4Biegi wystartowały w Raciborzu [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 08/01/2017 - 17:11
W mroźne niedzielne przedpołudnie z nadodrzańskich bulwarów wystartowało prawie 500 biegaczy. Choć dzisiejszy strzał startowy padł dla 3. Biegu Nadodrzańskiego, tak naprawdę wystartowały 4Biegi Racibórz. To Grand Prix składające się z czterech imprez biegowych, z których każda istniała dotąd w raciborskim kalendarzu biegowym samodzielnie. Razem zyskały nową siłę przebicia, o czym świadczy czterokrotnie większa frekwencja niż przed rokiem.
Limit uczestników zwiększono z powodu dużego zainteresowania imprezą. Ostatecznie zapisano ponad 500 osób, przy czym spóźnialscy zgłoszeni na ostatnią chwilę musieli się liczyć z tym, że nie dostaną na mecie medalu, ale będą musieli poczekać aż przyjdzie pocztą.
Ostatecznie na start nie stawiła się całkiem spora grupa osób, przestraszonych zapewne niemal arktycznym mrozem a organizatorzy sprawnie rozdysponowali pozostałe medale wśród tych, którzy nie otrzymali ich zaraz po przekroczeniu linii mety. Warto tutaj pogratulować pomysłu oznaczenia zawodników, którzy zapisali się na końcu. Wręczono im czerwone numery startowe i z góry poinformowano, że swoje medale dostaną z opóźnieniem. Dzięki temu ci, którzy zgłosili się w terminie, nawet jeśli dobiegli na samym końcu stawki, mogli się cieszyć zasłużonym trofeum.
Trasa biegu była w stu procentach zgodna z jego nazwą - w większości prowadziła bulwarami nad Odrą i ścieżkami rowerowymi biegnącymi po wałach przeciwpowodziowych. Dało to ciekawą, widokową trasę z jednolitą nawierzchnią i ciekawą perspektywą. Z pewnością w innych warunkach silny wiatr byłby sporym utrudnieniem na otwartych przestrzeniach, ale dzisiaj aura oszczędziła biegaczy. Mimo sporego mrozu, było spokojnie i słonecznie. Wielu uczestników po biegu stwierdziło ze zdumieniem, że biegło im się całkiem przyjemnie.
– Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma złej pogody do biegania, jest tylko złe ubranie. Dla mnie było ok, biegło się naprawdę dobrze – stwierdził po biegu Ireneusz Ochman. – Kolega opowiedział o tym biegu i dlatego przyjechałem. Było warto, bardzo mi się podobało. Trasa fajna, warunki dobre, bo lubię biegać w terenie. Organizacyjnie też w porządku, nie mam zastrzeżeń. Żałuję tylko, że nie uda mi się zebrać kompletnego medalu, bo majowy termin mi nie odpowiada.
Zapowiedziany medal składający się czterech części, na żywo zachwycał jeszcze bardziej. Zdumieni biegacze na mecie twierdzili, że jest sporo większy niż się spodziewali i ładniejszy niż na projekcie. A to dopiero ćwierć całego trofeum! Niektórzy przyznali, że do wyjścia z domu przy tak dużym mrozie skłonił ich właśnie medal. Choć byli i tacy, którzy przy wyborze biegu wcale nie kierowali się chęcią skompletowania układanki.
– Tak szczerze, to wybrałam ten bieg, bo był najbliżej. Chciałam pobiegać, gdzieś muszę rozładować swoje ADHD – przyznała ze śmiechem Bożena Wiśniewska. – I było świetnie, genialnie! Biegło się bardzo dobrze. Pogoda sprzyjała, słońce świeciło i nie było wiatru, więc nie było zimno. Trasa piękna. Latem jeżdżę tutaj na rowerze, więc znam okolicę. Organizacyjnie to był strzał w dziesiątkę: basen, gdzie było ciepło i dużo miejsca, sporo toalet, szatnie z prysznicami, gdzie można było wziąć prysznic. A medal bardzo ładny. Może uda się skompletować całość. Chciałabym…
Kolejny kawałek medalu będzie do zdobycia już 25 lutego, podczas Biegu Twardziela. Impreza ma jednak zupełnie inny charakter i zdecydowanie bardziej wymagającą trasę.
KM