Śląski czterobieg wcale nie taki zimowy [ZDJĘCIA]
Opublikowane w sob., 10/01/2015 - 19:54
Dokładnie w południe wystartowała w Mysłowicach druga część Śląskiego Czterobiegu Zimowego. Inicjatywa powstała rok temu, kiedy śląscy biegacze mogli czterokrotnie startować w Katowicach i Mysłowicach, pokonując łącznie królewski dystans maratonu. Impreza odniosła spory sukces, nic więc dziwnego, że powtórzono ją w tym roku.
W tym roku Czterobieg odbywa się w całości w Mysłowicach. O ile 3 stycznia miasto powitało zawodników piękną zimową aurą, lasem pełnym śniegu i mrozem, dzisiaj pogoda była zdecydowanie jesienna. Siąpiący od rana deszcz momentami przechodził prawie w ulewę, leśne trasy zamieniły się w błotniste kałuże a po malowniczym śniegu nie pozostało już ani śladu. To jednak nie zraziło biegaczy. A przynajmniej większości z nich…
– Tydzień temu było tak dużo śniegu, pięknie i biało. Było też więcej osób. Biegały dzieciaki, nawet całkiem sporo. Dzisiaj pogoda zniechęciła wielu – mówili organizatorzy, czekając na pierwszych zawodników na mecie. Szczelnie pozasuwani w przeciwdeszczowe kurtki, ukryci w samochodach lub pod dachem, dzielnie trwali na posterunku. Zadbali też o uczestników imprezy, przygotowując dla nich ciepłą herbatę.
Biegi organizowane przez Mysłowicki Klub Biegacza NO.1 to doskonały przykład imprez koleżeńskich, z doskonałą atmosferą, przygotowanych niewielkim nakładem finansowym, choć często ze sporym nakładem pracy. Pierwsza zasada, którą głosi organizator Rafał Kontowicz to brak opłaty startowej. Bo przecież chodzi o sportową rywalizację i dobrą zabawę. Nigdy nie brakuje zaplecza. Dzisiaj w mysłowickim lesie stanęły przewoźne biuro zawodów i bufet z gorącymi napojami. Przewoźne były dosłownie, bo mieściły się wewnątrz samochodów dostawczych. W ten sposób po biegu zmarznięci i zmoknięci zawodnicy mogli odpocząć zasiadając na ławie… w samochodzie.
Był też doping i to bardzo gorący. Chociaż momentami na linii mety stały ledwie cztery osoby, każdy z dobiegających zawodników mógł liczyć na słowa zachęty, gorące okrzyki i oklaski. Nie brakło pomiaru czasu – dokładnego, chociaż wykonanego ręcznie. Wykazał on, że na tej samej trasie w śniegu i mrozie zawodnicy uzyskiwali lepsze czasy, często nawet o kilka minut lepsze. Dzisiaj swoje czasy sprzed tygodnia poprawiło zaledwie dwóch zawodników. Pozostali będą mieli okazję powalczyć o rekordy za dwa tygodnie.
Ostatnia część Czterobiegu została zaplanowana na 31 stycznia. Wtedy zawodnicy zmierzą się dłuższą trasą, liczącą 12,195 km. Miejmy nadzieję, że pogoda dopisze, tak, by Czterobieg mógł być naprawdę zimowy.
KM