W polskich górach bez zmian. Świerc poza zasięgiem
Opublikowane w pon., 25/04/2016 - 12:06
Marcin Świerc po raz kolejny pokazał rywalom w kraju, że nie ma na niego mocnych. Podczas Mistrzostw Polski w Długodystansowym Biegu Górskim w Szczawnicy nasz utytułowany zawodnik o ponad 6,5 minuty wyprzedził drugiego na mecie Bartosza Gorczyce. Świerc nie krył jednak uznania dla pokonanego kolegi. – Według mnie Bartek już prezentuje poziom światowy. Jeśli się tak będzie dalej rozwijał, wróżę mu wielką karierę – mówi nowy-stary mistrz kraju. Wśród pań najlepsza była Edyta Lewandowska.
Podczas imprezy w Szczawnicy osiągnięto wiele bardzo dobrych rezultatów. Aż siedemnastu zawodników osiągnęło wynik poniżej czterech godzin. To zdecydowany postęp w porównaniu do ubiegłorocznego startu.
Rozstrzygnięcie na 25 km
Wysoki poziom rywalizacji był spowodowany dwoma czynnikami. Przede wszystkim chodziło o zawodników, którzy przyjechali na Mistrzostwa Polski. – Tak mocno obsadzonej imprezy nie będzie już chyba w tym roku – stwierdził Świerc. – To bardzo mobilizowało.
Z drugiej stronu osiąganiu dobrych czasów sprzyjały warunki na trasie. – W zeszłym roku w okolicach Przehyby czy Radziejowej był jeszcze śnieg. Z drugiej strony biegaczom przeszkadzał wtedy upał – mówi organizator imprezy Kuba Wolski. – Tym razem warunki mieliśmy idealne. Było sucho, a termometry wskazywały kilkanaście stopni Celsjusza, a wyższych partiach gór nawet ciut mniej.
Tak naprawdę rywalizacja wśród mężczyzn rozstrzygnęła się na 25 km. Wtedy to Świerc oderwał się od starającego się dotrzymać mu kroku Gorczycy. Potem przewaga mistrza stale się powiększała. – Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wydaje mi się, że jestem dobrze przygotowany do sezonu. Wprowadziłem pewne zmiany i już widać efekty. Jest choćby wyraźny postęp wydolnościowy – powiedział zawodnik Salomon Suunto Team, który myśli już o kolejnym starcie. Tym razem będzie to Transvulcania.
W Szczawnicy trzeci na mecie był powracający do wielkiego ściągania Miłosz Szczęśniewski. – To był mój faworyt do brązowego medalu – mówi Świerc. – Chciałbym przypomnieć, że 2011 r. to na tych zawodach Miłosz pokonał mnie i został mistrzem Polski.
Czwarte miejsce „super!”
Siedem sekund za Szczęśniewskim finiszował Robert Faron. Mimo, że nie załapał się na podium zawodnik Salco Sport Team wcale nie był rozczarowany. – Jest super. Dopiero rozpoczynam sezon startowy, a już w takim gronie zająłem czwarte miejsce. Warto dodać, że jeszcze miesiąc temu rywalizowałem w narciarstwie biegowym. Poza tym, jak mam się nie cieszyć, skoro poprawiłem o 20 minut swój ubiegłoroczny wynik.
Wśród pań w Szczawnicy najlepsza była Edyta Lewandowska. Dla wielu kibiców było to zaskoczenie, że ta specjalizująca się dotychczas w długodystansowych biegach płaskich zawodniczka z takim powodzeniem wystartowała w górach. Jako jedyna z kobiet osiągnęła czas poniżej czterech godzin. Kolejne miejsca na podium zajęły Dominika Stelmach i Martyna Kantor. Czwarta finiszowała Natalia Tomasiak.
