Na Żaby i Baby - Szakale, dzieci kukurydzy i zdrowie [WIDEO]
Opublikowane w pon., 20/07/2015 - 08:54
Bezlitosny upał towarzyszył wycieczce pn. „Na Żaby i Baby” w niedzielę 19 lipca. To już druga z bieżącego cyklu Ścieżek Biegowych Accenture i Szakali. Ich niestrudzonym organizatorem jest festiwalowy Ambasador Szymon Drab, członek łódzkich Szakali Bałut. Dzień wcześniej prowadził wycieczkę po Bajkowej Łodzi. Dziś zaprosił mnie jako przewodnika, ponieważ często biegam tą trasą. Nazwę wziąłem od malowniczych nazw wsi po drodze - Żabiczki i Babiczki.
Relacja Kamila Weinberga
Oprócz Szymona, spośród Szakali na miejscu spotkania pojawiła się Monika Kaczmarek, lecz tylko nas pozdrowiła przed udaniem się na swój trening. Zaprosiła przy okazji na prowadzoną przez siebie wycieczkę za dwa tygodnie po Lesie Karolewskim. Na trasę wyruszyło w sumie jedenastu biegaczy oraz jedna osoba towarzysząca na rowerze. Wystartowaliśmy przed dziewiątą, z małym opóźnieniem, ponieważ obaj kaowcy - wstyd powiedzieć - trochę zaspali...
Witamy na naszych torfach - powiedział Witek z aleksandrowskiej drużyny AGB Torfy, kiedy po 8 km dobiegliśmy do leśnego szlabanu przy Torfowisku Rąbień, ich klubowego miejsca spotkań. Zrobiliśmy tam wyczekiwany przez wszystkich pić-stop, gdyż słoneczko zdążyło nas już mocno przygrzać. Przedtem musieliśmy kilkakrotnie spowalniać wyrywnych kolegów, którzy zamiast planowanego tempa ok. 6 min./km lecieli po... 5:15.
Zatoczyliśmy długą pętlę polnymi i leśnymi dróżkami z dala od cywilizacji, na ile to możliwe w okolicach Łodzi, by wypaść na szosę w Babiczkach i do sklepu w sąsiedniej wsi Krzywiec. Spaleni słońcem, z ulgą oddaliśmy się konsumpcji zimnych napojów i uzupełnianiu wysuszonych bidonów.
Po przebiegnięciu przez las obok Żabiczek dobiegliśmy do dawnego PGR-u w Rszewie. Zwykle da się przez niego przebiec, lecz tym razem brama okazała się zamknięta. Niektórzy obawiali się złych psów, więc zrezygnowaliśmy ze skakania przez płot. Z pomocą przyszedł Michał, który natrafił już kiedyś na taką sytuację i wiedział, jak obiec PGR. Wyszedł fajny wariant krajoznawczy nad stawami, lecz nieco męczący - mieliśmy już prawie 20 km w nogach.
Na skraju lasu z odległości kilkuset metrów zobaczyliśmy drzewa przy naszej docelowej drodze. Wąska ścieżka przez kukurydziane pole - jak z horroru "Dzieci kukurydzy" - wyprowadziła nas do jakiejś wsi. Stamtąd, klucząc przez pola i łąki, połaczyliśmy się wreszcie z planowaną trasą. Dobiegając do poligonu na Majerce, czułem się już zupełnie zdechły i zostałem trochę za grupką. Trochę na własne życzenie, bo wczoraj zrobiłem w największym upale 18 km i nie zdążyłem odpocząć. Obiecałem jednak wycieczce ścieżkę zdrowia na poligonie...
Niektórzy nas wcześniej opuścili i na odcinek specjalny zostało sześciu biegaczy, plus Agata na rowerze. „Do kawalerii wstąpić chciałem...” - zaintonowaliśmy z Szymonem wbiegając na poligon, lecz reszta najwyraźniej nie miała siły podchwycić śpiewu. Niespełna półkilometrowy tor przeszkód przez wysokie wały ziemne i głębokie okopy do reszty zmęczył wycieczkowiczów, którzy mimo wszystko wydawali się zadowoleni. Sprawność wspinacza zdobył jednak tylko Szymon, który na koniec jako jedyny zdecydował się wleźć za mną po ścianie na szczyt bunkra. Na treningach robię ten odcinek 6 razy na maksa na interwałowych przerwach - ale oczywiście na świeżo. Doskonały trening przed Spartan Race!
Ostatnie 2 km łatwego terenu człapałem już na ostatnich nogach, w ogonie grupy. Przy osiedlowym barze podziękowaliśmy sobie za udaną, choć wykańczającą ok. 30-kilometrową wycieczkę w 30-stopniowym upale. Uczestnicy rozeszli się każdy w swoją stronę, a ja zaległem w zacienionym ogródku, długo rozkoszując się zimną colą i małym zwycięstwem nad sobą.
Wideo Szymona:
Kamil Weinberg