TDS – czyli Sur les Traces des Ducs de Savoie

 

TDS – czyli Sur les Traces des Ducs de Savoie


Opublikowane w śr., 31/08/2022 - 00:07

Piękny, techniczny i wymagający tak można opisać w trzech słowach TDS. Skrót który pochodzi od „Sur les Traces des Ducs de Savoie”. Trasa biegu łączy Dolinę Aosty z Sabaudią i  umożliwiając biegaczom niezapomniany Tour du Mont-Blanc w przeciwnym kierunku do CCC czy UTMB i zahaczając jeszcze o dodatkowe nieznane miejsca.
 
0 km  start 00:00 – Linia startu w centrum Courmayeur po drugiej stronie masywu Mont-Blanc względem Chamonix. Atmosferą startowa taka, którą mogą zgotować tylko Włosi , a dodatkowych emocji dostarcza start z muzyką Vangelisa. To niesamowite uczucie  i lekka nutka niepewności co się wydarzy w nocy na trasie biegu. Na starcie 1774 osoby rozciągnięte na 500 m ulicy dochodzącej do linii startu. 

6 km – CHECROUIT  - Pierwsza szóstka zrobiona szybko aby uniknąć korków przy podejściach. Piękne bezchmurne niebo. A powiew ciepłego powietrza towarzyszy nam niemal od początku.  Po niespełna godzinę docieramy do pierwszego punktu . Zarzucam dwa pomarańcze i kawałek banana. Poruszamy się już w całkowitej ciemności a niebo… no właśnie w głowie brzmi mi „A Sky full of stars” Coldplay. 

11 km  - ARÊTE DU MONT-FAVRE – Mam wrażenie że wiele osób się ściga niczym mielibyśmy biec półmaraton górski. Lubię podejścia ale studzę emocje. Jeszcze daleka droga przed nami. Pierwszy szczyt osiągnięty prawie 1400m up. Przed nami szybki 4 km zbieg do LAC COMBAL.  

20 km - COL CHAVANNES – To już ponad 3 godziny zmagań. Pierwszy szczyt na poziomie 2591 m osiągnięty. Przed nami prawie 10 km zbieg. Pierwsze symptomy zmęczenia dają się we znaki. Na 30 km tuż przed zejściem do doliny na prostej ścieżce skręcam lewą kostkę. Blady strach i zimny pot oblewa moją twarz. Zatrzymuję się i sprawdzam czy puchnie. Lekko mogę się poruszać.

Czarne myśli przebiegają przez moją głowę. Czy to już początek końca mojej przygody? Tempo spada przechodzę do marszu. Sprawdzam i testuję ułożenie stopy. Nie jest tak źle. Podejmuje próbę kontynuacji bieg. Jednak każde „krzywe” postawienie stopy wysyła sygnał  - bądź ostrożny… 

35 km - COL DU PETIT SAINT BERNARD – …teraz tylko 12 km i  1350 m zbiegu, gdzie każdy krok lewą nogą stawiany z najwyższą ostrożnością. Każdy zbieg wyostrza koncentrację.  Z czasem zasłona nocna opada i wstaje nowy dzień. Pierwsza noc bez zmrużenia oka mija…w oka mgnieniu. Nawet nie czuje senności. Mam mnóstwo pozytywnej energii którą przekazują mi osoby wspierające mnie wirtualnie i pchający ten mały punkcik na mapie z inicjałami (PS) z dołu do góry i z góry na dół.    

50Km - BOURG SAINT-MAURICE – SORTIE – Zbiegamy do poziom niespełna 858m npm. Pierwszy taki duży punkt. 7 rano na śniadanko bagietka, ser i regionalna zasuszana salami. Do tego bulion i herbata na rozgrzewkę. Co mnie zdziwiło, że kawy brak. A jak by się przydała. Fajnie było by odpocząć ale świadomość że przed nami nowy dzień wyzwań i chyba najstromsze podejście. Na 11 km ….. tylko 1900m w górę. Pomimo wczesnej pory słońce już przygrzewa. Pogoda iście plażowa. Żadnej chmurki na niebie. Wyjście z doliny dostarcza piorunujących widoków.   

55 km - FORT DE LA PLATTE – Prędkość spadła dramatycznie 3.3km/h – niespełna 5 km drogi  i 1100m up. Mam wrażenie że wyzionę ducha przy tym słońcu. To dopiero pierwsza stacja tego pionowego podejścia. Jeszcze druga część podejścia do przełęczy Pralognan. Z chęcią bym przystanął i schował się do cienia ale nie ma nawet skrawka. Prawie całe zasoby wody zeszły. Na wysokości około 2000 m spotykamy stado krów na wypasie. Też zmierzają w stronę przełęczy ☺ . Nie wiem czy bez nr startowych zostaną przepuszczone do dalszej wędrówki i przejście przez przełęcz.    

62 km  - PASSEUR DE PRALOGNAN  - Po ponad 3 godzinach odbijam się na przełączy. Zejście robi niesamowite wrażenie – jest niczym bramą do nieba i przepustką do dalszych zmagań. To podejście i zarazem zejście z przełęczy po łańcuchach i linach po kilkunastu zakosach z osuwającymi się kamieniami jest kwintesencją tego biegu TDS. Tego nie posmakujesz na CCC czy samym UTMB.   

