III Dycha Drzymały: Znakomity wynik Ambasadora dzięki kibicom
Opublikowane w wt., 15/10/2013 - 13:36
Zawody w Rakoniewicach (6 października br.) były moją szóstą „dziesiątka” do kolekcji Grand Prix Wielkopolski w biegach ulicznych na tym klasycznym dystansie. Jedną z najbardziej udanych – pisze Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegowego.
Ostatnie miesiące treningów biegowych i startów to głównie dystanse długie i ultradługie. Na dodatek krótkie odstępy między kolejnymi imprezami i towarzyszące temu wrażenie zamulania organizmu i malejącego tempa biegu. Ale za to dłuższe dystanse spowodowały ogólny wzrost wytrzymałości oraz przyzwyczajenie do wielogodzinnego wysiłku.
Biorąc pod uwagę to wszystko, przewidywałem docelowe tempo dziesiątki co najwyżej w okolicach 4:10-4:15. Brak treningów interwałowych i żwawszych przebieżek nie dawał mi nadziei na nic więcej. Nie próbowałem także sięgać pamięcią wstecz – ostatnia dziesiątka była totalną katastrofą szybkościową – tempo średnie 4:23. To znacznie gorzej niż moje tempo na dystansie półmaratonu w tegorocznym sezonie wiosennym i niewiele lepiej niż tempo maratońskie z poprzedniej rundy jesiennej (Berlin 2012). Jaki będzie więc mój start? Felerne de ja vu czy też niespodziewany progres? – rozmyślałem na starcie.
Sam klimat zawodów bardzo fajny – organizacja stref startu wg osiąganych czasów, bardzo energetyczna rozgrzewka, płaska trasa, opieka przedszkolna dla dzieci biegaczy, przyjazna opłata startowa dla portfela biegacza, no i ten medal – gabaryt XXL. Gdyby wziąć pod uwagę relację wysokości opłaty startowej 10 zł do średnicy medalu 10 cm to ten bieg z pewnością kwalifikowałby się do absolutnej czołówki – chyba tylko Bieg Katorżnika ze swoją gigantyczną podkową miałby szanse rywalizować wg tego kryterium….
Nadeszła chwila prawdy – startuję z sektora „40 minut”. Na początku dość ciasno, spora grupa przeciskających się biegaczy wyprzedza i mknie do przodu moim zdaniem tempem w okolicach 3:30 min/km. Ja na razie nie ryzykuję. Utrzymuję komfortowe 4:15, lecz za to każdy następny kilometr przyspieszam.
Pierwsza pętla poniżej 21 minut. Jest szansa na niezły wynik. Na drugiej pętli wrzuciłem drugi bieg – teraz to ja zaczynam wyprzedzać. Na ósmym kilometrze czuję się rewelacyjnie – mam wrażenie, że pokonałem nie więcej niż 3 kilometry. W głowie mam jeszcze chyba zakodowany licznik kilometrów górskich z festiwalowego Biegu 7 Dolin, które są znacznie dłuższe niż te uliczne.
Na finiszu widzę zegar wskazujący 40 minut – finalnie zatrzymał się netto 39:52. Tego się nie spodziewałem, nie potrafię wytłumaczyć. Jednak w tym przypadku zasługę przypisuję wspaniałemu dopingowi – szczególnie grupie dzieci z Przedszkola „Krasnala Hałabały” no i tradycyjnie pogodzie – bezwietrznie, pochmurnie i temperatura w okolicach 15 stopni. Czego chcieć więcej?
Powoli dobiega końca tegoroczny cykl Grand Prix Wielkopolski w Biegach Ulicznych na 10 km. Pozostaje jeszcze Bieg Niepodległości w Luboniu. A potem długo oczekiwana klasyfikacja końcowa cyklu, którą utworzą najlepsze 4 czasy spośród przynajmniej 6 wybranych biegów w ramach GP.
Dla większości zawodników to jednak nie osiągany czas będzie najważniejszy. Taki cykl zawodów trwający od marca do listopada to doskonały barometr formy przez cały sezon, a dystans 10 km jest dla wielu biegaczy komfortowym dystansem, nie eksploatującym aż tak bardzo organizmu jak choćby dystans półmaratoński…
Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój