gdyby ktoś zobaczył te zapasy byłby w szoku 
Lecz pamiętam że różne zachcianki miałam w zeszłym roku 
12 litrów wody też miałyśmy przygotowane 
Mimo iż od organizatora były zapasy wody teoretycznie zapewniane. 

Prosto z pociągu udałyśmy się do Mariotta jak rakiety
Znalazłyśmy biuro zawodów i odebrałyśmy nasze pakiety. 
Numer startowy, chip, izotonik i bon na obiad do restauracji
Niektórzy dokupili sobie rękawki lub bluzki by lepiej wyglądać w akcji.

Ponadto każdy otrzymał specjalny pojemniczek na wodę 
Ha! Tacy jesteśmy ekologiczni i dbamy o przyrodę 
Nocleg przed biegiem w promocji w Mariocie załatwić się udało
Niestety o dziwo niewygodnie się w 5-gwiazdkowym hotelu spało.

Pierwsi uczestnicy przed 9:00 rano na - 1 piętrze się zjawili 
Mnóstwo znajomych z zeszłej edycji twarzy więc trochę się wszyscy zdziwili. 
Organizatorzy krótki komunikat przed startem podali 
I do startu wraz z nami odliczali. 

W ten sposób rozpoczęła się najdłuższa doba w życiu większości
65 razy 42 piętra by wzbić się na Everestu wysokości. 
Schodek za schodkiem, potem zlani 
Wchodziliśmy jak poje...chani

Dreszczyk emocji czuło się na skórze 
Gdy trzeba było się odczipować już będąc na samej górze. 
Kawałek dalej izotoniki i woda czekały 
A do tego wspaniali wolontariusze którzy nas stale wspierali.

Przerwy każdy we własnym robił zakresie 
I każdy sam decydował o biegu kresie. 
W tym roku aż 2 windy działały 
Także nawet gdy wszyscy uczestnicy byli na trasie zator był mały 

Szybko kolejka do windy się przesuwała 
To właśnie ona na wytchnienie chwilę dawała. 

Z godziny na godzinę coraz to bardziej zmęczone twarze. 
Monotonia , nuda - to idzie w parze
W między czasie niektórzy już na obiad skoczyli 
Przez co bardziej energiczni choć przez chwilę byli 

Gdy już wchodzenie dalekie było od zabawy 
Można było iść do restauracji gdyż czekały 3 zestawy 
Do wyboru sałatka, stek lub z ryżem kurczaki
Zależało kto i na co ma smaki

I tak nasze życie się ciągnęło powoli. 
Aż dziwne że robiliśmy to z własnej woli. 
Wolontariusze jak mogli nam pomagali 
W windzie zawsze nas zabawiali. 

Im dalsze upływały godziny 
Tym coraz bardziej znużone były nasze miny. 
Na korytarzu coraz więcej osób leżało
Część odpoczywała, kilka z nich się rolowało

By było nam milej puścili muzykę na samym dole 
Chcieli nam chyba trochę ulżyć w tym mozole. 
Ludzie z nogami na ścianie leżeli 
Wszyscy zmęczenie wypisane na twarzy mieli 

Wśród uczestników królowały suszone owoce zdecydowanie 
Żurawina, daktyle i rodzynki duże miały branie.
Ludzie też duże mieli coli ilości
Każdemu w końcu po pewnym czasie brakuje słodkości.

Ogromny szacunek mam szczególnie do dwóch ludzi.
Jak o nich myślę, to od razu mój podziw dla nich się budzi

Jakuba znanego z tego, że na boso zawsze napiera
I Pana, który ciężki plecak na każde piętro ze sobą zabierał
Uznał On, że Everest z ekwipunkiem się zdobywa
Tylko raków i czekana brakowało, no cóż tak bywa.

Ja koło 22:30 poszłam zdrzemnąć się do pokoju 
Potrzebowałam chwili resetu i spokoju. 
Niestety łóżko skutecznie mnie zatrzymało 
I więcej już na schodach pojawić mi się nie udało. 

Za to moja mama jeszcze dzielnie wchodziła w nocy 
Oj miała zdecydowanie więcej ode mnie mocy. 
Zwycięzca z zeszłego roku ponownie okazał się niepokonany 
I tym razem jego start był bardzo udany. 

Robert Michalski bo o nim mówię 
Nie spoczął na laurach nawet po stówie! 
Wszedł aż 104 razy! 
Z całym szacunkiem WARIAT - bez urazy 

Na wszystkich uczestników przygotowane były medale. 
I nagrody dla tych co napierali na Everest stale. 
Everest Run to niesamowite przedsięwzięcie 
Ani trochę nie dziwię się że ma takie wzięcie!

Zuzanna Głombiowska, Ambasadorka Festiwalu Biegów

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce