Sztafeta Radia Zet i Ambasador na szczycie PKiN
Opublikowane w ndz., 30/06/2019 - 09:56
Formuła sztafety ma wiele zalet. Niektórzy powiadają, iż jest tym bardziej atrakcyjna im bardziej wymagający dystans i odcinek podzielony na raty. Tegoroczny bieg im. Stanisława Tyma miałem przyjemność pokonać w drużynie Radia Zet.
Od samego początku czułem się jakbyśmy tworzyli zespół od wielu lat. Moc energii i dobrego humoru zdecydowanie rozładowały napięcie przedstartowe. Większość głosów radiowych doskonale znałem, gdyż towarzyszą mi zawsze kiedy podróżuję samochodem. Czyli statystycznie około 4 godzin dziennie. Można więc powiedzieć, że tworzymy pewną społeczność. Tym razem to jednak ja zacząłem od „dzień dobry bardzo”.
Skoro był to bieg nawiązujący do sceny z filmu Stanisława Barei, nie mogło się obyć bez spotkania Ryszarda Ochódzkiego, pewnego biegacza będącego dosłownie lustrzany, odbiciem tejże postaci sprzed lat. Nie tylko z wyglądu – poza charakterystycznymi krzaczastymi brwiami, także i poczucie humoru oraz sposób bycia nawiązywały do postaci zagranej przez Stanisława Tyma. Oczywiście uczestnik biegu startował z numerem startowym 1.
Co do mojego przygotowania – generalnie nie biegam po schodach – wolę góry, ale mieszkam na nizinach. Po schodach maszeruję okazjonalnie. Ostatnim wyzwaniem było pokonanie przeszło 400 schodów Bazyliki Mariackiej. Czy zaprocentowało? Zapewne tak. Jeśli podsumowałbym rozgrzewkę tj. wejście na 24 piętro, a później start oficjalny w ramach sztafety aż do mety na 30 piętrze, wyszłoby łącznie niespełna 6 minut. Tętno narastało, zaś w porównaniu z terenem brakowało mi zbiegów, ale i trasy nie sposób było pomylić. Taka trochę wspinaczka w betonowych murach. No może nie takich zwyczajnych, bo przecież to miejsce choćby kultowych scen polskiej kinematografii. Ale czy powiew ducha nieco szarej przeszłości nie stoi w opozycji do paradoksalnej urbanistyki nowoczesnej stolicy?
Niezależnie od ilości odpowiedzi zawsze będzie argumentów po obu stronach. Dla mnie widok Stanisława Tyma u wrót Pałacu Kultury i Nauki w dniu V edycji Biegu miał szczególny wymiar. Sentymentalny, ale i przywołującą sporą dawkę rodzimego humoru. Sportowa sceneria tego miejsca i energia mojej drużyny sprawiły, że czułem się jakbym znalazł się w dwóch epokach jednocześnie. I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzień był naprawdę wyjątkowy, tak jak i ludzie których spotkałem.
Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów