Niezmordowany Ryan Sandes z nowym rekordem
Opublikowane w sob., 29/03/2014 - 13:39
Trzy tygodnie temu, gdy kończyła się Trangrancanaria, jej zwycięzca wbiegł na metę po 14 godzinach 27 minutach i 16 sekundach. 125-kilometrowy dystans nie zrobił na nim większego wrażenia. Ryan Sandes w pełni sił, z uśmiechem na twarzy udzielał wywiadów, rozdawałam autografy i myślami był już przy kolejnym wyzwaniu.
Góry Smocze to największe pasmo górskie w RPA. Zaprawieni turyści pokonują je w ciągu sześciu, a czasami dziesięciu dni. Teren jest tu bardzo wymagający i trzeba uważnie patrzeć pod nogi. Kamienie skały, rwące potoki, szerokie rzeki i rozległe tereny, na których łatwo zgubić drogę.
Ryno Griesel zna te góry, jak nikt inny. Trenuje tu regularnie od ponad 8 lat, a w 2010 r. zdecydował się na sprawdzić, jak szybko można przebiec ponad 200km tak wymagającą trasą. Ustanowił wtedy rekordowy czas - 60 godzin 29 minut i 30 sekund. Dlatego właśnie, gdy Ryan Sandes zdecydował się sprawdzić, czy można to zrobić szybciej, nie wyobrażał sobie lepszego partnera niż Griesel.
Wyruszyli 23 marca z północy na południe. Pokonali 204 km w 41 godzin i 49 minut. Poprawili poprzedni rekord o 18 godzin, a zdaniem Sandesa ciągle jeszcze jest możliwe urwanie kilku godzin z tego czasu.
Początek biegu nie zapowiadał sukcesu. Zaczęło się od kilku upadków i wydawało się, że naruszenie już wcześniej uszkodzonej kostki może wymagać odwołania całego przedsięwzięcia. Dla Sandesa było pierwsze tego rodzaju wyzwanie. Martwił się, jak wytrzyma bez snu i rzeczywiście drugiej nocy mógł doświadczyć dobrze znanych uczestnikom ekstremalnie długich biegów, bardzo realnych halucynacji. Wydawało mu się, że widzi i słyszy śmigłowce.
Tym razem Sandes wyraźnie odczuł trudy trasy. Jego stopy wymagają długiej regeneracji. Od pokonania Gór Smoczych minęły 4 dni, a dzisiejszy poranny spacer okazał się dla niego dużym wyzwaniem. Już za miesiąc zamierza wystartować w Ultra Trail Mont Fuji, a później w Western States.
Podziwiamy i życzymy powodzenia
IB