Uphill Rogowiec: „Perełka wśród biegów górskich”
Opublikowane w czw., 29/10/2015 - 09:15
Skarby Dolnego Śląska – zapewne większości z nas kojarzyć się mogą ze złotym pociągiem czy bursztynową komnatą ukrytymi gdzieś w bliżej nieokreślonej tajemniczej lokalizacji. Warto jednak napomnieć, że 24 października biegacze byli świadkami nowego odkrycia w Górach Suchych k. Głuszycy. Bowiem był to dzień, w którym miała inaugurację I edycja biegu górskiego Uphill Rogowiec.
Relacja Rafała Ławskiego, Ambasadora Festiwalu Biegów
I już teraz można rzec, że to prawdziwa perełka wśród biegów górskich, nie tylko tych z regionu Dolnego Śląska. Już na etapie odbioru pakietu startowego samo Biuro Zawodów zrobiło ogromne wrażenie – to Łowisko Złota Woda w Łomnicy, łączące wyjątkową atmosferą góralskiej gościnności z PRL-owskimi klimatami. A okoliczne tereny łowiska pozwoliły się zrelaksować kibicom i osobom towarzyszącym oraz ich pociechom, dla których Organizator przygotował wiele atrakcji sportowo-turystycznych.
O godzinie 11:00 blisko pięćdziesięciu biegaczy wyruszyło na trasę liczącą dokładnie 5 860 metrów w kierunku szczytu na którym znajdują się najwyżej położone ruiny zamku w Polsce (870m. n.p.m.). Wszyscy uczestnicy biegu mogli odkryć niezwykły urok tego miejsca i doświadczyć trudności trasy, bowiem sama formuła biegu jak i spora różnica wzniesień zrobiły ogromne wrażenie. No i potrafiły dać nieźle w kość nawet maratończykom czy ultrasom.
Początek – to od razu stromy podbieg po asfalcie, a następnie skręt na utwardzone ścieżki szlakiem wprost na Gomólnik. Jeśli ktoś przedobrzył z tempem już na tym etapie – nie zdąży się zapewne zregenerować przy prawie dwukilometrowym zbiegu, by następnie pokonać 550 metrów podbiegu na sam Rogowiec. Nawet na krótkich dystansach warto mądrze rozłożyć siły i nie dać się ponieść już na pierwszym etapie.
Co ciekawe magia biegu nie kończy się tu jednak wraz przekroczeniem linii mety, bowiem... trzeba jeszcze wrócić w kierunku Biura Zawodów o własnych siłach. To blisko 2,5-kilometrowa trasa, można by rzec taki krótki downhill, gdzie można odkryć spory fragment trasy z trochę innej perspektywy.
Tak więc biorąc pod uwagę całość wraz z rozgrzewką – wyjdzie ok. 10 kilometrów po górskich terenach. Dla kogoś kto nie nastawia się na ściganie i chciałby pokonać trasę w komfortowym tempie to i tak może oznaczać znacznie lepszy trening niż najbardziej wyczerpujący kros aktywny – no, może z tym komfortowym tempem to trochę przesadziłem! A taki trening z pewnością zaprocentuje w przyszłości i to w każdych warunkach.
Walory turystyczne, piękne widoki oraz słoneczna pogoda sprawiły, że po powrocie chyba wszyscy zupełnie zapomnieli o zmęczeniu. A ci, którzy przybyli wraz ze swoimi pociechami byli jeszcze świadkami ceremonii dekoracji biegów dziecięcych, które odbyły się na różnych dystansach w zależności od kategorii wiekowej. No i finałowy etap imprezy to całkiem wypasiony catering oraz strefa masażu. I to bez żadnych kolejek – były do dyspozycji dla każdego kto miał ochotę się porządnie zregenerować.
Jeśli ktokolwiek myśli o zakończeniu sezonu biegowego tuż po maratonie jesiennym lub jest w przedsionku przygotowań do startu na okoliczność Dnia Niepodległości, to z pewnością Uphill Rogowiec może być bardzo atrakcyjną formą przygotowań i odskoczni od klepania kilometrów na asfalcie. Impreza biegowa, choć wymagająca jest skierowana do tych wszystkich, którzy kochają góry lub chcą złapać trailowego bakcyla. A także dla tych co lubią się zmęczyć, lecz niekoniecznie w ultramaratońskim wydaniu.
Do zobaczenia za rok w Głuszycy - tu naprawdę warto pozostawić swój ślad i odkryć „Małe Tatry” w wielkim stylu.
Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów