„Nie zawiodłyśmy pokładanych w nas nadziei.” Joanna Spułtowska, zwyciężczyni Finland Trophy - Raid Féminin [ZDJĘCIA]
Opublikowane w pt., 08/02/2019 - 21:52
Finland Trophy – Raid Féminin to ekstremalne zawody tylko dla kobiet, którym towarzyszy idea profilaktyki nowotworów piersi. Odbywają się one w przepięknej scenerii Laponii, a uczestniczki zakwaterowane są w wiosce Świętego Mikołaja w Rovaniemi. Rywalizacja przebiega na trzech etapach: biegowym (14 km, w tym częściowo w rakietach śnieżnych), rowerowo-biegowym (13 km) oraz składającym się z odcinka na nartach biegowych i biegu z elementami przeszkodowymi (6,5 km). Zawodniczki startują w dwuosobowych drużynach.
W tegorocznej edycji, w dniach 24-28 stycznia, uczestniczyła łódzka biegaczka i od niedawna triathlonistka Joanna Spułtowska, w parze z Francuzką Marlène Cothenet. Panie wzięły udział w zawodach na tyle skutecznie, że... wygrały! Po powrocie z Laponii mieliśmy przyjemność porozmawiać z naszą zawodniczką.
Asiu, no to zacznijmy od... środka. Skąd się znałyście wcześniej z Marlène?
Joanna Spułtowska: Prawie wcale się nie znałyśmy. Tyle, co z Olimpiad Firmowych i to bardziej z widzenia. Wiedziałam, że Marlène świetnie biega, jeszcze lepiej pływa, a tak w ogóle, to zrobiła pełnego Ironmana. Obawiałam się, czy nie będę dla niej zbyt słabą partnerką.
No właśnie, Olimpiady Firmowe – wracamy do początku. Od tego wszystko się zaczęło. Startujesz w nich z dużymi sukcesami. Opowiedz nam o nich coś więcej...
Co roku Veolia z siedzibą w Paryżu, a konkretnie Association Veolia Sport (AVS), typuje około 150 pracowników z Europy (na Europejską Olimpiadę) albo z całego świata (na Światową Olimpiadę), którzy reprezentują firmę w ponad dwudziestu dyscyplinach sportowych. Do tej pory wzięłam udział w dwóch takich imprezach: w Belgii (ECSG 2017 Genth), gdzie zdobyłam dwa srebrne medale i dwa brązowe oraz we Francji (WCSG 2018 La Baule) skąd przywiozłam dwa srebrne i dwa złote medale. Startuję tam na bieżni. Sprinty nie są moją domeną, jednak już na dystansach 800, 1500 i 5000 m udaje mi się zająć miejsce na podium. Ale i tak nie przebiję Marlène, która z każdej Olimpiady jako pływaczka przywozi po kilkanaście medali.
Pewnego dnia dostałam od Haïdy Aron (AVS) propozycję reprezentowania Veolii w pewnych zawodach. Zgodziłam się od razu, chociaż nie znałam szczegółów. Czułam, że chodzi o coś niesamowitego, ale nie sądziłam, że aż tak. Chodziło o Finland Trophy…
Jak wyglądały Twoje przygotowania do tego ekstremalnego wyzwania?
Trudno mi było przygotować się do zawodów, bo z jednej strony temperatura nie chciała spaść więcej, niż tylko parę stopni poniżej zera, a z drugiej… nie było śniegu. Starałam się robić dłuższe treningi na powietrzu i wykorzystywałam każdy opad śniegu. Zaczęłam też chodzić na saunę. Dzięki temu zaczęłam lepiej znosić zimno i nie łapałam infekcji.
Nigdy wcześniej nie jeździłam na fatbike’u, więc wybrałam się do Krakowa, gdzie Łukasz Dotoń z Fatbike Polska wypożycza rowery i organizuje wycieczki. Dzięki temu oswoiłam się z tym jednośladem, a przy okazji… zdobyłam Turbacz (1310 m n.p.m.). Nie umiałam jeździć na nartach biegowych, więc kolejnym celem były Jakuszyce, gdzie wzięłam udział w kursie organizowanym przez Jakuszycką Akademię Biegową. Tam nauczyłam się podstaw techniki.
Przygotowania to też wyposażenie. Musiałam więc kupić sporo rzeczy, których wcześniej nie miałam: cieplejszą bieliznę termoaktywną, rękawiczki i skarpety, buty z goretexem, wodoodporne i oddychające spodnie oraz kurtkę, stuptuty, kolce, etc. Dzięki mojej koleżance Wioli poznałam Michała Kiełbasińskiego, który pokonał biegiem 1600 km w temperaturze -40 st. C (!!!). Spotkał się ze mną, doradził jak postępować i dał mi parę przydatnych rzeczy.
Oddajmy Ci głos na dłużej, żebyś opowiedziała o przebiegu zawodów...
Dzień przed podróżą dowiedziałam się, że Marlène miała wypadek. Potrącił ją samochód, gdy jechała do pracy na rowerze. Marlène wyszła z tego cało, ale mocno poobijana. Jednak chociaż obolała, nie chciała zrezygnować z uczestnictwa w zawodach. To twarda dziewczyna!
Z Marlène spotkałyśmy się w Paryżu, skąd następnego dnia leciałyśmy z innymi uczestniczkami Finland Trophy do Helsinek, a potem do Rovaniemi. Jest nas w sumie 120 osób (60 zespołów). Prawie wszystkie dziewczyny są z Francji. Chyba tylko dwa zespoły były z Belgii oraz z Anglii no i ja z Polski. Na lotnisku dostałyśmy pakiety a w nich: kurtkę, czapkę, buff, rękawiczki, okulary a potem jeszcze w domkach odkryłyśmy polarne kosmetyki.
Gdy przyleciałyśmy do Rovaniemi, czekała na nas niespodzianka: sanie z reniferami, którymi pojechałyśmy do wioski Św. Mikołaja Przeżycie niesamowite, ale zmarzłam przy tym okrutnie. Na szczęście w naszych domkach było bardzo ciepło, a na dodatek w łazience była… sauna.