Reporterski fartlek w Łodzi na 30. Biegu Sylwestrowym

 

Reporterski fartlek w Łodzi na 30. Biegu Sylwestrowym


Opublikowane w pt., 02/01/2015 - 11:03

Bieg Sylwestrowy, rozgrywany w lesie w Arturówku, jest obok Textilcrossu jedną z dwóch najstarszych wciąż istniejących łódzkich imprez biegowych. W ostatni dzień minionego roku miał swoją jubileuszową edycję - odbył się już po raz trzydziesty. Jego głównym organizatorem jest Regionalna Rada Olimpijska w Łodzi, patronują mu też władze miasta i województwa.

Relacja Kamila Weinberga

Dla mnie był to również mały jubileusz, ponieważ wziąłem w nim udział po raz piąty z rzędu. Każdy z tych startów był inny. Rok 2010 to moje pierwsze w życiu zawody, trzaskający mróz i zmrożony śnieg, przez co trasa została skrócona z tradycyjnej dychy do 7,5 km. Z edycji 2011 do tej pory ze śmiechem wspominamy pamiętną kolejkę do mety, w której staliśmy zamiast finiszować, gdyż organizatorzy nie nadążyli z wręczaniem medali i dyplomów, co poskutkowało zupełnym zakorkowaniem ostatniej prostej.

W 2012 udało mi się wygrać konkurs na najlepsze przebranie, zakładając wojskowy mundur z przypiętymi kilkunastoma dzwoniącymi medalami z różnych biegów. Rok temu ścigałem się już „normalnie”. Tym razem przyszło mi się sprawdzić w roli biegającego reportera.

Mróz z ostatnich dni nieco zelżał, ale padał śnieg, więc pogoda była jak przystało na Sylwestra. Kiedy dotarłem na miejsce, właśnie kończył się bieg VIP-ów, którzy docierali na metę w szpalerze uczestników głównego biegu, oczekujących na start. Spotkałem znakomitego łódzkiego średnio- i długodystansowca Tomka Osmulskiego, który zamierzał dziś pobiec rekreacyjnie. Uprzedzając fakty - w jego wykonaniu „rekreacyjnie” znaczy poniżej 40 minut.

Jak już wcześniej wspomniałem, specjalnością Biegu Sylwestrowego są przebierańcy. Nie inaczej było tym razem. Znaczna część spośród prawie 900 zawodników zjawiła się w mniej lub bardziej fantazyjnych kostiumach, niektórych bardzo pomysłowych.

Przecisnąłem się do pierwszej linii wśród czołówki biegaczy. Tak, naprawdę zamierzałem się z nimi ścigać... przynajmniej na początku. Pierwsza niespodzianka - pokonujemy dwie pętle jak zwykle, lecz w przeciwnym niż w poprzednich latach kierunku. Przebieg trasy też okaże się nieco inny, choć chyba również wypadnie nieznacznie poniżej 10 km. Wreszcie chwilę po 11:30 Pani Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska dała sygnał do startu.

Ruszyłem co koń wyskoczy. Wyrwać przed czołówkę! Prosty plan... teoretycznie. Pod cienką warstwą śniegu goły lód, nogi zaczęły spode mnie wyjeżdżać. Dopiero po kilkudziesięciu metrach wysforowałem się naprzód. Uwaga, ślisko! - ktoś krzyknął na zakręcie w lewo. Jakbym nie wiedział. Byłem już kilka metrów przed wszystkimi i dalej zwiększałem przewagę. Dobra, plan chyba wykonany. Pobiłem życiówkę na 300 metrów, zatrzymałem się na poboczu, wycelowałem włączony już przed startem aparat i zacząłem pstrykać zdjęcia czołówce. Zdążyłem...

Chwila odpoczynku się przydała, bo czułem już ogień w płucach. Rozpocząłem reporterski fartlek. Polegał on na tym, że na leśnej, pofałdowanej trasie polowałem na co ciekawszych przebierańców i wyprzedzałem ich sprintem, by zająć dogodną pozycję do zdjęcia. Szczególnie na podbiegach była to niezła forma treningu. Napotkałem Mikołajów, Neandertalczyków, diabły, wiedźmy, wilki, owady i inne zwierzaki, Batmana, żołnierzy, strażaka, zakonnicę, kowboja...

Pod koniec pierwszego okrążenia spotkałem biegnącego w wojskowym przebraniu festiwalowego ambasadora, Szymona Draba. Później na mecie zaczekał on na swojego tatę, początkującego biegacza, który po raz pierwszy zmierzył się z wyzwaniem przebiegnięcia 10 kilometrów. Trasa była według niego trudna, więc nie krył zadowolenia z pokonania jej całej bez przejścia do marszu. Na razie zarzeka się, że nie planuje dłuższych dystansów... ale wiemy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Obaj panowie na nowy rok mają w planie po prostu biegać i czerpać z tego radość. Szymon po drodze nakręcił film, który można obejrzeć tu:

Na półmetku zaczekałem kilka minut, aby sfotografować finiszującą czołówkę. Wśród mężczyzn zwyciężyli: Łukasz Parszczyński (32:15), Krzysztof Pietrzyk (33:12) oraz Maciej Nitka (33:34), który miejsce na pudle wywalczył efektownym finiszem na śliskiej nawierzchni. Na damskim podium miejsca zajęły: Izabela Parszczyńska (37:03), Monika Kaczmarek (38:11) i Monika Kalicińska (38:57). Pełne wyniki można znaleźć w naszym KALENDARZU IMPREZ.

Drugie kółko pokonałem w towarzystwie spotkanych znajomych. Odczuwałem już skutki rwanego tempa z pierwszego okrążenia, szczególnie że w poprzednich dniach się nie oszczędzałem treningowo. Chyba mniej bym się zmęczył, gdybym całą trasę przebiegł równym, szybkim tempem...

Spotkani na mecie Gosia i Maciek Konwerscy z biegampolodzi.pl przebierają się na ten bieg od przynajmniej czterech lat. Mówią, że w ten jeden dzień w roku można się nie ścigać, tylko się pobawić i przebrać. Nie pamiętają już nawet, skąd się wzięła ta tradycja. Biegali już w strojach góralskich oraz jako Czerwony Kapturek z wilkiem. Tym razem wilk wystąpił sam, a Kapturek pozostał w pralni, a może został zjedzony.

Po biegu na zawodników czekała gorąca herbata, kiełbasa z rusztu i grochówka, możliwość ogrzania się przy ognisku oraz losowanie nagród. Jak zwykle wszyscy rozmawiali o planach na sylwestrową zabawę i najbliższe starty w zawodach, a także życzyli sobie nawzajem pomyślności i dobrej formy w nowym roku. Tego samego życzę również wszystkim Czytelnikom!

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce