„Świetne tereny do biegania!”. Tropem Wilczym w Rabsztynie
Opublikowane w wt., 03/03/2020 - 10:02
To największy bieg pamięci w Polsce - bieg pamięci żołnierzy wyklętych. Z ponad 370 lokalizacji biegu w Polsce wybrałam Rabsztyn. Start zaplanowano tu na godz. 12:15. W ramach rozgrzewki wszyscy uczestnicy mogli pokonać symboliczny dystans 1963 m.
Na liście startowej znalazło się prawie 200 biegaczy, w tym Ja i mój kolega Konrad. Lubię takie małe biegi, gdzie organizatorzy zawsze na pierwszym miejscu stawiają uczestników.
Dotarliśmy do Rabsztyna koło godziny 11. Biuro zawodów funkcjonowało bardzo sprawnie a wolontariusze byli przemili i bardzo pomocni.
Start był zlokalizowany niedaleko ruin zamku w Rabsztynie więc po odebraniu pakietów można było skorzystać z atrakcji i odwiedzić pobliskie ruiny. Oczywiście tam się udaliśmy. Pogoda była niemal idealna gdyby nie zimny, porywisty wiatr.
Koło godziny 12:00 meldujemy się w okolicach startu. Przed nami 6,5 km biegu leśnymi ścieżkami. Na „dzień dobry” pojawia się błotnisty podbieg, czyli „nie będzie łatwo”. Czekamy na start, 3…2…1… i lecimy.
Trasa była rewelacyjnie oznaczona strzałkami oraz taśmami. Na każdym rozwidleniu stali strażacy, którzy kierowali startującą grupą. Liczne podbiegi i zbiegi, wąskie ścieżki, momentami błoto czasem bardziej piaszczysta droga - naprawdę świetne tereny do biegania, nie tylko za zawodach!
Dla mnie niestety nie był to dobry dzień na bieganie. Niedoleczona infekcja dała o sobie znać już na samym początku. Tętno wyskoczyło, nie potrafiłam sobie poradzić z oddechem, nogi nie chciały współpracować. Jedynie głowa dawała radę.
Jakby nie patrzeć, jestem dobrze przygotowana do sezonu. Trener funduje nam tak rozmaite treningi, że mało która trasa jest w stanie mnie zaskoczyć. Zwolniłam więc i truchtałam tak aby czuć się komfortowo. Wewnętrznie czułam, ze to dobra decyzja. Nie patrząc na zegarek, pokonywałam trasę.
Po 1. kilometrze stawka się rozciągnęła i zrobiło się luźniej. Trasa była tak zaplanowana, że właściwie nie czułam mijających kilometrów. Zanim się zorientowałam, wybiegłam na ostatnią prostą. Czas i tak był całkiem niezły pomimo moich trudności, nie przyjechałam tutaj walczyć o życiówkę tylko dobrze się bawić.
Na mecie witali nas oraz wręczali medale członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Bellum” którzy wcielili się w Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego. Każda osoba kończąca biega był witana przez speakera.
Miłym zaskoczeniem jest fakt, że w całej Polsce były takie same medale, które z trzech kolejnych edycji będą się łączyły w jedną całość.
Po biegu można było napić się gorącej herbaty lub kawy oraz zjeść pyszny żurek z chlebkiem.
Gdy na mecie pojawił się ostatni uczestnik, przyszła pora na dekorację najlepszych kobiet oraz mężczyzn. Wyróżniony został również najstarszy uczestnik biegu oraz najszybszy członek grupy Olkusz Biega.
Po dekoracji prowadzący przystąpiła do losowania nagród - niewiele jest takich wydarzeń, gdzie nagród jest tak wiele! Do rozlosowania były vouchery do klubu fitness, do Pizzerii oraz fantastyczne upominki od Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie, min. gry patriotyczne, kalendarze oraz książeczki dla dzieci.
Chętnie powrócę do biegu za rok, w tych terenach. Choć atmosfera była gorąca liczę, ze za rok będzie troszeczkę cieplej.
Sandra Pawlik-Niedziela, Ambasadorka Festiwalu Biegów