Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich od czwartku w Lądku-Zdroju. „Ludzie wyjeżdżają z gór silniejsi” - Piotr Hercog
Opublikowane w wt., 15/07/2014 - 22:24
Biegów Wam w tym roku przybyło...
Tak, mamy 6 dystansów w programie. Dajemy możliwość spróbowania połówki na trasie Biegu 7 Szczytów, także dlatego, że organizacyjnie nie spotęguje nam to szczególnie pracy, bo dokładamy de facto dodatkowe klasyfikacje, nagrody. Chcemy przede wszystkim dopieścić dystanse, które mamy. Na bufetach będą m.in. zestawy jedzenia, konkretnie pod dany dystans, urozmaicone, bogate. Tak jak w Chamonix. Będą też rozwiązania podpatrzone przeze mnie podczas startu dookoła Mt. Fuji, oczywiście z zachowaniem odpowiedniej skali i możliwości organizacyjnych. Japończycy są świetnie zorganizowani, na pewno warto się od nich uczyć i przeszczepiać ich pomysły na polski grunt.
Jak ważne są dla Was Mistrzostwa Polski w Biegu Długodystansowym, które zostaną rozegrane podczas Złotego Maratonu? Ważniejsze czy mniej ważne od Biegu 7 Szczytów?
Rzeczywiście oba biegi są prestiżowe. 240 km to niebagatelny dystans i na każdym robi wrażenie. Nawet na zaprawionym w bojach Pawle Dybku. Z kolei wysoka ranga maratonu i mocna stawka biegaczy, w tym gości z Czech czy Litwy, nakazuje akcentowanie tej rywalizacji i docenienie zwycięzców i uczestników. Oba biegi są dla nas bardzo ważne.
Czy w tym roku w Złotym Maratonie także będzie można wygrać złotą sztabkę?
Nie, bo postanowiliśmy zamienić sztabkę na żywy pieniądz. Tak to jest ogólnie przyjęte i takie są też chyba oczekiwania biegaczy. Myślę, że wrócimy do tego pomysłu dysponując wyższym budżetem.
W programie Festiwalu macie dwa, wydawałoby się podobne biegi - bieg na 130 i 110 km. Oba dzielą trasę B7S na dwie części. Jak opisałby pan obydwa biegi osobie, która ma dylemat w którym wystartować? Oczywiście zakładamy, że może to zrobić i przepracowała odpowiednio jesień i wiosnę, ale jeszcze się waha.
Z punktu widzenia atrakcyjności trasy i jej trudności technicznej, zdecydowanie poleciłbym dystans 130 km. Sam bym go wybrał, gdybym startował. Dlaczego? Pierwszy odcinek jest niesamowicie piękny – wiedzie przez dziki teren, wzdłuż granicy, pierwsze zabudowania pojawiają się tu dopiero po ok. 50 kilometrach. Wbiega się w taki pseudo tatrzański teren, na 1500m n.p.m., czyli na Śnieżnik. Dodatkowe 20 km dystansu też ma znaczenie dla górali.
Z kolei krótsza trasa prowadzi od Kudowy do Lądka-Zdrój. Początek jest ładny i trudny, bo startujemy od razu w Góry Stołowe, pokonujemy m.in. labirynt skalny na Szczelińcu Wielkim. Potem, przez ok. 15 km jest łatwiej, bo między Górami Stołowymi a Górami Barskimi teren jest tylko lekko pofalowany. Ale gdy już wejdziemy na grań Gór Barskich to wrażenie „łatwości” trasy znika.
Oba dystanse są interesujące także dlatego, że biegnie się z uczestnikami Biegu 7 Szczytów. Najszybsi biegacze z długiej trasy finiszują w Lądku-Zdrój, gdy startuje dystans 110 km, ale wielu wielu zawodników biegnie razem. Punkty kontrolne i limity czasowe są tak poustawiane, że biegacze podążają w bliskich odległościach, wspierają się na trasie. I to jest fajne. Często jest tak, że Ci z długiej trasy na finiszu mają przypływ energii i wyprzedzają tych z krótszej (śmiech). Ale Ci z krótszej maja zawsze szacunek do uczestników Biegu 7 Szczytów, najdłuższego biegu w Polsce i jednego z najdłuższych w Europie.