"Wysokie góry i odpowiedzialność za partnera". Aż 6 polskich duetów w legendarnym Monte Rosa Skymarathonie
Opublikowane w czw., 20/06/2019 - 12:37
Legendarny Monte Rosa Skymarathon we włoskich Alpach wrócił przed rokiem do biegowego kalendarza po 21 latach przerwy. Nie wiadomo było, czy na stałe, czy tylko jednorazowo, okazjonalnie. Organizatorzy nie byli w stanie się określić.
Stanęli jednak na wysokości zadania. W sobotę 22 czerwca bieg uznawany za kwintesencję skyrunningu odbędzie się po raz siódmy. 17,5 kilometra wspinaczki z poziomu 1192 m n.p.m. na szczyt Magherita Hut (4554 m n.p.m.) i powrót w dół tą samą trasą. W sumie 35 kilometrów z sumą przewyższeń 7000 m!
O historii i logistyce legendarnej imprezy, od której w pierwszej połowie lat 90 ubiegłego wieku rozpoczęła się historia światowego skyrunningu, pisaliśmy szeroko TUTAJ.
Ze względów bezpieczeństwa w zawodach biegnie się w dwuosobowych zespołach, wyposażonych obowiązkowo w specjalistyczny sprzęt, m. in. uprząż i linę, którą zawodnicy muszą się związać od stacji kolejki linowej Indren (11 km, 3260 m n.p.m.).
Aby wystartować w zawodach, trzeba też spełnić szereg wymagających warunków gwarantujących przygotowanie do tak trudnego wyzwania (m .in, doświadczenie wysokogórskie i wspinaczkowe).
Rok temu w Monte Rosa Skymarathonie wystartowali Natalia Tomasiak (w parze z Brytyjką Katie Kaars-Sijpesteijn) i Łukasz Zdanowski z mieszkającym w naszym kraju Białorusinem Ilją Marczukiem. Dziewczyny, mimo ogromnych problemów, zajęły siódme miejsce, panowie – dwudzieste w bardzo mocnej stawce. Trzecią lokatę open zajęli wtedy startujący wspólnie Kilian Jornet i Emelie Forsberg.
Natalia Tomasiak i Łukasz Zdanowski tak zachwycili się biegiem, że wracają teraz na Monte Rosę, choć z innymi partnerami. W zawodach wystartuje w sumie aż 6 polskich duetów: 2 kobiece i 4 męskie.
– Bardzo mi się wtedy podobało, a że czułam duży niedosyt, postanowiłam wrócić. Rzadko startuję dwa razy w tych samych zawodach, ale Monte Rosa jest wyjątkowa! – mówi z przekonaniem Natalia Tomasiak. – To było dla mnie niesamowite doświadczenie, nie tyle nawet biegowe, co przede wszystkim górskie, gdy w chwilach poważnego kryzysu Katie odpowiedzialność za nasz zespół spoczęła na mnie. Potwierdziło się, że w takich sytuacjach potrafię zachować spokój i zimną krew – ocenia z zadowoleniem zawodniczka Salomon Suuno Teamu.
Natalia Tomasiak już przed rokiem chciała wystartować z Katarzyną Solińską, jednak wtedy zgłoszenie Kasi nie zostało przyjęte. Kolejne świetne wyniki biegaczki Hoka One One Teamu przekonały jednak organizatorów i tym razem Solińska stanie na starcie kultowej imprezy, mimo jej kompletnego braku doświadczenia w wysokich górach.
– Tak, wysokie góry to rzeczywiście nie „moja bajka”, ale gdy Natalia ponownie zwróciła się z propozycją wspólnego biegu, pomyślałam: „Witaj przygodo!” – powiedziała nam Katarzyna na lotnisku przed wylotem do Włoch. – To może być piękna inspiracja do dalszego biegania górskiego. Traktuję ten start jako piękną przygodę, ale, oczywiście, dam z siebie na trasie wszystko. Zobaczymy, na ile moje biegowe przygotowanie wystarczy na takie warunki. Dużym znakiem zapytania jest, jak na warunki wysokogórskie zareaguje mój organizm – zastanawia się zawodniczka. (czytaj dalej)