Ona – podobnie jak Faron – była bardzo zadowolona z zajętego miejsca. – Jeszcze dzień przed rozpoczęciem imprezy miałam startować w Chyżej Durbaszce na 20 km, którą w zeszłym roku wygrałam. Ale m.in. Marcin Świerc zdopingował mnie bym powalczyła o coś więcej, bym nie uciekała od rywalizacji z elitą, bym zmierzyła się z najlepszymi. Jestem bardzo zadowolona z wyniku, ale też wiem, nad czym muszę jeszcze popracować. Brakowało m.in. wytrzymałości na podbiegach – mówi Natalia.
Za śmiecenie dyskwalifikacja?
Całe zawody, odbywające się w ramach Festiwalu Biegów Górskich w Szczawnicy okazały się wielkim sukcesem. Nie przeszkodziły temu nawet problemy techniczne ze stroną internetową. – Mam nadzieję, że to przypadek, że stało się to tuż przed zawodami, że nie był to atak hakerski konkurencji, co podobno też zdarza się w światku biegowym – zauważa Wolski.
Tymczasem organizatorzy myślą już o kolejnej edycji Festiwalu. – Będą pewne zmiany, nowe biegi, atrakcję, bogatsze punkty żywieniowe – zapowiada Wolski. – Wciąż zastanawiamy się też jak rozwiązać problem śmieci. Jestem wstrząśnięty, jaką ilość opakowań po napojach, czy żelach musimy zbierać na trasie zawodów. To nie jest normalne, że niektórzy biegacze potrafią 200 m od punktu żywieniowego wyrzucić w krzaki kubeczek od wody. Być może trzeba wprowadzić zmiany regulaminowe o dyskwalifikacji za śmiecenie.
MGEL
Wyniki imprezy:
Wielka Prehyba (43 km)- Mistrzostwa Polski w Długodystansowym Biegu Górskim
Mężczyźni:
1. Świerc Marcin - 03:15:20
2. Gorczyca Bartosz - 03:21:57
3. Szcześniewski Miłosz - 03:32:03
Kobiety:
1. Lewandowska Edyta - 03:59:16
2. Stelmach Dominika - 04:02:42
3. Kantor Martyna - 04:18:12
Hardy Rolling (6 km)
Mężczyźni
1. Jastrzębski Kamil - 23:41
2. Celak Mateusz - 24:12
3. Bodurka Krzysztof - 24:46
Kobiety:
1. Celińska Anna - 27:59
2. Rolka Gabriela -34:45
3. Żółtak Anna - 34:56
Chyża Durbaszka (20 km)
Mężczyźni
1. Piech Kacper (01:31:29
2. Hercog Piotr (01:33:19
3. Bętkowski Piotr (01:35:17
Kobiety
1. Flaga Iwona - 1:56:10
2. Grzywaczewska Justyna - 1:58:22
3. Romanowicz Emilia - 1:59:36
Niepokorny Mnich (96 km)
Mężczyźni
1. Komisarz Tomasz - 10:24:42
2. Baran Artur - 10:54:38
3. Rzepka Remigiusz - 11:07:22
Kobiety
1. Ćwik Iwona - 12:20:43
2. Janerka Moroń Marzka - 13:23:08
3. Pyrek Joanna - 13:28:45
Wielka Prehyba Ambasadora. "Coś osiągnąłem!"
Godzina 6 rano. Wyjazd z Krynicy. Autobusik. Krótka podroż - przystanek "Stolica Kotów" i ruszamy w dalsza podroż samochodem. Trzyosobowa ekipa troszkę nie dospana. Ranek zimny, ale dość pogodny.
Wielka Prehyba i Festiwal Biegów Górskich w Szczawnicy Arkadiusza Śliwy, Ambasadora Festiwalu Biegów
Podroż mija spokojnie. Dwie kawki na stacjach i hod dog, który - mam nadzieje - nie zaszkodzi. Dojeżdżamy o godzinie 8, sprawnie znajdujemy biuro zawodów i odbieramy pakiety (numerek chip, mapka) Startuje na dystansie Wielkiej Prehyby - 43 km. Jest to mój pierwszy maraton górski.
