Czwarta Dycha, czyli ostatnie szlify przed lubelskim maratonem
Opublikowane w ndz., 10/04/2016 - 22:04
W niedzielę 10 kwietnia wystartowała ostatnia, 4. Dycha do Maratonu organizowana przez Fundację Rozwoju Sportu w Lublinie wespół z Lubelskim Stowarzyszeniem Biegowym i wchodząca w skład cyklu czterech imprez biegowych poprzedzających Maraton Lubelski. Bieg ten jest też jednym z ośmiu składających się na Grand Prix Lublina 2015/2016.
Relacja Pawła Pakuły
Czwarta „dyszka” miała swój start w centrum miasta, gdzie w nowoczesnym budynku Targów Lublin S.A. mieściło się biuro zawodów. Zanim ruszył bieg główny na 10 km okazję do rywalizacji miały dzieci i młodzież. Organizator, zapewne z myślą o wychowaniu młodego, aktywnego pokolenia biegaczy zorganizował mini-wyścigi na dystansie od 100 metrów do kilometra. W ten sposób impreza stała się w wielu przypadkach zabawą dla całej rodziny: gdy tata szykował się na „poważny” dystans 10 km mama z córką lub synem mogła pobiec na 200 metrów. Pomysł moim zdaniem świetny.
O godzinie 11 ruszył bieg główny. Uczestnicy mieli do pokonania jedną pętlę szeroko okalającą główny dworzec kolejowy w Lublinie. Trasa była w całości asfaltowa, wyraźnie oznaczona co kilometr, atestowana. Nie była może jakoś nadzwyczajnie szybka, bo trafił się podbieg na wiadukt i kilka innych podbiegów, zbiegów i ciaśniejszych zakrętów. Nie była też przesadnie trudna. Pogoda trafiła się znośna: chłodno, około 12 stopni; czasem tylko przeszkadzał silniejszy wiatr.
Frekwencja dopisała. Moda na bieganie w Lublinie nadal trwa. Pamiętam, gdy pisałem relacje z lubelskich „dyszek” w poprzednich latach: w 2013 roku startowało 700 osób, rok później już 900. Wszystkie ostatnie cztery „dyszki” ukończyło ponad 1000 zawodników. Ta, z której piszę właśnie relację była największa – do linii mety dotarły 1252 osoby. Jako biegacz wyraźnie czułem ten wzrost frekwencji. Ustawiłem się ledwie kilka metrów za czołówką a przez pierwsze dwa kilometry miałem wrażenie, że biegnę w tłumie.
Podium w kategorii OPEN zdominowali biegacze młodzi: pierwsza czwórka to kategoria wiekowa M16+ obejmująca mężczyzn od 16 do 29 roku życia. W czwartej „dyszce” nie wystartował Andrzej Starżyński, biegacz pochodzący z Ukrainy, ale startujący w barwach Chemik Noxy Puławy. Wygrał on pierwszą i trzecią lubelską „dyszkę” kręcąc czasy w okolicach 32 minut. Tym razem nie przyjechał, co dało szanse na zwycięstwo innym.
Bieg wygrał Kamil Młynarz reprezentujący SKB Kraśnik przekraczając linię mety w czasie 00:33:05. Drugi był Bartosz Ceberak z Lubartowa (00:33:21), trzeci Cezary Bednarz ze Świdnika (00:34:11). Rywalizację wśród pań wygrała Mariola Stasiewicz reprezentująca klub, do którego i ja mam przyjemność należeć (MKS Żak Biała Podlaska). Przybiegła z czasem 00:38:29. Druga była Kinga Kacuga (00:39:16), trzecia Anna Humin (00:41:30). Oddzielnie nagrodzono najlepszych reprezentantów Służb Mundurowych.
Biegacze, którzy dotarli na metę „kilka” miejsc za czołówką także byli zadowoleni – Trasa super, nie bardzo wymagająca, atmosfera samej imprezy - świetna. Kibice na całej trasie równomiernie rozłożeni. Świetna motywacja, świetny doping, świetna mobilizacja. Dla mnie ekstra – cieszyła się na mecie Asia z Lublina, która zaliczyła wszystkie cztery imprezy cyklu.
Nie wszyscy uczestnicy pokonywali trasę banalnie pędząc co sił w nogach, jak najszybciej do mety. Byli przebierańcy, widziałem też dwóch, którzy cały dystans pokonali… żonglując trzeba piłeczkami. Na mecie udało mi się porozmawiać z jednym z żonglerów. Zapytany, dlaczego w tak oryginalny sposób pokonywał dystans odpowiedział:
– Ostatnio zmotywowała mnie pewna osoba, która przebiegła Maraton Warszawski żonglując. Stwierdziłem, że skoro ktoś jest w stanie przebiec maraton, to dlaczego ja nie jestem w stanie przebiec 10 kilometrów żonglując? Postanowiłem, że będę podnosił sobie poprzeczkę. Ćwiczyłem, żonglowałem. Podczas zawodów musiałem uważać na innych biegaczy, aby im nie przeszkadzać a równocześnie koncentrować się na piłkach, na oddechu, na ruchu, na biegu. Biegłem tak już drugi raz. Niestety nie poprawiłem swojego poprzedniego wyniku, zabrakło mi 2 minut. Pomimo wszystko było wspaniale. W tym roku przygotowuję się do półmaratonu, który także chcę pokonać żonglując – mówił Marcin Lipski, żonglujący osiemnastolatek z Lublina.
Już za miesiąc, 8 maja startuje główna lubelska impreza biegowa: 4. PZU Maraton Lubelski. Kto nie czuje się na siłach, aby pokonać tak długi dystans, dodatkowo na wymagającej, lubelskiej trasie może zapisać się na 1. Bieg Koziołka. Wystartuje on w tym samym dniu, co maraton a jego dystans wynosić będzie 10 km.
Polecam!
Paweł Pakuła