Runmageddon Classic z frekwencyjnym rekordem. I znów świetną zabawą! [ZDJĘCIA]
Opublikowane w sob., 09/05/2015 - 20:54
Ekstremalna babcia
Impreza obfitowała w wiele pięknych momentów. Wolontariusze zagrzewali uczestników do walki, przybijali „piątki” przed wejściem do wody, pomagali w pokonywaniu przeszkód, podpowiadali jak sobie z nimi poradzić, a nie byli tylko surowymi nadzorcami tego co dzieje się na trasie. Na swój sposób pomagał nawet... Chuck Norris, który pojawił się na Służewcu. Niektórzy żartowali, że wcale nie musi pokonać trasy, bo to trasa musi pokonać jego...
Na długo w pamięci zapadnie nam jedna z pań mieszkających przy trasie. Obserwując zmagania z ciepłem i słońcem, wyszła z bloku i w okolicach Potoku Służewieckiego zaczęła... częstować biegaczy wodą. Z kolei po minięciu linii mety jeden z uczestników oświadczył się swojej wybrance, która tego dnia kibicowała mu na trasie...
Wymordowani, ale szczęśliwi
Uczestnicy Runmageddonu Classic o imprezie mówili w samych superlatywach.
– To jest mój drugi start w Runmageddonie. Wcześniej biegalam w Sopocie, w Rekrucie. To jest super zabawa, choć dzisiejszy bieg zdawał się nie mieć końca. Ale dawałem z siebie wszystko – opowiadał nam Bartosz, który na imprezę przyjechał z Radomia.
– Najwięcej problemów sprawiły mi opony. Niby śmieszna sprawa, ale dały mocno w kość. Trzeba było z nimi wejść do wody, w bagno, po pas. Chwila nieuwagi i było się w wodzie po szyję. A opony napełniały się wodą i trudno było z nimi dalej iść. Oczywiście pochodziłem do „Tej Jedynej” i jestem trochę zły, bo pod sam koniec spadłem. Jestem jednak zadowolony z imprezy. Atmosfera tu jest niesamowita. Teraz jedziemy z kolegami w Beskidy. W Rekrucie chciałbym zrobić jak najlepszy czas, to dzień później Harcore przejdę spacerkiem – zapowiedział sympatyczny biegacz.
– Mnie najwięcej trudności sprawiły wszystkie ściany. Bez pomocy nie dało się ich pokonać – to już opinia Kingi z Warszawy.
– Pogoda do biegania była doskonała. Startowałam drugi raz w Runmageddonie. Pierwszy raz to był Rekrut, w Walentynki. 14 lutego warunki jednak były zupełnie inne. Moim celem jest ukończyć imprezę. Generalnie biegam, ale do Runmageddonu robię trochę przygotowania ogólnorozwojowego, ćwiczę brzuch, ręce. Dzięki temu jest mi łatwiej pokonywać przeszkody. Oczywiście w tej imprezie jest coraz więcej kobiet ale myślę, że to wynika po prostu z popularności cyklu i rosnącej frekwencji w ogóle. Dodatkowo panie chcą samemu sobie pokazać, że są w stanie pokonać coś tak trudnego jak Runamgeddon – przekonywała rozmówczyni.
Najszybsi, najsilniejsi, najwytrwalsi...
Imprezę zwyciężył Grzegorz Szechla z Ustronia, który ukończył zmagania po 1 godzinie, 17 minutach i 10 sekundach. Wśród kobiet najlepsza była Magdalena Szulc z Warszawy z czasem 1:37:04. Najlepszą drużyną zostały Dzikie Dziki Gorzów.
Pełne wyniki – jeszcze nieoficjalne – znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.
Wideorelacja:
A już niebawem, bo 31 maja, Runmageddon Beskidy w Myslenicach. Znów będzie piekło, szczypało i kłuło...
RZ