Darek Laksa: „Na Saharze żyje się i biega wolniej”
Opublikowane w pt., 07/03/2014 - 10:10
Podsumowując – jaki obraz utkwił najmocniej w Twojej pamięci?
Przede wszystkim parada narodowa, w której braliśmy udział trzy dni po maratonie. W orszakach maszerowały dzieciaki ze szkół, żołnierze, orkiestra narodowa i… maratończycy z 26 państw. Szliśmy przed premierem i ministrami. Jak zobaczyłem tą ich paradę, kompanię reprezentacyjną, to po prostu się uśmiechnąłem. To było trochę tak, jakby paradę robili uczniowie podstawówki. W technikum grałem w orkiestrze i nasza musztra, jako nastolatków, była bardziej profesjonalna niż tam musztra reprezentacyjna wojska narodowego. Ale w tym wszystkim było serce – dzieci, które śpiewały dla ministrów, żołnierzy, choć każdy maszerował innym rytmem. Oni prezentowali się z ogromną dumą, nieśli flagę, walczyli o swój kraj. To mnie ujęło. Chyliłem czoła widząc to jak bardzo się starają, jak im zależy, jak wkładają w to całe serce!!
Wyobraźmy sobie, że w Polsce są tylko trzy miasta… I to na przykład Bytom, Częstochowa i Pszczyna, a poza nimi pusto. Żadnych jezior, lasów... nic. Trudno to sobie wyobrazić, prawda? Tak wygląda Sahara Zachodnia – trzy miasta w pobliżu siebie i potem pustynia. Są oczywiście inne miejscowości, ale bardzo oddalone. Ci ludzie cieszą się nie tym, że ktoś im przywozi pomoc materialną, leki, ciuchy czy sprzęt sportowy, ale tym, że przyjeżdża ktoś z Europy, mieszka z nimi i ogląda jak żyją.
Chciałbyś tam wrócić?
Z pewnością wrócę w to miejsce. Może nie dla wyniku sportowego i samego maratonu, ale dla tych ludzi. By po prostu z nimi poprzebywać. Znając mnie, pewnie będąc tam, będę chciał również wystartować w maratonie, ale nie samo zwycięstwo w nim jest ważne. Wyjeżdżając powiedziałem do Diega, który jest organizatorem maratonu, że na pewno wrócę...
Przed tobą jeszcze 6 maratonów…
Kolejny etap projektu to Bratysława, w której biegnę 6 kwietnia. Potem Vancouver, dokąd wylatuję 30 kwietnia. Dopiero będąc w Afryce uświadomiłem sobie, jak trudny będzie czwarty etap, w Bogocie na wysokości ponad 3 tys. metrów. Wciąż szukam też sponsorów, którzy pomogą mi zdobyć środki na pobyt w Kolumbii, bo bilety już mam. Brakuje jeszcze sponsorów na Sydney i Antarktydę, ostatnie dwa maratony. I oczywiście cały czas staram się zdobyć kolejnych sponsorów dla szkół - zaskakujące, jak wiele z nich prosi nie tylko np. o sprzęt sportowy, ale o materiały budowlane na remont
Jest więc dla kogo i po co biegać. Trzymamy kciuki!
Rozmawiała Katarzyna Marondel
Więcej zdjęć oraz filmy można znaleźć na stronie projektu Darka: KLIKNIJ
O kolejnych planach startowych Darka i efektach jego saharyjskiej wyprawy napiszemy już niebawem. Śledźcie z uwagą nasze strony.