Złoto dla Zuchwałych: Łatwo nie było [ZDJĘCIA]

 

Złoto dla Zuchwałych: Łatwo nie było [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 23/02/2014 - 19:22

Czwarta edycja rajdu na orientację „Złoto dla Zuchwałych” zaliczana do Pucharu Maratonów na Orientację odbyła się w Lubostroniu w województwie kujawsko-pomorskim w dniach 21-22 lutego 2014 r.

Szef rajdu Paweł Mantycki: – W tym roku zawody przyciągnęły około 120 zawodników. Liczyliśmy na jakieś 80 osób, więc to jest chyba rekord. Jest w tym roku więcej rowerzystów niż w latach poprzednich. Piechurów też jest bardzo dużo w szczególności na trasie krótkiej. Startuje także więcej kobiet. Pierwsze nasze imprezy były łatwe, ale teraz już tak nie będzie.

Organizatorzy przygotowali cztery trasy: dwie piesze po 20 i 50 km oraz dwie rowerowe: 50 i 100 km. Budowniczy trasy pieszej Łukasz Putz: – Na trasie TP50 przygotowałem 24 punkty. Na pewno będzie wesoło. Trzeba będzie podjąć trochę decyzji - trasa nie będzie się nasuwała sama - zresztą zobaczycie sami na mapie. Na trasie będzie i trochę lasu, i trochę otwartej przestrzeni, trochę decyzji taktycznych, trochę pomysłów na pokonanie przeszkód. Jak sama nazwa rajdu wskazuje: złoto dla zuchwałych, więc kto zuchwały, ten wygrywa.

Na zawody wybrałem się z trzema doświadczonymi długodystansowymi zawodnikami Kazikiem Czerniawskim, Maćkiem Andrzejewskim oraz najstarszym uczestnikiem rajdu, 61-letnim Duńczykiem Tomem Kristjansenem.

Po przyjeździe do bazy rajdu w piątek zajęliśmy miejsca na sali gimnastycznej. Organizatorzy - co zdarza się bardzo rzadko na tego typu imprezach - przygotowali wieczorny poczęstunek. Mieliśmy okazję nasycić się fasolką po bretońsku. Położyliśmy się wcześnie spać. Czekała nas pobudka już o 5:30 ze względu na start trasy TP50 już o 7:00 rano.

Poranna odprawa trwała tylko kilka minut. Chwilę przed startem nastąpiło rozdanie map. Szybko opracowaliśmy nasz wariant przebiegu. Od razu wiedzieliśmy, że najpierw musimy się skupić na punktach leżących w lasach - łatwiej ich szukać na początku trasy niż na końcu, kiedy jest się wymęczonym.

Wyruszamy do pierwszego lasu: punkty M-N-O. Już na pierwszym z nich tracimy około 10 minut. Mijamy go dosłownie 15 metrów obok. Po krótkiej naradzie nasza czwórka rozdziela się i falangą przeszukujemy pas lasu o szerokości 200 m. Pierwszy punkt zaliczamy dopiero po 40 minutach od startu. Już od teraz wiemy - lampion to kartka przyklejona przezroczystą taśmą do drzewa. Ta wiedza przydaje się później jeszcze wiele razy i oszczędza nam wiele cennych minut na trasie.

Przekraczamy Noteć i kierujemy się na kolejną porcję punktów kontrolnych: A-F-E-B. Wszystko idzie jak po maśle. Piękna pogoda, cudowne widoki i wiosenna temperatura. Czujemy, że to naprawdę dobry rajd. Jednak drugą godzinę rajdu otwieramy nieprzyjemnym rozczarowaniem i utratą piętnastu minut. Okazuje się, że punkt F jest źle umieszczony. Po krótkiej konsultacji z budowniczym trasy i odnalezieniu punktu napieramy dalej.

Przed nami gęsto zalesione Jabłowskie Góry. Najwyższa z nich ponad 110m ponad poziom Noteci. Czeka nas tam sześć blisko umieszczonych siebie punktów D-C-I-J-K-L. Mimo silnie pofałdowanego terenu i bardzo niedokładniej mapy jak na ten teren, zaliczamy je bez najmniejszego problemu. Na pierwszym z nich spotykamy Mariusza Plesińskiego. Okazuje się, że po trzech godzinach napierania Mariusz ma większość trasy już za sobą i zostało mu zaledwie kilka punktów do mety. Podziela nasze zdanie dotyczące mapy, ale ogólnie jest zadowolony ze startu.

Mariusz Plesiński: Mogło by być trochę trudniej. Tutaj mogła by być mapa do BnO i gra. Teren jest idealny do tego.

Kilkanaście minut później spotykamy zawodnika z numerem 20. Startuje na krótkiej trasie pieszej jednak żałuje, że nie wystartował na długiej trasie: Szkoda, że pięćdziesiątki nie wzięliśmy, ale to rozbieganie przed "Harpaganem".

Po czterech i pół godzinach w trasie zaczynamy odcinek dla nas prostszy. Otwarty teren z rozległymi widokami. Punkty V-X-W-Y zaliczamy przechodząc na szagę po podmokłych łąkach - o tej porze roku wyjątkowo suchych po łagodniej zimie. Po drodze spotykamy Krzyśka Świetlika, który ostrzega nas przed przejściem pomiędzy punktami S-T.

Krzysztof Świetlik: – Tutaj jest kawałek drogi, kończy na chacie faceta. Ja szedłem z drugiej strony i doszedłem do jego posesji. On mnie zatrzymał i chciał wezwać policję.

Na szczęście wszystko dobrze się dla niego skończyło i obyło się bez spotkania ze stróżami prawa.

Punkty R-P zaliczamy napierając ponad 4 kilometry asfaltem. Po drodze robimy zakupy: puszka coli i kiełbasa stawia nas na nogi. Po ośmiu i pół godzinie w trasie mamy przed sobą punkty H-G-Z i metę. Te ostatnie 6 kilometrów pokonujemy całkowicie na szagę. Tniemy łąki i nieużytki idąc najkrótszą możliwą drogą. 10h 15min zajmuje nam przejście 52 kilometrów i jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego wyniku. Najbardziej zuchwałym z zawodników na trasie TP50 okazał się Mariusz Plesiński z czasem 4h37min.

Wyniki tras pieszych:

TP20
 Mężczyźni:
 1. Maciej Szatkowski: 2:35,
 2. Krzysztof Gruhn: 2:49,
 3. Paweł Degórski: 2:49,

Kobiety:
1. Anita Buszka: 3:10,
2. Olga Grabowska: 4:19,
3. Wioletta Śliwka: 4:40,

TP50
Mężczyźni:
1. Mariusz Plesiński: 4:37,
2. Marcin Krasoń: 6:35,
3. Jędrzej Giełda: 6:37,

Kobiety:
1. Kamila Truszkowska: 9:56,
2. Joanna Owczarz: 10:43,
3. Agnieszka Błasiak oraz Magdalena Ścisłowska: 11:56.

Oficjalne wyniki zawodów niebawem pojawią się na stronie organizatora: TUTAJ

Organizatorzy zapraszają na ich kolejną imprezę na orientację Azymut Orient w dniach 26-27 lipca 2014, która również odbędzie się w województwie kujawsko-pomorskim.

Azymut Orient: http://azymut.orientujemy.pl/

Złoto dla Zuchwałych: http://www.zloto.orientujemy.pl/

Puchar Maratonów na Orientację: http://pmno.pl/

SS

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce