Patrycja Bereznowska: Moja droga do Badwater, odc. 3. "Złe wieści ze Stanów, startuję najpóźniej"
Opublikowane w śr., 22/05/2019 - 19:14
W pierwszym odcinku naszego cyklu „Moja droga do Badwater”, Patrycja Bereznowska mówiła, że bardzo chce być niedoceniona, tak by organizatorzy nie zakwalifikowali jej do elity biegu. Tak tłumaczyła to nieco dziwne życzenie: „Elita startuje najpóźniej. Prawdopodobnie będą 3 fale, z których pierwsza wystartuje o godzinie 21, druga o 22, a ostatnia – właśnie elita – o 23. Właśnie więc elita najkrócej biegnie w nocy, kiedy jest najkorzystniejsza temperatura. A 10 czy 15 stopni mniej jest bardzo cenne. Na razie nie jest to jeszcze konkretnie ustalone, nie wiadomo, kto ruszy w której fali. Ja bym, oczywiście, chciała wystartować w tej pierwszej, najwcześniejszej”.
Ostatnio ze Stanów Zjednoczonych przyszły jednak nienajlepsze wieści. Nasza mistrzyni została jednak wysoko oceniona przez organizatorów i 15 lipca stanie na starcie w Dolinie Śmierci w ostatniej grupie, startującej o godzinie 23. To samo „nieszczęście” spotkało dwóch pozostałych Polaków w stawce: Damiana Kaczmarka i Krystiana Ogłego.
100-osobowe grono uczestników biegu jest podzielone na 3 mniej więcej równe liczbowo grupy, rozpoczynające bieg o godzinie 20, 21:30 i 23. Ostatnia fala startowa liczy 35 zawodników.
– Ta grupa jest nazywana elitą i składa się z potencjalnie najmocniejszych zawodników, aczkolwiek nie znam klucza, według którego organizatorzy nas przydzielają. Nie chwalą się tym – mówi nam, nieco zawiedziona, Patrycja Bereznowska.
– Miałam nadzieję na wcześniejszą grupę z racji mojego braku doświadczenia w takich biegach, liczyłam też, że organizatorzy wezmą pod uwagę nasze europejskie miejsce zamieszkania, to że nie mamy szansy trenować w warunkach, w jakich odbywa się wyścig. Niestety, nie doczekaliśmy się takiego ukłonu z ich strony – mówi mistrzyni i rekordzistka świata w biegu 24-godzinnym.
Patrycja Bereznowska, choć rozczarowana, nie jest jednak zaskoczona taką decyzją organizatorów ultramaratonu, szczycącego się mianem najtrudniejszego na świecie. – Podejrzewałam, że tak może być, ale i tak zmartwił mnie email z Doliny Śmierci. Dostałam najmniej korzystną godzinę startu.
Co dla Patrycji Bereznowskiej i dwóch pozostałych polskich biegaczy oznacza start o godzinie 23?
– To aż 3 godziny mniej biegu w najkorzystniejszych warunkach, w godzinach wieczorno-nocnych, gdy panuje najniższa temperatura. Poza tym każda późniejsza godzina jest gorsza do startu, bo i tak cały dzień od razu spędzamy na nogach, więc w naszym przypadku będziemy 3 godziny dłużej aktywni, a przez to nieco bardziej zmęczeni w chwili rozpoczęcia zawodów. W tych warunkach trudno w ciągu dnia położyć się spać, chociaż już dużo wcześniej, jeszcze nie znając godziny startu i tak musieliśmy zarezerwować hotel w Dolinie Śmierci, ponieważ organizator nie zapewnia żadnego miejsca na pobyt przedstartowy. Na miejscu są zaledwie dwa hotele i jeśli nie zrobi się rezerwacji z wyprzedzeniem, to przez cały dzień przed startem nie ma co ze sobą zrobić. Oczekiwanie na zewnątrz nie wchodzi w rachubę z uwagi na bardzo wysoką temperaturę, jedynym rozwiązaniem jest klimatyzowany pokój w hotelu. Spać trudno, ale choć trochę odpocząć można.
Tylko dwa hotele w Dolinie Śmierci… Tak mała podaż miejsc noclegowych to dla uczestników zawodów spory problem, zarówno logistyczny, jak i finansowy. – Musiałam zarezerwować pokoje dla naszej ekipy w grudniu, jeszcze nie wiedząc czy zostanę zakwalifikowana do Badwater, bo w momencie ogłoszenia listy startowej wszyscy rzucają się do komputerów i „bukują” hotele. Wtedy jest znacznie trudniej. No poza tym, jak miejsc jest mało, to ich cena jest bardzo wysoka – śmieje się Patrycja. – Dla hotelarzy to świetny biznes. Dla naszej piątki (ja plus 4-osobowy suport) musiałam wynająć 2 pokoje, bo amerykańskie przepisy przeciwpożarowe nie pozwalają na pokoje większe niż 2+dostawka. Za dwa pokoje zapłaciłam około 1500 złotych za dobę, a rezerwację zrobiłam na 2 dni. Jak na Stany, gdzie można swobodnie wynająć pokój za 50 dolarów, to naprawdę bardzo dużo – zauważa biegaczka.
Szukając dobrych stron przydziału do ostatniej fali startowej, Patrycja Bereznowska mówi, że biegacze, którzy wystartują najwcześniej będą (mając 3 godziny więcej w nogach) bardziej zmęczeni w momencie rozpoczęcia się gorącego dnia i wyjścia prażącego słońca. Pomoc może również to, że w ostatniej grupie będzie biegła z potencjalnie najmocniejszymi zawodniczkami i zawodnikami. – Trzecia fala z reguły wyprzedza biegaczy z grup wcześniejszych i to w tej trzeciej zwykle biegnie zwycięzca zawodów - mówi Polka. Przytacza jednak wyjątek. – Amerykanka Pam Reed, która dwukrotnie (2002-03) triumfowała w Badwater w klasyfikacji open (kobiet i mężczyzn razem), startowała z początkowej grupy. Po jej pierwszym sukcesie nawet miejscowi Amerykanie mówili, że bardzo to ułatwił wcześniejszy start i dłuższy bieg w przyjaźniejszej temperaturze.
W ultramaratonie Badwater 135 startuje tylko stu zawodników. Tak niewielka liczba biegaczy mogłaby swobodnie wyruszyć na trasę razem. Patrycja Bereznowska tłumaczy jednak, dlaczego podział na 3 grupy jest konieczny. – Setka biegaczy to rzeczywiście garstka, a stawka bardzo szybko się rozciąga. Tyle tylko, że za każdym z nas rusza na trasę samochód. A taki start masowy byłby już problemem – wyjaśnia polska ultraska.
Piotr Falkowski