Parkowanie w pobliżu startu. Sprawnie się przebieramy z lekkim dylematem: "na krótko" czy "na długo". Hmmm, trochę zimno. Napełnienie bukłaków. O 8:30 trzeba zmierzać w kierunku startu. Ruszamy żwawo. Oczywiście po jakiś 10 minutach kolega zauważa, że nie mam czipa w bucie... Ufff, całe szczęście... Ogarniam czipa i jesteśmy na starcie.
Pół tysiąca osób niecierpliwie oczekuje na swoją kolej. Pierwsza lina peszzyyy - Świerc, Gorczyca, Faron, Leśniak... hmm pięknie! Moje cele trochę odbiegały od czołówki!
5,4,3,2,1 i ruszamy...
Kolorowy peleton biegaczy przez malowniczy mostek oraz okolice grajcarku. Ok 3 km po płaskim i zaczynamy. Bieg górski - pierwsza wspinaczka. Wybiegamy z lasu i od razu przepiękne widoki na ośnieżone Tatry. Druga wspinaczka, chwilę oddechu. Trzecia i jest ciężko, Naprawdę ciężko. Ściągam - niepotrzebnie - wiatrówkę, poplątaną z zegarkiem.
Ok 14. kilometra widzę bufet - Schronisko Przechyba. Znajomość trasy mówi mi, że najgorsze za mną. No prawie... Czas trochę lepszy niż zamierzałem. Czuję się przyzwoicie. Następne 10 km jest przyjemne, bo przeplatane stromymi kamienistymi zbiegami - lubię to!
Na szczęście mało błota. Ok 22. kilometra około 1000-metrowa agrafka - 500 metr w dól - bufet - 500 metrów w górę. Dostrzegam czołówkę pań - mocno pracują, widać zmęczenia. Ja mam lekki kryzys, ale bufet i niezawodna cola czynią cuda. Lecimy dalej. Czas - stabilny.
Miejscami zaczyna wychodzić błoto. Ale kolejne 10 km mija spokojnie - trochę rozmów z towarzyszami "doli i niedoli". Piękne widoki. Rozległy teren - pojawia sie znajomy trawers, po którym na treningu ześlizgnąłem się w niedalekie borówki. Na szczęście mijam go spokojnie.
Po chwili bardzo miła pani wolontariuszka wskazuje zakręt na ostatni bufet. Zbieg po łące. Pit stop. Rozmowa z biegaczami - wniosek, że 5 godzin powinno uklęknąć.
Ostatnia dyszka to teren łatwy i przyjemny - znów piękne widoki. Wyprostowana sylwetka, uśmiech przez grymas, bo do fotek!
Ostatnie cierpienia - stroma wspinaczka na 4 nogach. Zostaje tylko zbieg. Przyspieszam. Na 42. kilometrze pojawia się ukochany asfalt - ludzie dookoła, gratulacje. Widzę mostek. Wbiegam na metę. Z wielką radością, bo przy sporym dopingu. Czas 4:49:07 - niemal wzorowy, bo chciałem 4h50'. Sądziłem, że taki czas da mi miejsce w "50", jednak bardzo wysoki poziom - w końcu ranga Mistrzostw Polski - powoduje że zajmuję ostatecznie 80. miejsce.
Podsumowując. Jest coś w tych naszych górach! Wspaniała, duża impreza. Po 2 dniach dochodzi do mnie, że jednak coś osiągnąłem! W końcu nie każdy "przetaśta" 43 km po górach.
Już nie moge się doczekać PZU Festiwalu Biegowego i Biegu 7 Dolin!
Pozdrawiam
Arkadiusz Śliwa Ambasador Festiwalu Biegów
fot. Arkadiusz Śliwa