66 km - CORMET DE ROSELEND – kolejne mocne zejście i zbiegi z zakosami biją po „czterogłowych”. Dalej już trawersem przecinamy kilka razy rzekę, która pozwala się schłodzić. Temperatura oscyluje nadal w okolicach 28 stopni. Po kilku przecinkach górskiego potoku ukazuje się piękne zejście lejem doliny. Spadające wodospady wody biją chłodem w zacienionej dolinie. Dech zapiera w piersiach. Można by tu zostać do wieczora.   

74 km  - LA GITTAZ – można powiedzieć że to półmetek całej trasy. Żołądek już rozregulowany. Nie wiem czy chce mi się jeść od zmęczenia i upału. Ale bez paliwa nie pojedziesz. Odpowiednia strategia żywnościowa jest kluczem na Ultra aby nie skończyć przed czasem z żołądkiem na trawie.  Na punktach staram się jeść „normalne jedzenie”. Wciągam 3 buliony z ryżem i przegryzam bagietkę z serem. Muszę przełamać ten słodki smak batonów i żeli których już nie toleruje.  

78 km - ENTRE DEUX NANTS -  wspinaczka 500m up na 3 km po lunchu bulionowym. Pełna lampa. Nawet skrawka cienia. Tak bardzo oczekuje chociaż małej chmurki.

85 km - PAS D'OUTRAY – Przejście tą przełęczą jest niesamowite i zapiera dech w piersiach. Piękne  widoki na Pierra Menta i Grand Mont. Ale głowa skołowana i przegrzana przez słońce. Czuję jak skóra na przedramionach oddaje ciepło. Do tego skończyła się woda. Ostatnie krople próbuje wydusić z flaska. Następny punkt tylko 7 km w dół ale jaką drogą – żlebami z zakosami, po osuwających się kamieniach. Ten odcinek zajmuje mi 1:45 minut ! To jest to co możliwe właśnie na TDS.

94 km – BEAUFORT – Jest to punkt zwrotny dla wielu osób. Czy decydują się na wyjście w drugą nieprzespaną noc. Ja też potrzebowałem ponad godzinę na regenerację.   

99.6 km – HAUTELUCE – bardzo przyjemna przebieżka. Nareszcie słońce zachodzi. Przychodzi czas zmagania się z druga nocą bez zmrużenia oka. Przed nami rozciągnięta wspinaczka 1400m up  na 15 km. Jest wyjątkowo ciepły wieczór. Zapada zmrok. Czuje jak oczy zaczynają mi się same kleić. Walczę z sennością. Czołówka wskazuje mi kolejne odblaskowe punkciki trasy. Niebo bezchmurne rozsiane milionem gwiazd.  

115 km - COL DU JOLY – to była długa i mozolna droga aby dotrzeć do tego punktu. Kolejna kawa stawia na nogi a może świadomość że już z górki do następnego przystanku raptem 9 km.

124.1 km - LES CONTAMINES MONTJOIE – tak daleko nie byłem w biegach ultra. Pomimo środka nocy staff punktu wita każdego biegacza owacjami. Kolejna kawa i wyjście na 7 km mamy 1100m up.

131.2 km - COL DE TRICOT – ostatnie podejście z szerokimi zakosami jakieś 700m up na 2 km pokonuje z zapałkami w oczach, Migoczące światełka czołówek wskazują drogę do przełęczy. Jakże jest kręto. Ta przełęcz jest bramą do otwarcia nowego dnia i zejścia zasłony nocy. Migoczące gwiazdy tracą swój blask co oznacza nadchodzący świt. Świadomość że moi bliscy są na live dodaje mocy. Tak to oni wypchali kropeczkę (PS) do góry. Jaka radość. Ale trzeba ostudzić emocje i radość bo przed nami najważniejsze w życiu 15km z górki.

139.8 km - LES HOUCHES – to już ostatni punkt tu zarzucam kawę i kawałek bagietki i lecę. Piękny poranek wita nas z widokiem na ośnieżony Mont-Blanc. Rześkie poranne powietrze dostaje się do płuc niczym niezbędne paliwo. Ciarki przechodzą po plecach że jesteśmy na ostatniej prostej. Na koniec ciekawostka na tych 7 km ścigamy się z kolegą z Polski o 3 miejsce wśród startujących Polaków w TDS. Jeszcze jest moc i siła.   

147.4 km  i łączna suma przewyższeń 9738 m - CHAMONIX  i mamy to. 7:12 rano wbiegam do miasta które co dopiero budzi się do życia. Euforia i łzy radości w oczach. Wierzyłem głęboko że dotrę do mety. Co za piękna epicka przygoda. Ileż było punktów zwrotnych. Na mecie wita mnie Aneta która supportowała mnie przez te 31 godzin 12 minut i  Udało się zamknąć cały szlak wokół Mont-Blanc. W zeszłym roku CCC i w tym TDS. Może w przyszłym roku cała pętla UTMB.

Szczegóły foto, video i przebieg biegu dostępne pod linkiem: https://live.utmb.world/utmb/runners/9356

 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce