4. Bieg Oliwski: Biegacze wybaczą kierowcom?

 

4. Bieg Oliwski: Biegacze wybaczą kierowcom?


Opublikowane w pon., 19/10/2015 - 13:59

W sobotę 17 października w bliskiej mi dzielnicy Gdańska, na terenie Parku Trójmiejskiego zorganizowano kolejny bieg terenowy. OMIDA 4. Bieg Oliwski to inicjatywa Rady Dzielnicy Oliwa i gdańskiego klubu biegowego Akademii Biegania.

Startowałem tu wielokrotnie i bardzo się podobało. Jest to bieg organizowany przez biegaczy dla biegaczy, dlatego atmosfera jest tu nader przyjacielska. Tym razem uczestniczyłem w imprezie od tej drugiej strony – organizacyjnej, ale też przebiegłem trasę poza klasyfikacją. Takiego finału imprezy jednak się nie spodziewałem. Ale po kolei...

Relacja Krzysztofa Kolatzka, Ambasadora Festiwalu Biegów

Potrzebne zezwolenia zorganizowano już miesiąc wcześniej. Na dzień przed startem wraz z Markiem, prezesem Akademii Biegania, i Tomkiem z naszych treningów BBL – naszym kierowcą, pojechaliśmy do pobliskiej szkoły po niezbędny sprzęt i barierki do ogrodzenia trasy. Załadowaliśmy cały samochód! Podziękowania dla dyrektora placówki!

Prawdziwa praca zaczęła się w dniu startu. Od 7 rano koledzy przygotowywali salę gimnastyczną do przyjęcia zawodników. Od 8 zaczęliśmy rozstawiać sprzęt na zewnątrz. Mieliśmy sporo czasu, bo start zaplanowaliśmy na godz 13. Biegacze zaczęli się schodzić przed godz. 12, ale trzeba było mieć margines zapasu czasu...

Pogoda miała być deszczowa. Dlatego zapewniliśmy dla wszystkich komfortowe warunki, bo całe biuro zawodów znajdowało się w budynku. Odbierać numery startowe można było z kolei na sali gimnastycznej, a uczestnicy mieli zapewnione 2 szatnie oraz ubikacje „na piętrze”. Dzięki uprzejmości kolegów każdy mógł też pobrać ulotki zaprzyjaźnionych imprez – w tym oczywiście PZU Festiwalu Biegowego – i zapisać się ba biegi w Krynicy z ambasadorskim rabatem.

Rozstawiliśmy namioty - jeden nagłośnieniowy z obsługą konferansjera i muzyką, w drugim zapewniliśmy słodkie przekąski i ciepłe napoje. Rozstawiliśmy bramę startową, strefę pomiaru czasu, banery sponsorów. Łatwo nie było, ciągle jakieś niespodzianki. Ot taki trawnik był zasypany pieskimi minami... Wywalało nam też korki, więc musieliśmy kombinować z przedłużaczami. Zamówione rzeczy, niezbędne do obsługi biegu były... niepoprawnie dobrane i spakowane. Uff...

Jakby tego było mało, Tomek zaliczył drobny wypadek - cześć stołu spadła mu na nogę, ucierpiał palec. Szybko jednak otrzymał pomoc z apteczki i pojechał na pogotowie. Wrócił by pomagać. Radziliśmy sobie!

Do wyboru były 2 trasy – 5 i 10 km. Bardzo dobrze przemyślane, ze współnym startem i rozejściem w lesie - na pętle mniejszą i większą. Powrót był ponownie wspólny. Łukasz, główny koordynator biegu, dwa razy wieszał taśmy, bo przed samym biegiem dostał sygnał, że cześć została zerwana... Obecnie zdarza się to u Nas coraz częściej...

Przygotowaliśmy – jak sądzę – atrakcyjny program imprezy, także w części rozrywkowej. Przed startem odbyła się rozgrzewka dla zawodników. Wszyscy wolontariusze wyszli – i to dużo wcześnej – na trasę, by pomagać biegaczom i polnować, by barierki, które miały blokować wjazd aut na trasę, która oficjalnie miała być zamknięta, są na swoim miejscu i spełniają swoją rolę. Kilka minut przed startem przyjechała Policja, która miała zapewnić kierowanie ruchem.

Ja z Piotrkiem otrzymałem zadanie zablokowania bramkami dróg wjazdowych, a po starcie zebrania oznaczeń trasy i śmieci, jeśli takowe by się pojawiły. Do lasu trzeba było dobiec trasą - jakieś 400 metrów. Ulice to dwie otwarte dla samochodów alejki osiedlowe i droga dojazdowa. Ruch praktycznie żaden, ale... niestety kierowcy w Polsce nie dorośli jeszcze do standardów zachodnich. Za nic mieli Policję i nie chcieli czekać nawet 10 minut na wyjazd z osiedla. Powstrzymywały ich tylko stalowe bramki i stanowcze poświęcenie wolontariuszy.

Dalej był już las i czysta przyjemność z biegania. Trasa prowadziła na najwyższy szczyt w Oliwie, w pobliżu wieży widokowej Pachołek. I dalej po trasach turystycznych Oliwy. Można powiedzieć, że był to bieg górski - sporo podbiegów i zbiegów na trasie, luźna nawierzchnia. Coś pięknego! Rywalizacja była zacięta. Widać było wyraznie, że biegacze dawali z siebie wszystko. Byli i tacy w rywalizacji ogólnopolskiej, a dla nich każdy bieg to punkty.

Pod koniec biegu dostajemy niespodziewany komunikat od prezesa Akademii Biegania - bieg zostaje zakończony. Nagle, ze względów bezpieczeństwa. Nic więcej się nie dowiedzieliśmy - zaczęliśmy dzwonić do kolegów obstawiających bieg „na dole” trasy. Paweł, który zawsze jeździ ze mną na Festiwal Biegowy stwierdził, że były problemy z kierowcami... Tylko tyle usłyszał.

Z kolegą Piotrem poczekaliśmy aż wszyscy zbiegną z pętli na 10 km. Łukasz od razu informował, że bieg jest zakończony, ale nikt nie wierzył. Nawet znajomi myśleli, że sobie żartujemy. Nic z tych rzeczy.

Na dole, gdy dobiegliśmy do ulicy okazało się, że wolontariuszom nie udało się powstrzymać wszystkich sfrustrowanych kierowców przed wjazdem na trasę. Decyzja szefostwa imprezy mogła być tylko jedna. Wielu biegaczy końcówkę rywalizacji postanowiło dokończyć... na chodniku.

Generalnie biegacze okazali się wyrozumiali, wymagająca wszystkim bardzo się podobała. Zdecydowano, że będą dekoracje w klasyfikacjach - bez zmian w programie, według wskazań chipów. Nikt nie zaprotestował. Rozdano puchary, nagrody od sponsorów, posiłki regeneracyjne, potem były pokazy dla wszystkich wspólne zdjęcia. Naturalnie najlepsze miejsca w swojej kategorii wywalczyły siostry Tuwalske.

Wszystko się dobrze zakończyło. Uczestnicy obiecali, że za rok ponowne wystartują.

Nam – wolontriuszom, pozostało jeszcze to wszystko posprzątać, poskładać i pozanosić tam, skąd przyjechało. Zajęło to kolejne kilka godzin, wiec w domu byłem praktycznie dopiero wieczorem. Bogatszy o nowe doświadczenia mogłem w końcu zjeść obiadokolację... Dzięki Ewie, Teresce, Gosii i Alicji, które same przygotowały różnorodne pyszności dla Nas i zawodników, jakoś cały dzień trzymaliśmy się na nogach. Wolontariuszy było o wiele więcej, było też 2 profesjonalnych ratowników na quadzie z przyczepką. Wszystkich nie pamiętam, ale to dzięki Nim i ten bieg będzie można miło wspominać... Gdyby nie kierowcy wspomnienia byłyby jeszcze cieplejsze...

Krzysztof Kolatzek, Ambasador Festiwalu Biegow

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce