Nocny Patrol 18.05.2024
Opublikowane w pon., 20/05/2024 - 18:35
Maj jest u mnie bardzo intensywny. Kolejny start przypadł na 18.05 w zawodach Nocny Patrol w Kielcach 22/44km.
Start razem z trenerem Marcinem więc wiadomo, nie będzie łatwo, a na dodatek On kazał mi biegać!
Na początek słowo o pakiecie i opłacie startowej która wynosiła w pierwszym terminie 139zł. W ramach pakietu otrzymaliśmy tylko nr startowy.
Zdecydowanie zniechęciło mnie to do udziału w kolejnych biegach organizowanych przez Biegi w Świętokrzyskiem. Fakt bufet na trasie był bogaty i trasa fajnie oznaczona ( w większości) jednak dalej to nie usprawiedliwia organizatorów.
Na starcie spotykamy zamiejscową reprezentację W pogoni za duchem - Jarka który trochę opowiada o biegach, jest to jego kolejna edycja!
O 20 startujemy - na sam początek 3km biegu asfaltem, które robimy w naprawdę fajnym tempie. Później zaczyna się zabawa w lesie! Do 8km idzie nam naprawdę dobrze, przewyższenia lekko odczuwalne, trasa przyjemna i oznaczona odblaskami.
Marcin cały czas trzyma tempo i nie daje mi chwili wytchnienia. Ale doceniam, że działał jak gogle maps i informował o każdym kamieniu czy korzeniu. Na 8 km mamy punkt odżywczy na którym można znaleźć- wode, izo, colę, ciastka, owoce, paluszki- naprawdę fajnie zaopatrzony punkt.
Później zaczynają się przewyższenia! Ale dalej jest całkiem nieźle, niestety koło 12-13 km trasa ostro skręca w lewo i razem z grupą biegaczy przegapiliśmy to, chwilę zajęło nam aby połapać się gdzie zrobiliśmy błąd i tracimy cenne minuty. Tutaj już zaczyna robić się ciężko a w okolicy 16-18km zaczynam dosłownie zasypiać na trasie!
Słyszałam kiedyś o tym od mojej przyjaciółki ale nigdy tak nie miałam - fakt raczej nie startuję w biegach nocnych. Na zbiegach jeszcze jakoś się biegło ale podejścia były strome i się ciągły a ja marzyłam o drzemce, więc zaliczałam turbo drzemki.
W końcu docieramy do pięknego 20 km gdzie jest piękna panorama na Kielce i już sięgam po telefon ale już Marcin upomina, że nie ma fotek, lecimy dalej. Końcówka już była w dół więc trochę nadrobiliśmy. Wpadamy na metę, otrzymujemy piękne medale. Niestety na mecie jest makaron tylko z mięsem więc - nie pojadłam.
I od razu ruszamy do auta bo przed nami kawał drogi do Sosnowca! W drodze, trochę rozmawiamy co poprawić i jak to ugryźć dalej i o dziwo udaje mi się nie zasnąć. Ale kto by spał gdy w głośnikach leci O mój rozmarynie… :D A za tydzień kolejny start, także wypatrujcie kolejnej relacji!
Sandra Pawlik-Niedziela, Ambasadorka Festiwalu Biegowego fot. archiwum autora